Promocja książki Migalskiego

avatar użytkownika igorczajka

Tak się składa, że byłem na tym spotkaniu, które przekształciło się w dyskusję między Ludwikiem Dornem a Ryszardem Bugajem.

Według Gazety Wyborczej "mieszane odczucia wzbudza u publicystów nowa książka europosła Marka Migalskiego zatytułowana "Nieudana rewolucja, nieudana restauracja". W Bibliotece Publicznej przy Placu Konstytucji w Warszawie, z udziałem autora, odbyła się dyskusja na jej temat." Tak się składa, że byłem na tym spotkaniu, które przekształciło się w dyskusję między Ludwikiem Dornem a Ryszardem Bugajem. Mówiąc szczerze nie przypominam sobie jakoby Krasowski mówił, że Migalski "krytykuje założenia projektu PiS-owskiego, pokazując Tuska, jako osobę, która byłaby najbardziej wiarygodnym realizatorem IV RP i Kaczyńskiego jako człowieka, który przyłożył się do tego, że ta IV RP nie powstała". Raczej zażartował, że tak w średniowieczu, jak i teraz najbardziej karano nie heretyków, nie ateistów, ale fanatyków właśnie i dlatego Migalski jako fanatyk IV RP został ukarany wywaleniem z partii. Ale zostawmy wersję redaktora z Czerskiej i przejdźmy do moich subiektywnych refleksji ze spotkania.

Można było usłyszeć kilka ciekawych rzeczy. Nie mam zamiaru streszczać sporu o przyczyny braku rozwiązania Parlamentu w 2006 roku, który to spór stał się głównym tematem tego spotkania. Nie dlatego, że jest to spór nieinteresujący, ale dlatego, że spory historyczne zostawiam historykom. Uderzyło mnie kilka innych drobniejszych rzeczy.

Każdy z polityków wyraża na codzień wielką troskę o zasady, o demokrację, o równość wobec prawa itp. Nie inaczej Ryszard Bugaj, który podkreślał różne cechy języka Migalskiego niszczące język polityki czy opisywał destrukcyjne konsekwencje nonszalanckiego podejścia do pewnych pojęć i ducha prawa przez różne partie a PiS w szczególności. Świetnie, ale rozpoczął jednocześnie swój wywód od ironicznego stwierdzenia, że poglądy polskiej prawicy w zasadzie sprowadzają się do pragnienia, by "pogonić czerwonych, a reszta sama się zrobi". A przecież dosyć prymitywna to teza - konstatował Bugaj. Nie sposób się nie zgodzić, Panie Doktorze, dosyć to prymitywna teza, redukować poglądy prawicy do takiego stwierdzenia. Jednak cieszy jednocześnie jego zdanie, że idea IV RP nie jest ideą zużytą, a wręcz przeciwnie, jest ideą bardzo aktualną, bo on też chciałby, aby w tym kraju ludzie mieli coś do powiedzenia, a nie tylko "elity". Tak, Panie Doktorze, obywatele też by tego chcieli. Podpisuję się pod tym oburącz.

Cała dyskusja o książce sprowadzała się do tego, jak bardzo PiS ma kłopoty z demokracją. Zarówno z demokracją w Polsce, jak i z demokracją wewnątrz-partyjną. Patrząc na działania PiS-u w dłuższej perspektywie trudno mieć inne zdanie. Pomijając kwestie programowe, jak np. kwestie proponowanych zmian w konstytucji, są jeszcze takie działania symboliczne jak sędzia Kryże, albo anihilacja wewnątrzpartyjnej opozycji, czego przykładem jest sam Migalski. Ja się jednak cały czas zastanawiam, dlaczego w tej dyskusji w ogóle nie pojawiła się kwestia antydemokratycznych działań PO? Jej poczynania, nie tylko w ostatnim czasie, ale także w dłuższej perspektywie, są działaniami niszczącymi samego ducha demokracji. Tusk też się pozbywał niebezpiecznych opozycjonistów, czego przykładem jest Rokita, czy czasowa neutralizacja Schetyny. O języku debaty publicznej, podwójnych standardach, czy działaniach ujawniających się przy okazji CBA warto tylko wspomnieć, bo przecież wylano na ten temat morze drukarskiej farby. Pomimo, że na okładce książki Migalskiego jest fotka zarówno Kaczyńskiego jak i Tuska, ten drugi pojawiał się w rozmowie bardzo sporadycznie. Migalski stwierdził, że może się o tym nie dyskutuje tak jak nie dyskutuje się o tym, że ziemia jest okrągła. Ja jednak obserwuję dziwne zjawisko, że jak się ludziom na okrągło nie przypomina o tym, że ziemia jest okrągła to zaczynają wierzyć w to, że jest płaska.

Z innych ciekawostek zauważyłem szaloną drwinę lewicy z tzw. idei jagiellońskiej w polityce zagranicznej. Bugaj i Michalski kpili, że nie można mówić o idei jagiellońskiej, bo nie ma już jagiellońskiej Polski. Bo to tak, jakby Austria chciała restaurować monarchię Austro-Węgierską. To porównanie jest według mnie całkowicie chybione, a to dlatego, że nazwa II RP nie oznacza przecież że w 1918 roku Polacy chcieli restaurować Rzeczpospolitą Szlachecką! Idea jagiellońska nie musi oznaczać związku państw pod przewodnictwem polskiej korony. Można ją rozumieć jako samą ideę politycznej współpracy państw regionu. I tak ja ją rozumiem. Aczkolwiek przyjmuje do wiadomości, że musimy szukać innego mniej kontrowersyjnego pojęcia do opisu tej idei. Pomysł IV RP także dla różnych aktorów politycznej sceny oznaczał zupełnie różne rzeczy i dlatego został skompromitowany, choć sama idea przywrócenia państwa obywatelom jest ciągle żywa.

I ostania myśl wypowiedziana przez dyrektora Biblioteki, Michała Strąka (jeśli dobrze zanotowałem). Otóż trafnie zauważył on, że w tych różnych analizach i pomysłach modernizacyjnych nie bierze się pod uwagę dwu ważnych czynników. Mianowicie mediów oraz aparatu administracyjnego. Skomercjalizowane media, nastawione na zysk nie są zainteresowane normalizacją życia politycznego. Dobra polityka jest nudna, bo po prostu załatwia konkretne sprawy realizując określone cele. Wydarzenie polityczne staje się takim, gdy jest także wydarzeniem medialnym. W tym układzie nie możemy liczyć na rzeczowe działania, bo są one po prostu w mediach pomijane. Prasa i telewizja nie miałyby najzwyczajniej w świecie czego relacjonować, gdyby nie działo się coś ekscytującego. Na dowód tego można przeczytać kompletnie oderwaną od rzeczywistości relację z tego opisywanego przeze mnie spotkania na portalu gazeta.pl. Drugim czynnikiem hamującym jest fizyczny opór masy urzędniczej, której inercję niezwykle trudno jest pokonać.

Szkoda, że w spotkaniu praktycznie nie brał udziału sam Migalski przysłuchując się jedynie różnym tezom wypowiadanym przez panelistów. Widocznie tym razem ta rola mu bardziej odpowiadała.

napisz pierwszy komentarz