W poszukiwaniu utraconego ojca

avatar użytkownika Dariusz Zalewski
Skoro nie ma już tak naprawdę matki i ojca, bo ojcowie stają się jedynie “duplikatami matek”, wówczas argument o potrzebie wychowywania dzieci przez obojga rodziców różnych płci traci na wyrazistości. W takiej sytuacji przynajmniej teoretycznie “wystarczą” dwaj wrażliwi “tatusie” o matczynych cechach. Taki związek będzie uważany nawet za “lepszy”, gdyż będzie wolny od tradycyjnie męskiego archetypu kulturowego opartego na walce.

W dawnych społeczeństwach ojciec uczył syna sztuki myśliwskiej, przyuczał do rzemiosła lub prac polowych. Obecnie tę rolę przejęła na ogół szkoła, czasami media. Wykonujący najemną pracę poza miejscem zamieszkania nie ma kiedy pokazać synowi w czym naprawdę jest dobry, zademonstrować swoich umiejętności czy wiedzy zawodowej (fakt ten odnotowuje o. Józef Augustyn SJ).

Jednocześnie syn dzięki mediom, a głównie poprzez obcowanie codzienne z internetem, dorasta w przekonaniu, że nie są mu już potrzebne rady ojca. Wpisując bowiem odpowiednie słowa w wyszukiwarkę natychmiast otrzymuje poszukiwaną odpowiedź. Tym samym zastępuje ona ojca, który przestaje mu być potrzebny.

Co więcej, mężczyzna - inaczej niż przed wiekami - nie utrzymuje już samodzielnie rodziny (pracują oboje z żoną). W nowych warunkach społeczno-cywilizacyjnych jest skazany na powielanie tradycyjnie kobiecych ról w domu (zmywanie, sprzątanie, opieka nad małymi dziećmi itp.), bo innych tak naprawdę nie ma. Taka sytuacja utrzymuje go w stanie ciągłej frustracji. W efekcie staje się nerwowy i wiecznie rozdrażniony. Amerykański poeta i eseista Robert Bly (zresztą lewicowiec) określi go mianem „niezdecydowanego słabeusza” czy “zrzędnego durnia”.

Gdy jeszcze żona zarabia więcej od męża, wykonując równocześnie większość prac domowych, to taki układ wcześniej czy później musi generować konflikty. Ojciec staje się kimś w rodzaju “domowego trutnia”. Czy dorastający syn w takich warunkach ma szansę poznać na czym polega wyjątkowość męstwa i ojcostwa?

Społeczności się organizują

Na usprawiedliwienie mężczyzny można powiedzieć, iż ów patologiczny stan nie wynika bezpośrednio z jego winy, lecz raczej jest pochodną rewolucji społecznych i przemian cywilizacyjnych ostatnich stuleci. Zachwianie jego pozycji we współczesnej rodzinie rodzi reakcję świadomych nowej sytuacji środowisk chrześcijańskich i konserwatywnych. Instytut Edukacji Narodowej z Lublina wydał  książkę amerykańskiego autora Roberta Lewisa, pt. “Warto być rycerzem” (Lublin 2009). Praca nawiązuje do ideałów rycerskich w wychowaniu i namawia ojców do prowadzenia swoich synów właśnie w tym duchu. Lewis jest założycielem tzw. Bractwa Mężczyzn - organizacji mającej swoje agendy w wielu krajach świata. Pierwsze grupy powstały w 1990 roku, a dzisiaj Bractwo skupia już około 15 tyś. grup.

W Ameryce funkcjonuje również założone przez Kena Canfielda Narodowe Centrum Na Rzecz Ojcostwa. Centrum jest odpowiedzią na marginalizowanie roli ojca we współczesnym świecie. Owo marginalizowanie nie wynika li tylko ze wspomnianej na wstępie zmiany ról społecznych kobiet i mężczyzn, ale jest również pokłosiem dużej liczby rozwodów, prowadzących do rozdzielenia dzieci od ojców, co w konsekwencji prowadzi do nawarstwiania się problemów wychowawczych. Jednocześnie trzeba mieć świadomość, iż wielu naturalnych ojców nie wywiązuje się właściwie ze swoich obowiązków.

W tych warunkach rola Centrum w przywracaniu świadomości o znaczeniu ojcostwa wydaje się być nieoceniona. Zajmuje się ono przede wszystkim badaniami problemu i szkoleniami skierowanymi do mężczyzn. Wedle danych, podanych na stronie internetowej tejże instytucji, działalnością kursoryczną objęto rocznie około 1 miliona osób.

