PRZETARGI SPECJALNEGO ZNACZENIA (Aleksander Ścios )

avatar użytkownika Redakcja BM24
Kilka dni po tragedii smoleńskiej pojawiła się informacja, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego najprawdopodobniej już w momencie katastrofy posiadała nagrania rozmów pilotów samolotu z wieżą kontroli lotów. Informacje, które wpływały do SKW, miały być zbliżone do tych przesyłanych przez zwykłe urządzenia GPS. Były to dane m.in. o położeniu maszyny, jej wysokości i prędkości. Monitorowanie przebiegu i parametrów lotu miało wynikać z faktu, że Tu 154 M był maszyną wojskową, a służby  korzystały z tajnej stacji nasłuchowej. SKW, podobnie jak  Naczelna Prokuratura Wojskowa odmówiły wówczas skomentowania sprawy i do dziś nie pojawiło się żadne wyjaśnienie - czy i jaki dane uzyskano w dniu 10 kwietnia. 
 
Nie trzeba przekonywać, że materiały zgromadzone przez SKW miałyby ogromne znaczenie dla oceny przebiegu tragicznego lotu i pomogły w weryfikacji informacji przekazywanych przez Rosjan, w tym zawartości czarnych skrzynek.
 
 
 
Przełom dla służb rosyjskich.
 
 
 
Tymczasem, sama SKW ma niewiele do powiedzenia na temat katastrofy, a wystąpienia przedstawicieli tej służby dotyczą wyłącznie zapewnień, iż żaden z dowódców wojskowych, którzy zginęli w Smoleńsku, nie miał przy sobie urządzeń umożliwiających gromadzenie lub przetwarzanie informacji niejawnych. Na pokładzie samolotu miało również nie być wojskowych materiałów kryptograficznych.
 
W tym kontekście znamienna była natychmiastowa reakcja szefostwa SKW na publikację dziennika "Washington Times", z 13 maja br., gdy pojawił się tam artykuł Billa Gertza, w którym autor powołując się na źródła w wywiadzie NATO twierdził, że "Rosjanie prawdopodobnie uzyskali ultratajne kody używane przez armie NATO do komunikacji satelitarnej". Zdaniem Gertza „jeśli rosyjskie służby specjalne były w stanie odzyskać karty kodowe telefonów satelitarnych, będą w stanie rozkodować teraz całą natowską komunikację sprzed katastrofy. To przełom dla rosyjskich służb" - informował dziennikarz, dodając, że "niemal na pewno po katastrofie wydano wojskom państw NATO nowe kody”. Płk. Krzysztof Dusza, dyrektor gabinetu szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego natychmiast oświadczył, że „na pokładzie Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem, był zwykły telefon satelitarny; nie było tam "tajnych kodów", urządzeń ani materiałów kryptograficznych”.
 
Bez szansy na uzyskanie odpowiedzi, można byłoby zapytać  - dlaczego zatem do tej pory Rosjanie nie zwrócili tego „zwykłego telefonu satelitarnego”, którym podczas lotu posługiwał się Prezydent Kaczyński , a służby specjalne wykazują zainteresowanie nie kodowanym aparatem?
 
Czy tego rodzaju informacje mogą świadczyć o nieprawidłowościach w działaniu wojskowych służb? Jaka powinna być ich rola w zakresie osłony kontrwywiadowczej przed i po katastrofie?  Czy przed 10 kwietnia wypełniały swoje ustawowe zadania, w tym - związane z zabezpieczeniem tragicznego lotu, a obecnie działają na rzecz wyjaśnienia przyczyn i okoliczności zdarzenia?
 
To zasadne pytania, jeśli pamiętać, że we wrześniu 2009 roku fachowiec z WSI gen. Marek Dukaczewski głośno wyrażał obawy, iż służby wojskowe „nie kontynuują przedsięwzięć, które zostały zapoczątkowane przez nas i które w naszym odczuciu były istotne dla obronności naszego kraju”  i stwierdził, że „źle dzieje się z osłoną wywiadowczą i kontrwywiadowczą wojsk.  Podobnie z rozpoznaniem wojskowym, którego częścią jest wywiad wojskowy”, -  powołując się przy tym na wypowiedzi gen. Waldemara Skrzypczaka – byłego dowódcy Wojsk Lądowych.
 
