Mity i legendy Zielonej Wyspy

avatar użytkownika Zebe

Nie jest żadną tajemnicą , że dodatni wzrost gospodarczy ( PKB) zawdzięcza polska gospodarka głównie 3 czynnikom. Pierwszym z nich była dewaluacja złotego o ok. 30 % w stosunku do euro, a drugim duży i chłonny rynek wewnętrzny, który zneutralizował mniejsze wpływy z eksportu. Eksport także się dramatycznie nie załamał. Skutkiem ubocznym dewaluacji złotego jest natomiast wzrost kosztów obsługi zadłużenia kraju oraz wzrost cen importowanych surowców i półproduktów. Jednak dziś wszystkie państwa strefy Euro i nie tylko, ograniczają import do niezbędnych rozmiarów, upatrując w tym ( słusznie) stymulacji  własnych gospodarek.

 
W takiej sytuacji obecny kurs  złotego do euro nie ma już walorów stymulacyjnych . Od początku tego roku daje się zauważyć gwałtowne załamanie popytu na rodzimym rynku.
Od początku 2010 r. 761 polskich przedsiębiorstw zostało postawionych w stan likwidacji i upadłości. Na koniec roku liczba ta będzie się kształtować w granicach dwóch tysięcy ( Dun&Bradstreet).

W najgorszej sytuacji znalazła się branża spożywcza. Na koniec czerwca niemal 16 tys. firm zalegało z płatnościami wobec swoich kontrahentów. Zwiększyła się ogólna kwota z tytułu przeterminowanych faktur - wyraźnie przekracza już 1 mld zł.

Kryzys zbiera obfite żniwo także w branży RTV i AGD. Popyt na telewizory w I kwartale był mniejszy o 16 proc., a w II kwartale sytuacja się nie poprawiła. W magazynach zalegają tysiące odbiorników, tony kosmetyków, partie sprowadzonych z fabryk pralek i lodówek. Handlowcy obawiają się, że ich sytuację dodatkowo pogorszy wzrost stawek VAT.
 
Produkt krajowy brutto w latach 2005-2010 (dane kwartalne rok do roku) PKB
Źródło: Eurostat
 
Widać wyraznie, że PKB w Europie wyraznie rośnie. Polska zaś popada w stan stabilizacji, ze wskazaniem na lekki spadek PKB.
 
Wątpliwa pomyślność Polski może sprowadzić na nas  wiele problemów.
Pierwszym objawem pogorszenia sytuacji jest lawinowo narastający deficyt budżetowy. Podniesienie podatków jest li tylko operacją , którą można by porównać do znanego „pull up !” , czyli gwałtowne pociągnięcie drążka sterowniczego „ do siebie” by uniknąć nagłego zderzenia z rzeczywistością. W takiej sytuacji nikt na pokładzie samolotu Tuska nie myśli o reformach systemowych, bo na cholerę nam one, jak grozi nam katastrofa dziś i teraz. Co będzie potem ? Będziemy martwić się po wyborach.
 
 Ze względu na to, że Polska uniknęła recesji (w kategorii produktu krajowego brutto), Rząd Donalda Tuska zajmował  się lansowaniem nieprawdziwej „teorii zielonej wyspy” i beztrosko marnowały czas. W tym okresie pozostałe kraje Unii Europejskiej przygotowały pakiety oszczędnościowe i przeprowadziły szereg reform.
 
To, że polska gospodarka ponownie wchodzi w fazę ożywienia, nie jest aż takim powodem do kolejnych zachwytów.
Trzeba mieć na uwadze, że wysoka dynamika wskaźników jest pochodną niskiej bazy. Co więcej, obserwując wydarzenia w innych krajach, można wysnuć wniosek, że ożywienie uzyskane dzięki wzrostowi podaży pieniądza szybko wygasa.
 
Tak było w Stanach Zjednoczonych i Japonii, tak będzie również w Europie i w Polsce.
 
Dodatkowym czynnikiem niekorzystnym jest to, że dalsze osłabianie złotego nie ma już sensu. Doraźne korzyści z tego wynikające zostały już przez Rząd skonsumowane. Dodając do tego „dodruk” pieniędzy w postaci zwiększania deficytu budżetowego, stawia nas w bardzo nieciekawej sytuacji.
 
„Pull up, pull up !”
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz