Wawelskich kompromitacji ciąg dalszy

avatar użytkownika Anonim

  

Raz jeszcze wracam do piątkowej uroczystości odsłonięcia w podziemiach wawelskiej katedry tablicy, upamiętniającej 96 ofiar katastrofy smoleńskiej. Nad tą podniosłą ceremonią, przygotowywaną wspólnie przez wojewodę Małopolskiego Stanisława Kracika i metropolitę krakowskiego księdza kardynała Stanisława Dziwisza od początku do końca ciążyło chyba jakieś fatum,
          Pisałem już o skandalicznym trybie zapraszania gości i o tym, jak kajał się za błędy swoich podwładnych oraz innych wojewodów Kracik. W tej materii możny jeszcze dodać, że nazaproszeniach nie było informacji, ile osób z rodziny może przyjechać, jak dotrzeć na Wawel i gdzie zaparkować samochód.
          Okazało się, że również władze kościelne nie uniknęły poważnej wpadki. Pomijam już to, że do krypty w pierwszej kolejności zeszli licznie zgromadzeni duchowni i przedstawiciele władz, co spowodowało, że dla większości  rodzin ofiar zabrakło miejsca. W czasie poświęconej przecież ich bliskim ceremonii stały one na zewnątrz.
          Największym zgrzytem było pominięcie przez lektora części uwidocznionych na tablicy nazwisk, przede wszystkim załogi samolotu. Padły one dopiero z ust ich rodzin, ale nie były słyszane przez wszystkich uczestników uroczystości. W dodatku przy jednych osobach wymieniano stopnie wojskowe, przy innych nie (na tablicy ich nie ma).
          Proboszcz wawelskiej parafii ksiądz prałat Zdzisław Sochacki tłumaczył później dziennikarzom, że przez pomyłkę odczytano skróconą listę, zaczerpniętą z internetu. Wyraźnie wściekły wojewoda jednoznacznie obarczył winą za tę niefrasobliwość stronę kościelną, która dostała od jego urzędników fotografię tablicy.
          Jak na jedną ceremonię, błędów było zdecydowanie za wiele.

napisz pierwszy komentarz