Miller i Kopacz zaproszeni przez zespół smoleński

avatar użytkownika Maryla

Z posłem Jarosławem Zielińskim (PiS), członkiem parlamentarnego zespołu smoleńskiego, rozmawia Zenon Baranowski

Jakie będą kolejne działania zespołu?
- Podsumowaliśmy nasze dotychczasowe działania i postanowiliśmy realizować wcześniejsze plany. Będą kolejne spotkania, będziemy zapraszać kolejne osoby. Zarówno spośród członków rodzin ofiar, ale także inne osoby, które mają dużą wiedzę, myślę tutaj o ministrze Edmundzie Klichu, Jacku Sasinie z Kancelarii Prezydenta. Także cały szereg innych osób z rządu, ale to raczej od września, po sezonie urlopowym. Istnieje m.in. potrzeba zaproszenia minister Ewy Kopacz, premiera Donalda Tuska, Tomasza Arabskiego. To osoby, które mają dużo do powiedzenia.

Sądzi Pan, że to się uda. Do tej pory politycy Platformy dosyć krytycznie oceniali powstanie i działanie zespołu.
- Zobaczymy. Zespół działa z dużym rozmachem i skupia dużą grupę parlamentarzystów. Stawia publicznie pewne pytania i do tego strona rządowa musi się odnieść. Nie wiem, czy takie lekceważenie będzie dobrze służyło Platformie Obywatelskiej i rządowi. Sądzę, że lepiej będzie służyło przychodzenie na takie spotkania, tak jak przyszli prokuratorzy na spotkanie komisji sprawiedliwości.

Członkowie zespołu zadali wówczas wiele pytań...
- My tam byliśmy jako członkowie zespołu, zadawaliśmy pytania, a prokuratorzy odpowiadali na nie. Nie było wątpliwości, że jesteśmy członkami zespołu, a nie komisji. Skorzystaliśmy z formuły otwartości komisji, przyszliśmy i nikt nie kwestionował prawa zadawania pytań. Co za różnica, czy rozmawiamy podczas posiedzenia komisji, czy podczas posiedzenia zespołu, który również jest umocowany tak jak komisja, w regulaminie Sejmu. Nie jest to zespół klubowy, ale parlamentarny. To będzie istotny sprawdzian dla przedstawicieli rządu, czy chcą rozmawiać z nami i szukać razem z nami prawdy, czy chcą coś ukrywać, unikać tego.

Minister Jerzy Miller zapowiada za kilka tygodni koniec prac rosyjskiego MAK.
- Nie raz były takie zapowiedzi. Nic z tego nie wychodziło. Najpierw bardzo pośpiesznie i pochopnie MAK wypowiedział tezy, które potem nie mogły zostać potwierdzone, bo nie mogły być potwierdzone, zwłaszcza te o winie pilotów. Od tego czasu ujawniono najróżniejsze okoliczności, które każą znacznie szerzej spojrzeć na okoliczności katastrofy, niż tylko apriorycznie zakładać winę pilotów, którzy nie mogą się bronić. Gdyby jakieś rewelacyjne informacje MAK posiadał, to by je ogłosił. A tego nie zrobił. Nas chciano zadowolić jakimiś fragmentami nagrań i jakimiś kopiami. Nadal nie mamy oryginałów czarnych skrzynek, a polscy eksperci - jak się okazuje - odczytali więcej fragmentów nagrań niż Rosjanie. To jest pytanie, czy Rosjanie rzeczywiście nie odczytali, czy ich nie chcieli przekazać. Czekamy na to, co jest na tych 16 sekundach przywiezionych później. Chcemy poznać wreszcie pełne nagarnia z oryginałów czarnych skrzynek.
Ma miejsce cały szereg najróżniejszych kombinacji wokół tej sprawy. Powstanie zespołu powoduje, że siłą rzeczy jest ich mniej.

Jakie Pan widzi efekty powstania zespołu?
- Powstanie zespołu już spowodowało bardzo określone skutki. Niektóre sprawy zostały odsłonięte, które przedtem były ukrywane. Na przykład okazało się, że tak dobrze nie jest z tą współpracą z Rosją, z przekazywaniem dokumentów, których nie otrzymujemy. Nie wygląda ona tak dobrze, jak zapewniał nas o tym Donald Tusk i kazał nam w to wierzyć.

Komisja sprawiedliwości odrzuciła w piątek wniosek o wystąpienie o przejęcie rosyjskiego dochodzenia.
- Komisja głosami Platformy Obywatelskiej znowu to odrzuciła, tak jak poprzednio nie skłonił się ku temu rząd. Teraz to odrzucenie jest bardziej groźniejsze, bardziej cyniczne. Od tego czasu ujawniono bowiem wiele nieprawidłowości.

Konstantin Kosaczow, szef komisji spraw zagranicznych rosyjskiej Dumy, mówi, że przekazywanie dokumentów to przejaw dobrej woli strony rosyjskiej...
- Poprzez takie wypowiedzi odsłania się prawdziwe oblicze rosyjskich instytucji i Rosji jako państwa, które nie jest państwem UE i stosuje zupełnie inne normy. To rodzi podejrzenia, że Rosja nie chce wyjaśnić prawdy na temat przyczyn katastrofy, tym bardziej że cały szereg wątków kieruje uwagę w stronę Rosji. Chodzi o kwestie związane z wyposażeniem lotniska czy późniejszych działań z zabezpieczeniem miejsca katastrofy, które zrównano spychaczami, wycięto drzewa. Niszczenie rzeczy osobistych i ubrań. To wyraźnie wskazuje na zacieranie śladów. A Polska milczała. Nie możemy ufać stronie rosyjskiej, tym bardziej że mamy ku temu powody.

Dziękuję za rozmowę.

 

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=106708

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz