Likwidacja "Po prostu" (1)

avatar użytkownika godziemba
Likwidacja „Po prostu” w 1957 roku, tygodnika cieszącego się ogromną popularnością, będącego nieformalnym organem nurtu reformatorskiego, doprowadziła na początku października 1957 roku do kilkudniowych manifestacji studentów w Warszawie, brutalnie stłumionych przez milicję.
 
Wbrew mitologii Władysław Gomułka był najdalszy od realizacji postulatów demokratyzacji systemu sprawowania władzy oraz poszerzania swobód demokratycznych, w tym wolności słowa. I sekretarz KC PZPR nie rozumiał potrzeby tego rodzaju reform, był bowiem – czego zresztą nie ukrywał – ortodoksyjnym komunistą.
 
Na IX Plenum KC PZPR Gomułka dał jednoznacznie do zrozumienia, iż okres „wolności” został zakończony i należy przywrócić całkowitą kontrolę kierownictwa partii nad prasą.
 
10 września 1957 roku prezes Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, Czesław Skonecki, wystosował wniosek do Sekretariatu KC PZPR o „podjęcie decyzji o zawieszeniu działalności tygodnika <Po prostu>”. Swój wniosek uzasadniał sprzecznością linii politycznej tygodnika z polityką „partii i jej kierownictwa”, głoszeniem przez pismo „teorii burżuazyjno-integralnej demokracji”, podważaniem „podstaw ideologicznych naszego ustroju” oraz szerzeniem „zamętu w społeczeństwie w celu przygotowania gruntu pod tzw. <drugi etap> naszego Października pod hasłem <Cała władza w ręce Rad>”.
 
2 października 1957 roku na posiedzeniu Sekretariatu KC postanowiono „uznać za słuszną decyzję Centralnego Urzędu Kontroli Prasy o zawieszeniu tygodnika”. Ponadto uznano za niezbędne przekazać do Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej sprawy członków partii ze składu redakcji „którzy nie wykonywali uchwał Partii”.
 
Tego samego dnia Sekretariat KW Związku Młodzieży Socjalistycznej wystąpił w obronie pisma, przypominając zasługi tygodnika w walce przejawami „stalinowskiego systemu rządzenia” oraz fakt, iż postawienie tamy dla dyskusji „stanowi zaprzeczenie prawa do wolności słowa, do krytyki z socjalistycznych pozycji”.
Oprócz próby wpłynięcia na zmianę decyzji władz partii, w gronie członków KW ZMS pojawił się pomysł wiecu protestacyjnego przeciw zamknięciu „Po prostu”. W nocy zaczęto przygotowywać ulotki i plakaty, zawiadamiające o zwołaniu w dniu 3 października o godzinie 19.00 wiecu w Domu Studenckim PW przy placu Narutowicza. Organizatorzy nie powiadomili władz uczelni, stąd zastępca Rektora PW wydał zarządzenie, w którym przypominał, iż organizacja wszelkich wieców na terenie uczelni wymaga zgody Rektora oraz zezwolenia Prezydium Stołecznej Rady Narodowej.
 
Dla śledzenia rozwoju sytuacji w okolice DS. milicja wysłała „kilka trzyosobowych patroli”, które pozostawały w kontakcie z Komendą Miejska MO. Około godziny 17.00 w DS przy pl. Narutowicza zaczęli gromadzić się studenci, jednak wobec wspomnianego zakazu organizacji wiecu, tłum zaczął przemieszczać się na zewnątrz budynku. Do budynku DS przybył także Herbert Goldberg, członek KC i przewodniczący Komisji Młodzieżowej KC, który na propozycję rozmów, miał odpowiedzieć, że nikim nie będzie dyskutował i że „na bałaganiarzy jedynym sposobem jest użycie siły”.
 
Pojawienie się około godziny 19.00 nowych samochodów „grupy zmotoryzowanej MO”  - tzw. „golędziniaków” , zgromadzony tłum w liczbie około dwóch tysięcy powitał  gwizdami i ironicznymi okrzykami. „Przez megafon – wspominała Barbara Olszewska - wezwano tłum do rozejścia się, ale zanim ludzie mogli zabrać się do tego, by się powoli zacząć rozpraszać, milicja w niezwykle brutalny sposób zaczęła wszystkich bić pałkami i rzucać bomby z gazem łzawiącym. Dopiero wtedy tłum rzucił się do obrony, zaczęto bić się z milicją, rzucać kamienie, krzyczeć <Gestapowcy>, <SS-mani>, >My wam damy masło!>. Milicja biła nie tylko młodzież, ale i przechodniów, nawet tych, którzy schronili się w bramach domów przy okolicznych ulicach oraz wysiadających z tramwajów. (…) Cały plac był zasnuty białymi gazami”.
 
Starcia z milicją oraz przybyłą Milicją Robotniczą, której członkowie „gorliwością prześcigali milicję”, rozprzestrzeniły się na sąsiednie ulice, Grójecką i Słupecką. Około 22.00 grupa studentów wtargnęła do biura, w którym przebywał Goldberg i oskarżając go o sprowokowanie zajść, groziła pobiciem. Przestraszony Goldberg zatelefonował, by zaprzestano brutalnej interwencji milicji, a następnie opuścił budynek DS. W jakiś czasu potem milicja przerwała akcję i opuściła rejon placu Narutowicza.
 
W trakcie kilkugodzinnych walk rannych zostało 50 osób, aresztowano kilkudziesięciu demonstrantów, spośród których większość zwolniono. W areszcie pozostało ośmiu studentów.
Równocześnie studenci, którzy pozostali w gmachu powzięli rezolucję, która zawierała protest wobec „bezpodstawnej” interwencji milicji, jednocześnie zapowiedziano zorganizowanie wiecu w gmachu Politechniki na następny dzień.
 
4 października 1957 roku w prasie ukazały się niewielkie notki o zajściach „grupy awanturujących się studentów i wyrostków” i przywróceniu porządku przez milicję. Nie podano żadnych informacji o powodach tych „awantur”.
W niektórych warszawskich zakładach pracy odbyły się tego dnia „żywiołowo organizowane” masówki, na których podejmowano rezolucje protestujące przeciw „awanturniczym wystąpieniom”, domagano się również „energicznego zwalczania wrogich wybryków” przez milicję.        
 
Prof. Eugeniusz Olszewski z Politechniki, jednocześnie przewodniczący Sekcji Szkół Wyższych i Instytutów Naukowych ZG ZNP, wysłał list do ministra szkolnictwa wyższego, Stefana Żółkiewskiego, z kopiami relacji, dobitnie przedstawiających bezpodstawność i brutalność interwencji milicji.
 
Tego samego dnia odbyło się nadzwyczajne walne zgromadzenie Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich. W przyjętej uchwale uznano „zawieszenie tygodnika <Po prostu>, które wypadło niemal w rocznicę Października, za bardzo poważne ograniczenie swobody krytyki demokratycznej, utrudnianie konsolidacji sił postępowych i niebezpieczny sygnał powrotu do dawnych metod”.
 
Po przeprowadzonych ze studentami rozmowach, były redaktor naczelny „Po prostu” Eligiusz Lasota udał się do komendanta warszawskiej milicji, ppłk. Kozłowskiego, którego poinformował o zamiarze złożenia interpelacji w Sejmie „przeciwko brutalności zastosowanej przez milicję”. Komendant miał mu odpowiedzieć, że „warszawska milicja umywa ręce od golędziniaków”.
 
Z kolei zastępca komendanta SB m.st. Warszawy, mjr Kaszkur w liście do Żółkiewskiego przedstawił własną wersję wydarzeń, podkreślając, że po przekształceniu się wiecu w manifestację „zaszła konieczność użycia oddziałów milicji do zaprowadzenia porządku”. Dodał ponadto listę „organizatorów i przywódców na wiecu”, na której znalazły się także osoby nieobecne na placu Narutowicza, lecz związane ze Związkiem Młodzieży Demokratycznej. Nie bez znaczenia jest fakt, iż w następnym numerze „Nowych Dróg” w artykule poświęconym poglądom „rewizjonistyczno-likwidatorskich” znalazło się znamienne zdanie: „Z protestem przeciw zawieszeniu <Po prostu> wystąpili ludzie związani z działającym w pierwszych dniach po VIII plenum tzw. Związkiem Młodzieży Demokratycznej, który stanowił niewątpliwie ośrodek elementów reakcyjnych i antysocjalistycznych”.
 
Minister Żółkiewski wysłał do rektorów uczelni w kraju telefonogram, w którym zawiadamiał o „wystąpieniach studentów pod pretekstem protestu przeciw zawieszeniu <Po prostu>” oraz „istnieniu przypuszczenia”, iż będą próby „rozszerzania niepokoju” na inne ośrodki akademickie poprzez „delegacje i wiece”. W związku z tym niebezpieczeństwem wzywał do podjęcia „kroków przeciwdziałających” , tzn. niedopuszczanie do organizowania wieców, apele do studentów o spokój z jednoczesnym ostrzeżeniem ich przed konsekwencjami wystąpień, karanie winnych „łamania porządku w uczelni i zarządzeń rektora z całą surowością”, a także „mobilizację opinii mas studenckich i pracowników naukowych”.
 
Żółkiewski na zwołanej 4 października naradzie rektorów uczelni warszawskich polecił rektorowi Politechniki odwołanie od 16.00 wszystkich zajęć w dniach 4 i 5 października oraz wydanie zakazu odbywania wieców i zgromadzeń na terenie uczelni i
DS-ów. Rektor Araszkiewicz wydał stosowne zarządzenie o godzinie 15.00, ostrzegając w nim, iż w razie przekroczenia wydanych zakazów „uczelnia może być, z polecenia ministra, zamknięta, a następnie zarządzona ponowna rejestracja studentów”. W tej sytuacji studenci zadecydowali o odroczeniu zapowiedzianego na wieczór wiecu, motywując to potrzebą „wszechstronnego i dogłębnego rozpatrzenia postulatów”.
Decyzja ta zapadła zbyt późno i w auli Politechniki oraz na placu przed gmachem uczelni zaczęli zbierać się studenci. Zebrani w liczbie około 2000 przyjęli rezolucję w obronie „Po prostu”. Odczytano także „list otwarty” zespołu tygodnika do Gomułki, w którym opisano brutalną rozprawę milicji ze studentami, wyrażając protest wobec „próby rozbijania spokojnej manifestacji ludności, utrzymanej w granicach normalnie przyjętych i sankcjonowanych przez prawo zwyczajów życia politycznego”. Samą interwencję milicji uznano jako „akt godzący w elementarne wymogi demokracji socjalistycznej”. Konsekwencjami tego rodzaju praktyk „nie może być nic innego jak sparaliżowanie aktywności, jak wprowadzenie na nowo strachu w miejsce przekonywania i argumentacji politycznej, użycia na nowo argumentu siły w miejsce siły argumentu”.
 
 
Cdn.

napisz pierwszy komentarz