Oceny pracy służb wojskowych dokonywane przez generała z WSI, wydają się mocno niesprawiedliwe. Warto bowiem dostrzec, że szefostwo Służby Kontrwywiadu Wojskowego co najmniej od połowy 2009 roku stara się kontynuować linię poprzedników, szczególnie w zakresie zaopatrzenia w sprzęt specjalistyczny. Dowodzi tego choćby fakt, że od wielu miesięcy trwa współpraca SKW z firmą, którą generał Dukaczewski powinien znać doskonale. Współpraca o tyle  istotna, że dotyczy obszaru kryptografii i bezpieczeństwa przesyłu tajnych informacji.
 
 
 
Ze szkodą dla wojska.
 
 
 
Firma, o której mowa ma tradycje sięgające roku 1982 i według Raportu z Weryfikacji WSI powstała prawdopodobnie jako tzw. firma przykrycia Zarządu II Sztabu Generalnego LWP – czyli wywiadu wojskowego PRL. Przez wiele lat działała na rynku dostaw sprzętu komputerowego i komunikacyjnego dla wojska, wygrywając wszystkie większe przetargi. Dbała przy tym o zapewnienie sobie politycznego wsparcia, o czym może świadczyć fakt, iż w roku 2000 była jednym z największych sponsorów kampanii prezydenckiej Aleksandra Kwaśniewskiego.
 
Wydawało się, że kres działalności firmy w obszarze wojskowości przyniesie Raport z Weryfikacji WSI, w którym opisano funkcjonowanie w strukturach Wojska Polskiego przestępczego mechanizmu pozwalającego na wygrywanie przez tę firmę intratnych przetargów.
 
Mowa jest tam m.in. o podpisanym w maju 2005 r. przez ministra ON Jerzego Szmajdzińskiego, szefa WSI gen. Marka Dukaczewskiego oraz Szefa Generalnego Zarządu Dowodzenia i Łączności gen. Stanisława Krysińskiego „Aneksu do Koncepcji rozwoju systemów ochrony kryptograficznej w resorcie Obrony Narodowej”. Dokument ten pozwalał na ominięcie  obowiązujących w tym czasie przepisów w procedurze akredytacji urządzeń kryptograficznych oferowanych przez firmę i wygranie przez nią ważnego przetargu na budowę systemu teleinformatycznego. Ze szkodą dla wojska stosowano procedurę zakupów „z wolnej ręki” i dzielono przetargi celem obejścia przepisów. Zazwyczaj nie publikowano ogłoszeń w „Biuletynie Zamówień Publicznych”, a ograniczano się do wysyłania zaproszeń przetargowych do kilku zaprzyjaźnionych firm.
 
Na stronie 147 Raportu można przeczytać: „W tym kontekście istotna jest przekazana Komisji Weryfikacyjnej informacja, dotycząca nieformalnej grupy wewnątrz WSI, powiązanej z gen. Dukaczewskim. [...] Powstało nie podlegające żadnej kontroli „grono” osób wspierających i osłaniających swoje działania.”
 
W sprawie działań związanych z przetargami oraz działaniami nielegalnego lobby na rzecz owej spółki złożono kilka zawiadomień o popełnieniu przestępstwa. Postanowieniem Prokuratora Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie – ppłk Janusza Wójcika z dn. 4.06.2009 roku syg.akt PO.Śl. 84/05 wszystkie postępowania „w sprawie przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych [...] w związku z zakupem urządzeń oraz sprzętu spółki...”  zostały umorzone z uwagi, iż „czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego”, zaś śledztwo „w sprawie działającej w okresie od 01.01.2000 r. do 12.02.2007 r. w Warszawie zorganizowanej grupy przestępczej, składającej się z oficerów pełniących służbę w Sztabie Generalnym WP oraz strukturach Ministerstwa Obrony Narodowej RP oraz współdziałających z nimi osób cywilnych, którzy to mieli na celu popełnianie przestępstw w związku z nabywaniem sprzętu na potrzeby Sil Zbrojnych RP od spółki...” umorzono, ponieważ zdaniem Prokuratury „brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie zaistnienia przestępstwa”.
 
 
 
Firmy specjalnego znaczenia”.
 
 
 
Dziś we władzach spółki „SILTEC” – bo o niej mowa - na stanowisku wice prezesa znajdziemy płk Janusza Zwolińskiego – do 2001 roku dyrektora Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych MON, któremu bezpośrednio podlegała kontrola nad przetargami.
 
Niektóre z osób działających dziś w SILTEC, jeszcze do niedawna można było znaleźć w firmie Halex Holding S.A. Ta nazwa mówi dziś niewiele, jednak przed kilkoma laty właściciel spółki Roman Niemyjski zasłynął siedmioma wyrokami sądowymi, w tym za oszustwa i spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, a sama spółka miała niezwykle ciekawe koneksje. Śledztwo dziennikarskie, prowadzone wówczas przez „Rzeczpospolitą” wykazało zadziwiającą drogę kariery właściciela holdingu. W latach 80. Niemyjski pracował jako górnik w kopalni, doszedł tam do stanowiska nadsztygara. Po 1989 r. zajął się handlem. Jako pierwszy woził do Polski syberyjski węgiel. W połowie lat 90. kontrolował prawie cały import węgla do Polski. Zbankrutował, gdy Ministerstwo Gospodarki w 1999 r. wprowadziło ograniczenia importu węgla. Kiedy Niemyjski przeniósł interesy do Warszawy, związał się z Instytutem Problemów Strategicznych, w którym przed wyborami 2001 r. przygotowywano plan czystek w UOP. Wśród jego założycieli byli ludzie z pierwszego szeregu SLD: Zbigniew Siemiątkowski, Jerzy Jaskiernia, Andrzej Kapkowski, Zbigniew Sobótka. Niemyjski prowadził również interesy z byłym skarbnikiem lewicy Wiesławem Huszczą, a jego dobrym znajomym miał być Ludwik Michalak, pseudonim „Ludwik”, rezydent gangu pruszkowskiego na Wybrzeżu, ścigany listem gończym za zbieranie haraczy z automatów do gry.
 
W 2003 r. przez holding Niemyjskiego przewinęli się m.in: płk Piotr Zaskórski (b. szef Departamentu Polityki Zbrojeniowej MON), płk Janusz Zwoliński (b. szef Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych), gen. Waldemar Skrzypczak (wówczas jeszcze dowódca XI Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu), ppłk Włodzimierz Rybak (pracownik Wojskowej Agencji Mieszkaniowej). Jak informowały media – płk Zwoliński zaprzeczał, że był w spółce, podobnie gen. Skrzypczak. Żaden z nich nie miał bowiem zgody przełożonych na działalność w Halex Holding. Ich nazwiska figurują jednak w Krajowym Rejestrze Sądowym. W spółce często widywano emerytowanego generała Zenona Poznańskiego, absolwenta moskiewskiej Akademii Obrony im. Woroszyłowa, doradcę Samoobrony, współzałożyciela (z gen. Dukaczewskim) stowarzyszenia PROMILITO. Jednym z założycieli holdingu był płk Tadeusz Pańczyk z Departamentu Kadr MON. Innym – Bolesław Borysiuk, w czasach PRL-u członek władz Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, doradca spółki ART. B  od spraw ZSRR, kandydat Samoobrony na ministra spraw wewnętrznych.
 
W radzie nadzorczej Halex Holding S.A zasiadali  m.in. Jolanta Kłosińska (żona płk. Krzysztofa Kłosińskiego, szefa Zarządu III WSI), Marianna Kapkowska (żona Andrzeja Kapkowskiego, b. szefa UOP), Shik Kima (doradca ambasadora Korei w Polsce) oraz dwóch białoruskich dyplomatów, podejrzewanych o bliskie związki z KGB.
 
Fakt, że w tego rodzaju spółkach przewijają się oficerowie LWP oraz ludzie Wojskowych Służb Informacyjnych nakazuje dostrzegać w nich „firmy specjalnego znaczenia”, działające według kryteriów niedostępnych dla innych podmiotów gospodarczych.
 
Raport w Weryfikacji WSI, wśród wysokich rangą dowódców wojska, zaangażowanych w działalność nielegalnego lobby na rzecz SILTEC, wymienia gen. Henryka Tacika, absolwenta Akademii Sztabu Generalnego w Moskwie – ówczesnego przedstawiciela Polski przy Komitecie Wojskowym NATO. Dziś Henryk Tacik jest wiceprzewodniczącym Rady Nadzorczej MAW Telecom Intl S.A – spółki, która w kwietniu 2009 roku, w konsorcjum z  firmą Polit-Elektronik,  reprezentującą przemysł rosyjski wygrała przetarg MON na ostatni remont samolotu TU-154M. Po wyeliminowaniu firm Metalexport-S oraz Bumar  komisja MON przyjęła jako jedyną ofertę MAW Telecom Intl. i Polit-Elektron. Wbrew wcześniejszym praktykom, remont samolotu powierzono spółce „Aviakor” z Samary, której prezesem jest zięć byłego prezydenta Rosji.
 
Firma MAV w 2007 roku wyposażyła BOR w radiotelefony z funkcją szyfrowania, a w 2008 zawarła kontrakt na dostawę Mobilnego Zestawu Rozpoznania Radioelektronicznego - SIGINT , systemu VCS dla Sił Powietrznych oraz systemu TACAN dla Marynarki Wojennej. W 2009 roku, prócz kontraktu na remont rządowych Tupolewów firma otrzymała m.in. kontrakt na dostawę mobilnego systemu łączności radiowej dla Żandarmerii Wojskowej oraz na dostawę dwóch mobilnych systemów nawigacyjnych TACAN dla Sił Powietrznych.
 
 
 
SILTEC bierze wszystko.
 
 
 
W przypadku spółki SILTEC mamy do czynienia z innym, szczególnym zakresem działalności, jakim jest budowa urządzeń i systemów specjalnych przeznaczonych dla wojska, w tym certyfikowanych urządzeń kryptograficznej ochrony informacji niejawnych. Specjalnością SILTEC są urządzenia klasy  Tempest, czyli budowane zgodnie z technologią pozwalającą na stworzenie tzw. bezpiecznych stanowisk, zabezpieczonych przed podsłuchem elektronicznym. Chodzi głównie o urządzenia informatyczne (jak komputery), w których przepływ danych generuje promieniowanie elektromagnetyczne o określonej częstotliwości. Emisja promieniowania odbywa się poprzez monitor, ale również przez kable, gniazda, porty, drukarki czy skanery. Sygnał jest także emitowany do sieci energetycznej, z której komputer jest zasilany. Każdy z tych sygnałów niesie ze sobą informację, które można przechwycić i odczytać, nawet z odległości kilkuset metrów. Zabezpieczenia przed tego rodzaju wyciekiem danych, budowane według amerykańskiej normy Tempest stosowane są przez służby na całym świecie.
 
Oczywiście, tylko służby specjalne wydają odpowiednie certyfikaty na budowę i eksploatacje urządzeń ochrony elektromagnetycznej, zatem tylko „firmy specjalnego znaczenia” mają szansę uzyskać intratne zamówienia od wojska.
 
SILTEC produkuje urządzenia klasy Tempest, a od 4 czerwca 2009 roku posiada certyfikat Służby Kontrwywiadu Wojskowego na „wykonywanie badań w zakresie bezpieczeństwa emisji urządzeń przetwarzających informacje niejawne, w procesach certyfikacji tych urządzeń, prowadzonych przez Jednostkę Certyfikującą BBTI SKW”. Oznacza to, że w laboratoriach SILTEC badane mogą być urządzenia służące przetwarzaniu tajnych informacji.
 
Od tego czasu, (a przypomnę, że również 4 czerwca 2009 roku Prokuratura Wojskowa umorzyła postępowania w sprawie SILTEC) firma ta wygrywa wszystkie przetargi na sprzęt klasy Tempest organizowane przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Dostawy komputerów, laptopów, skanerów, drukarek i terminali dla SKW są wyłączną domeną spółki SILTEC. Od 21 lipca 2009 roku SILTEC wygrała łącznie 7 przetargów organizowanych przez kontrwywiad wojskowy.
 
