Panika

avatar użytkownika kokos26

Atmosfera robi się coraz bardziej gęsta jak mgła pod Smoleńskiem 10 kwietnia i wyłaniać się z niej zaczyna coraz większy chaos oraz słychać coraz szybsze i nieregularne tętno rządzących. 

Dziwną rolę odgrywają polskie media komercyjne, w których to pojawili się dwaj różni autorzy tak zwanego „filmu Koli” i obaj okazali się podstawionymi figurantami, których głos nie odpowiada temu ze słynnego już filmu. Rada Etyki Mediów milczy, a Jan Dworak pomija ten skandal i bierze się za media ojca Rydzyka, które to chyba najbardziej dociekliwie drążą temat katastrofy. Liderem stał się „Nasz Dziennik”, którego publikacji nie da się ot tak pominąć milczeniem.

Nie da się również artykułów tam zamieszczanych ośmieszyć w prostacki i prymitywny sposób, o czym boleśnie przekonał się na s24 Jan Osiecki.

Wczorajszy „świadek”, który postanowił zabrać głos po niemal 6 miesiącach od tragedii posłużył do zdementowania ostatnich sensacji o trzech karetkach pogotowia pędzących na sygnale, co staje się kompatybilne z doniesieniami o trzech osobach rannych, ogłoszonymi przez rzecznika polskiego MSW zaraz po tragedii.

Strażak „meloman” nagłośniony wczoraj przez media stwierdził, że od razu zorientował się, że nikt nie przeżył, a opis kłębowiska ciał ma zaprzeczać tym relacjom, w których świadkowie ze zdziwieniem konstatowali, iż na całym tym pobojowisku nie mogli dostrzec zwłok.

Za jednym zamachem rosyjski oficer straży pożarnej przecina spekulacje o tajemniczym zniknięciu kokpitu i salonki, które miały się według niego rozpaść w drobny mak. Jakim cudem w takim razie ocalały papierowe dokumenty właśnie z kokpitu?

Osobliwością owego Rosjanina jest jego muzyczny słuch, który nie tylko bezbłędnie rozpoznaje polskie krakowiaki, ale konkretnemu polonezowi płynącemu z telefonu komórkowego znajdującego się w kieszeni jednej z ofiar przypisuje nawet kompozytora. Czyż ktoś taki może być niewiarygodny?

Dzisiaj właśnie z Naszego Dziennika dowiadujemy się, że polscy specjaliści nie wzięli udziału w sekcjach zwłok nie z powodu spóźnienia, lecz po prostu w ogóle nie mieli takiego zamiaru. Coraz bardziej prawdopodobne jest, że sekcji zwłok wcale nie było.

Jak zatem wytłumaczyć pospieszne pochówki i zakaz otwierania trumien? Przecież prawo mówi, że:

 Na mocy prawa, sekcji powinny zostać poddane zwłoki:

1.      1. niemowlęcia,

2.      2. kobiety w ciąży i połogu,

3.      3. chorego, który zmarł przed upływem 12 godzin od przyjęcia do szpitala lub w drodze do niego,

4.      4. wszystkie przypadki śmierci gwałtownej 

Obecna sytuacja i coraz bardziej nerwowe działania ekipy Tuska oraz zaprzyjaźnionych z nią mediów przypomina paniczne reakcje angielskiej arystokracji na zarazę, która pustoszyła Londyn w latach 1665-66. Chwytano się najbardziej kuriozalnych sposobów, aby ocalić własną skórę.

Kiedy poszła plotka, że na dżumę nie zapadają prostytutki chore na kiłę i syfilis, ustawiły się kolejki arystokratów do leciwych pań lekkich obyczajów, które ze względu na zaawansowane choroby wypadły już dawno z zawodu.

Ci, którym udało się uniknąć w ten kuriozalny sposób zarazy umierali później na choroby weneryczne lub na skutek zalecanych im rtęciowych kuracji.

napisz pierwszy komentarz