Likwidacja "Po prostu" (2)

avatar użytkownika godziemba

Gdy w auli trwał wiec, gmach Politechniki został otoczony przez jednostki MO, a wyjścia zablokowane. Do pierwszych starć doszło, gdy milicja zaczęła rozpraszać zgromadzonych na placu przed uczelnią. Atak milicji sprawił, iż po okrzyku „Do KC”, około 19.00 ruszyła w tym kierunku manifestacja, która została w dużej części rozproszona już na placu Konstytucji. Jednak dwutysięczna grupa dotarła pod gmach KC, gdzie doszło do gwałtownych starć z milicją.
 
Po zakończeniu wiecu w auli, zgromadzeni zaczęli ok. 20.30 opuszczać budynek i - mimo obietnicy złożonej prof. Bukowskiemu, zostali zaatakowani przez tyraliery milicjantów. Z czasem starcia przeniosły się na plac Konstytucji i trwały do godziny 23. Brutalność milicjantów i członków Milicji Robotniczej nie ustępowała tej z dnia poprzedniego. Tego dnia rannych zostało 54 uczestników manifestacji, w tym 10 osób hospitalizowano.
 
W trakcie trwania zamieszek w centrum miasta, polskie radio po raz pierwszy podało oficjalny komunikat Sekretariatu KC o zawieszeniu „Po prostu”.
 
5 października „Trybuna Ludu” zamieściła na pierwszej stronie komunikat Sekretariatu KC o zawieszeniu pisma. Zaraz obok w odredakcyjnym komentarzu wytłumaczono powody tej decyzji, podkreślając liczne „grzechy” redakcji. Na zakończenie opisano „burdy uliczne”, które zostały wzniecone przez „najbardziej niedojrzałe i zdezorientowane politycznie oraz jawnie reakcyjne grupy studentów (…) przy czynnym udziale chuliganerii”. Równocześnie skierowano wyraźne ostrzeżenie w stosunku do studentów, którzy „winni pamiętać, że na ich wykształcenie łoży społeczeństwo, że ciężar ich nauki dźwigają masy pracujące, które domagają się od młodzieży akademickiej studiów, nie zaś udziału w burdach ulicznych i awanturniczych wybryków”.
 
Tego samego dnia przywołany do porządku Sekretariat KC ZMS podjął uchwałę, w której odcinano się od protestów studentów, nazywając je „awanturą polityczną” oraz skrytykowano postawę ideową „Po prostu”. Równocześnie podkreślono, iż „uważamy i zawsze uważać będziemy, że sprawą najważniejszą dla naszej organizacji jest to, by działała ona u boku i pod kierownictwem PZPR. Taką drogę obraliśmy i nigdy z niej nie zejdziemy”.
 
Z kolei POP PZPR na Uniwersytecie Warszawskim wydała rezolucję, w której biorąc w obronę pismo, stwierdzono, iż „wkroczenie na drogę administracyjną zarządzeń stało się jedną z przyczyn ubolewania godnych wypadków z 3 i 4 bm”. Wedle sygnatariuszy przypadki brutalnego postępowania funkcjonariuszy milicji prowadziły do „osłabienia więzi między kierownictwem a masami”.
 
Tego samego dnia redaktor naczelny pisma, Ryszard Turski, zaniósł do KC pismo zespołu „PO prostu” do Gomułki. „Podpisałem się pod nim – wspominał – i sekretarz zaniósł list Gomułce. Kiedy wrócił, trzymał w ręku zmiętą kulkę papieru. Rozprostował i włożył do akt”.
 
W sobotę wieczorem odbyła się w gmachu KC zwołana przez I sekretarza KC PZPR „narada dziennikarzy”, w trakcie której Gomułka powtórzył propagandowe tezy o inspiracji demonstracji przez „zwykłą chuliganerię” oraz „najgorsze męty społeczne”, które wykorzystały sytuację dla swych „zrozumiałych celów”. Jednocześnie ostro skrytykował rezolucję walnego zebrania Oddziału Warszawskiego ZLP, stwierdzając, że „przy pełnym zrozumieniu dla tego środowiska (…) i pewnych psychologicznych odrębności członków partii pracujących na tym odcinku (…) są pewne granice, których nie mogą przekraczać członkowie partii i których nie może przekraczać również i Związek Literatów. Nie może być autonomicznych organizacji, które uzurpują sobie prawo politycznego ośrodka, reprezentujące diametralnie inną politykę od tej, którą prowadzi rząd i partia. (…) A te wasze hasła <wolność słowa, swobody prasy, konstytucja gwarantuje>, to w konsekwencji my mamy bandę chuliganów, którzy szyby tłuką”.
 
Około 18.00 na placu Konstytucji zaczął ponownie gromadzić się tłum, na który przed 19. uderzyła milicja. Wybuchły starcia, które trwały do godziny 23. W trakcie gwałtownych walk milicja kilkukrotnie użyła broni. Na rogu ulic Mokotowskiej i Koszykowej postrzelony został śmiertelnie w klatkę piersiową 17-letni Henryk Wasilewski. Zatrzymano ponad 150 osób, przeważnie młodych ludzi z podwarszawskich miejscowości. W odróżnieniu od dwóch poprzednich dni, udział studentów był znikomy.
 
W niedzielnej prasie pojawiły się lakoniczne notatki opisujące „chuligańskie burdy w Warszawie” oraz kolejne rezolucje zakładów pracy „przeciwko warcholskim wybrykom”. W komentarzu redakcyjnym w „Życiu Warszawy”  stwierdzono, iż „<Po prostu> nie będzie wznowione (…) redakcja <Po prostu> nie umiała odciąć się w sposób zdecydowany i konsekwentny od akcji w swojej obronie, akcji, która przerodziła się w wybryki i awantury uliczne”.
           
W homilii wygłoszonej podczas wieczornej mszy w kościele św. Anny w Warszawie, kardynał Stefan Wyszyński zwrócił się z apelem o spokój i rozwagę, mówiąc: „Młodzieży Droga, ja Was dobrze rozumiem. Rozumiem Waszą mękę, rozumiem Waszą walkę o wolność myśli. Ale umiejcie naprzód uszanować to, co macie, i w warunkach, w jakich żyjecie – może niekiedy trudnych – umiejcie dziś pracować nad lepszą przyszłość ojczyzny”.
Mimo tego wieczorem ponownie doszło do starć z milicją na placu Defilad. Miały one jednak dużo spokojniejszy przebieg i wzięło w nich udział dużo mniej manifestantów.
 
W niedzielę, 6 października doszło do pierwszych protestów poza Warszawą, we Wrocławiu na placu Grunwaldzkim zgromadziło się około 500 studentów. Obserwowani przez milicję demonstranci po około dwóch godzinach rozeszli się.
 
W poniedziałkowym „Sztandarze Młodych” ostrzegano, że z awantur korzystają „wrogowie, co pragną powrotu sytuacji sprzed 1939 i Października 56. Dlatego spokojni mieszkańcy stolicy nie powinni tolerować zamieszek „ani jednego dnia dłużej”, a „kto ma trochę oleju w głowie”, rozumie, że nie może być „ani jednej minuty awantur więcej”. Postawiono też alternatywę: „Albo polityczny rozsądek i konieczna jak nigdy dyscyplina społeczna, albo anarchia, głupota i szarża opryszków”.
 
Z akademika na placu Narutowicza zdjęto tego dnia – pod naciskiem milicji – wiszący od czterech dni transparent z hasłami domagającymi się wolności prasy. Mimo wyraźnego uspokojenia nastrojów nadal trwał pokaz siły z strony milicji. Legitymowano przechodniów, a skupiające się grupki (m.in. przed Pałacem Kultury i Nauki) wyzwano do rozejścia się „szybko przechodząc do użycia pałek wobec ociągających się”.
 
W poniedziałek, 7 października przypadało także „święto” powołania Milicji Obywatelskiej. Jednak w Warszawie odwołano obchody „dla uczczenia”.
 
Wobec wzrostu napięcia w Krakowie, nie zdecydowano na wznowienie zajęć na Politechnice Warszawskiej.
 
„Gazeta Krakowska” zamieściła rezolucję szeregu krakowskich zakładów pracy do studentów, w której napisano m.in.: „Jesteśmy gotowi własnymi robociarskimi rękami obronić spokój, ład i porządek w naszym mieście wbrew zakusom niedowarzonych polityków i warchołów, usiłujących przeszkodzić w pracy nad odnową”. Podkreślano także, że „każdy stracony dzień nauki” to „woda na młyn wrogów zewnętrznych i wewnętrznych”, „czyn niegodny Polaka-patrioty” i „nawrót do tradycji liberum veto i RP szlacheckiej nierządem stojącej”.
 
Na specjalnym zebraniu POP PZPR UJ wyrażono „niezadowolenie” z zamknięcia „Po prostu” oraz uznano prawo studentów do „wyrażania sądów w sprawach ich dotyczących”.
8 października na większości uczelni krakowskich studenci przeprowadzili strajk absencyjny, który największe rozmiary przybrał na Politechnice Krakowskiej. Podobny strajk przeprowadzono w olsztyńskiej Wyższej Szkole Rolniczej.
 
8 października BP KC PZPR doceniło postawę milicjantów, którzy „wykazali dużo ofiarności”, jednocześnie skrytykowano kierownictwo MSW i KG MO, które „okazały dużo nieporadności w kierowaniu akcją likwidacji burd ulicznych”. Uznano, iż należy „podnieść wymiar kary za znieważenie milicjanta, należy wychować społeczeństwo w poszanowaniu do milicji jako przedstawicieli władzy”. Ponadto zwrócono uwagę Prokuraturze Generalnej by winna „bliżej współpracować z MSW, szczególnie gdy zachodzą wypadki wymagające natychmiastowej interwencji i izolacji przestępców”, co miało oznaczać bezzwłoczną sankcję na profilaktyczne aresztowanie „elementów przestępczych”. Zobowiązano także min. Żółkiewskiego do zobowiązania rektorów do „najściślejszej kontroli obecności studentów na zajęciach obowiązkowych” oraz wprowadzenia kontroli obecności także na wykładach.
 
Tego samego dnia Żółkiewski zgodził się na wznowienie zajęć na Politechnice Warszawskiej, „o ile Senat PW może zagwarantować całkowity spokój, tak potrzebny do normalnej pracy, tak na terenie PW, jak w DS-ach”.
 
8 października doszło do spotkania Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej z członkami zespołu „Po prostu”, w trakcie którego zarzucono dziennikarzom tygodnika działalność frakcyjną oraz podburzanie i kierowanie protestami ulicznymi. Rozmowy te kontynuowano w kolejnych dniach, w ich wyniku „część towarzyszy czyniła próby rewizji niektórych popełnionych błędów”, np. Eligiusz Lasota poniechał składania zapowiedzianej interpelacji w Sejmie w sprawie postępowania milicji podczas zajść. Ostatecznie z PZPR wyrzucono 9 osób, 6 dostało nagany, a jedną „ułaskawiono”.
 
Uczelniana Komisja Dyscyplinarna PW rozpatrzyła sprawy 23 studentów, aresztowanych za udział w zajściach, przywracając w prawach studenta 10 osób.
 
Spośród 886 zatrzymanych przez milicję, na początku listopada w aresztach przebywało 11 osób. Pierwsze procesy rozpoczęły się jeszcze w końcu października. I tak np. Wiesław Benczyński, 20-letni monter samochodowy, oskarżony o znieważenie funkcjonariusza milicji, został skazany na 6 miesięcy więzienia, a 21-letni ślusarz Jan Jasiński za uderzenie milicjanta na 3 lata więzienia.
W końcu listopada rozpoczął się proces kilku studentów PW i UW oskarżonych o udział w zbiegowisku publicznych i czynną napaść na milicjantów. Zostali oni skazani na 1-1,5 roku więzienia. Kolejne procesy miały miejsce w styczniu i lutym 1959 roku. Ogółem spośród 31 aresztowanych studentów, skazano 9 osób.
 
Spektakularne zamknięcie pisma oraz brutalna rozprawa z demonstrantami skłaniają do wysunięcia tezy, iż sprawę umyślnie nagłośniono, milicja dokonała nie sprowokowanej szarży na zgromadzonych , by sprowokować późniejsze zamieszki. Władysław Bieńkowski widział w tym typową dla Gomułki i jego ekipy „skłonność do zaostrzania” – „co można było załatwić spokojnie, z tego oni robili skandal”.
Wydarzenia październikowe ukazały słabość tzw. rewizjonistów oraz bierność większości społeczeństwa, które ciągle pozostawało pod złudnym wrażeniem przemian z 1956 roku.
 
Wybrana literatura:
 
Gomułka i inni. Dokumenty z Archiwum KC 1948-1982
W. Jedlicki – Klub Krzywego Koła
J. Karpiński – Porcja wolności
B. Łopieńska, E. Szymańska – Stare numery
J. Kuroń – Wiara i wina
 

napisz pierwszy komentarz