Ale, nie tylko w SKW i nie tylko w zakresie urządzeń komputerowych. Już w sierpniu 2009 firma wygrała przetarg na zakup i dostawę „urządzeń teleinformatycznych w wykonaniu specjalnym” dla Służby Wywiadu Wojskowego, a 25 września podpisała umowę na zakup i dostawę hełmów balistycznych dla SWW w trybie postępowania negocjacji z kilkoma wykonawcami.
 
Kilka dni później, 29 września  firma w trybie negocjacji z jednym wykonawcą otrzymała od MON zamówienie na dostawę urządzeń kryptograficznych TCE 621, a w listopadzie wygrała przetarg ogłoszony przez Ministra Obrony Narodowej na dostawę zestawów lornetkowych, dalmierza laserowego, wskaźników laserowych światła widzialnego oraz wskaźników laserowych/podświetlaczy celów, o ogromnej wartości  3.396.432, – zł., w którym była jedynym oferentem. 
 
W grudniu 2009 roku SILTEC, występując również jako jedyny oferent wygrała przetarg na zakup drukarek i skanerów klasy Tempest organizowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, a kilka dni później  została  dostawcą zestawu urządzeń do ochrony informacji niejawnych i  zestawu urządzeń do prezentacji multimedialnych dla Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
 
Nietrudno dostrzec, że dobra passa spółki w zakresie przetargów dla wojska i urzędów centralnych  ma związek z  umorzeniem prokuratorskich śledztw. Zapewne, na zasadzie zbiegu okoliczności w tym samym okresie, bo we wrześniu 2009 roku opublikowany został „List byłych szefów Wojskowych Służb Informacyjnych”, w którym oficerowie WSI „kierowani troską o bezpieczeństwo Sił Zbrojnych i obronność RP” zwrócili się z apelem „do właściwych władz RP o jak najszybsze uporządkowanie spraw, związanych z działalnością wojskowych służb specjalnych”, przypominając, że przestępczej działalności WSI „do dziś nie potwierdzono w zarzutach prokuratorskich, aktach oskarżenia, czy wyrokach sądów”. Zawarta w „Liście” krytyczna ocena działalność obecnych służb wojskowych, sprowokowała natychmiastową reakcję  Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego płk Janusza Noska, który „w nawiązaniu do oświadczenia byłych Szefów zniesionych w dniu 30 września 2006 roku Wojskowych Służb Informacyjnych” zapewnił o prawidłowym funkcjonowaniu nowych formacji wojskowych.
 
 
 
Rozpalona inwencja oficerów WSI.
 
 
 
W publikacjach zatytułowanych „Nasze zdanie o Raporcie z likwidacji WSI” zamieszczanych na stronie internetowej stowarzyszenia „SOWA”, fakt umorzenia śledztw w sprawie SILTEC przywołuje się jako koronny argument przeciwko tezom Raportu z Weryfikacji. Ta sprawa szczególnie rozpala inwencje oficerów byłych WSI, gdy w związku z zarzutami o istnienie grupy przestępczej lobującej na rzecz SILTEC twierdzą, iż „autor „Raportu” przekroczył uprawnienia nadane mu w art. 70a cytowanej już ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r. oraz nie dopełnił obowiązków należytej staranności przez co naraził na szkodę interes obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych RP oraz interes zatrudnionych w nich oficerów”. Wszystko dlatego, że  długotrwałe śledztwo prokuratury nie potwierdziło podejrzeń autora Raportu”.
 
Dziś nikt już nie postawi tezy, iż wygrane przetargi spółki SILTEC mogą mieć związek z odzyskiwaniem wpływów środowiska byłych WSI lub są wynikiem działań lobby wojskowego. Wbrew obawom prezesa SILTEC Andrzeja Bartnika, wyrażonych w piśmie z 20 marca 2007 roku do ówczesnego Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej Szefa SKW Antoniego Macierewicza, wydaje się, iż umieszczenie nazwy spółki w Raporcie nie spowodowało „obniżenia reputacji firmy i nie przyniosło jej wymiernych strat”. Zaufanie, jakim Służba Kontrwywiadu Wojskowego darzy dziś SILTEC sprawia, iż staje się ona wiodącym dostawcą specjalistycznych urządzeń dla wojska i urzędów centralnych. Podobnym zaufaniem ministerstwa ON cieszą się inne „spółki specjalnego znaczenia”, w których spotykamy grono zawsze tych samych oficerów.
 
Faktem jest, że okres poprzedzający tragiczne zdarzenia z 10 kwietnia upłynął na zacieśnianiu współpracy wojskowych służb z firmami rekomendowanymi w przeszłości przez WSI lub takim, w których władzach zasiadają wojskowi rodem z LWP. W sprawach przetargów organizowanych przez MON, można byłoby postawić wiele pytań, jak choćby o to - jakie kryteria zdecydowały o wyborze firm MAW Telecom International i Polit-Elektronik w przetargu na remont Tu 154, lub – co sprawiło, że w początkach 2010 roku SKW wyraziła szczególne zainteresowanie sprzętem klasy Tempest ? W kontekście troski, jaką wobec działalności służb wojskowych wyrażali byli szefowie WSI, warto też pytać o wypełnienie przez  SKW zadań związanych z zabezpieczeniu prezydenckiej wizyty w Katyniu oraz rolę tej służby w procesie wyjaśniania przyczyn smoleńskiej tragedii. 
 
 
 
 
Artykuł opublikowany w nr.34 Gazety Polskiej z dn. 25 sierpnia.
http://bezdekretu.blogspot.com/2010/08/przetargi-specjalnego-znaczenia.html
Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Goethe

1. @Redakcja BM24 & A. Ścios

Z reguły komentuję notki pana A. Ściosa, jako bardzo istotne a i ciekawe , uwidaczniające to co przeważnie umyka. Nie mniej z uwagi na to że nie piszę już na S24, i bywam tam niezmiernie rzadko (wyłącznie w wypadku zapoznania się z ważnym wpisem) ograniczam się do przedstawienia swego zdania na forum BM24 . Tym razem jednak ograniczę się tylko do gratulacji dla wnikliwości... Sam znam niektóre z wymienionych osób osobiście.
Co uniemożliwia mi bezstronność w ocenie ... Jednakże chciałbym zauważyć iż schemat przedstawiony w tekście nie dotyczy li tylko tej grupy,. Jest to ekonomiczno-polityczna wojna o wpływy,Zaraz po zablokowaniu przez "Nowych" miejsce po tych spółkach zajęła druga grupa . Wiec nie dziwi mnie że, teraz gdy znowu "Starzy" przejęli kontrolę i nastąpiła ponowna zmiana...Obydwie strony niestety nie są kryształowe...dla rzetelnego rozpatrzenia problemu nalezy uwzględnić działania drugiej strony (względem prawa i obowiązujących norm) ..dopiero wtedy wydaje się opis i ocena będzie bezstronna ...a tak to ....?

Goethe..."Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest...",JVG

avatar użytkownika amica

2. Katastrofa

Też zwróciłam uwagę, że po informacji w Rzepie, że nasz kontrwywiad ma dane nt. parametrów lotu i nasłuch rozmów, a nagle wszyscy zaczęli udawać, że nic takiego nie istnieje. Poza tym jasne, że satelity fotografują cały czas i ktoś to rejestruje pewnie w USA i w Niemczech i nie tylko i jestem równie pewna, że w tym samolocie były pluskwy dobrze jeżeli tylko rosyjsko-polskie. A ponieważ systemy nie są szczelne jestem dziwnie pewna, że ten feralny lot był przedmiotem analiz w Polsce, Rosji i kilku krajach poza tym. Z całą pewnością prezydent i dowódcy mieli kody (takie są procedury) i z całą pewnością wszyscy zainteresowani nie wierzą ani w jedno słowo Anodiny i dobrze wiedzą co się tam stało. I nie jest to ani prezydent, ani naciski, ani pogoda ani piloci, bo inaczej skrzynki byłyby nazajutrz w Polsce, może ogóny bałagan i niekompetencja, ale pewniej nie do9 końca naprawiony przez MAK silnik. A muszą być naciski na nasze służby skoro udajemy jak mudajemy