W Polsce do ideałów Centrum Na Rzecz Ojcostwa nawiązuje Inicjatywa Tato.Net, która postawiła sobie za cel zwrócenie uwagi społeczeństwa na jakość relacji między ojcem a synem. Inicjatywa organizuje konferencje, warsztaty i szkolenia skierowane do ojców, wskazując im jak układać wzajemne relacje w rodzinie.

W naszym kraju istnieją także inne środowiska skupiające się na podobnej problematyce, jak na przykład katolicki Ruch Mężczyzn św. Józefa. Można zauważyć także szereg nowych wydawnictw dostrzegających wagę omawianego problemu. W tym kontekście, oprócz wspomnianej już książki Roberta Lewisa, wydanej przez Instytut Edukacji Narodowej z Lublina, warto odnotować prace o. Józefa Augustyna SJ na ten temat.

Wzorzec ojcostwa

Odkrycie i opisanie ideału ojcostwa we współczesnych warunkach społeczno-ekonomicznych jest zadaniem niezwykle istotnym. Wiąże się ono bezpośrednio z odbudowaniem tożsamości i poczucia wartości mężczyzny, tak istotnych dla formowania synów, ale i ogólnego poprawienia kondycji rodziny.

Gdzie zatem leży klucz do wypracowania nowego modelu ojcostwa? Istnieje pewien naturalny ideał męstwa, który nie ulega zmianie pod wpływem epok i trendów. Mogą zmieniać się niektóre zewnętrzne formy wyrażania męstwa, ale nie ono samo. O ile na przykład rycerz zajmował się kiedyś głównie walką zbrojną, to w czasach pokoju reprezentowany przez niego ideał (czyli gotowość do oddania życia za Boga, Ojczyznę, bliźnich) jest oczywiście aktualny, ale pozostaje niejako w zawieszeniu. Przyjmuje raczej formę ofiary duchowej.

Prawdą jest, że ojciec nie przyucza dzisiaj dziecka do zawodu, że krócej z nim przebywa, że musi konkurować z internetem (jeśli chodzi o wiedzę). Niemniej może zawsze zaimponować synowi pewną postawą i mądrością życiową, zachowując przy tym typowo męskie cechy osobowości, jak: waleczność, nieustępliwość czy powściągliwość w okazywaniu emocji.

Przekładając to na język etyki klasycznej konieczne jest, aby wypracował w sobie powinien określony kanon tradycyjnych cnót, które najlepiej odwzorowują jego męski charakter. Wśród nich należy wyróżnić przede wszystkim: męstwo, wielkoduszność, odwagę cywilną, roztropność, wytrwałość, stałość, pracowitość, opiekuńczość, zaradność. Cnoty te można praktykować w każdej epoce niezależnie od sytuacji społeczno-gospodarczej czy kondycji rodziny.

W gronie wymienionych cnót jest jedna, która najlepiej nadaje się do wyakcentowania charakteru męskiego w obecnych warunkach cywilizacyjno-kulturowych. Chodzi o trochę zapomnianą współcześnie cnotę wielkoduszności (z grecka nazywaną megalopsychią dosł. “wielka dusza”). Na niej warto skupić szczególną uwagę w omawianym kontekście. Wielkoduszny widzi rzeczy niedostrzegalne dla innych, kieruje się nadzieją i dąży do osiągnięcia miary wyznaczonej przez Boga, ale – to ważne - tej miary nie przekracza. Można powiedzieć, że jest “realistą na krawędzi”. Jego realizm jest ryzykowny przez to, że porywa się na zadania trudne. Dąży do określonych celów w taki sposób, że poprzez swoją energię życiową, zapał, charakter, mądrość i roztropność w wynajdywaniu środków, osiąga zakładane cele. Często wbrew pesymizmowi zewnętrznych obserwatorów.

Posiadanie przez ojca tej cnoty sprawi, że będzie on tym, który słowami “wszystko dobrze się ułoży”, wytrwałością i pomysłowością w wyszukiwaniu rozwiązań, wejdzie w rolę ostatecznej instancji, czyli tego, na którym w trudnych sytuacjach można polegać (który zawsze pomoże, doda otuchy). A wtedy, w zasadzie wykona swoje podstawowe zadanie - utrzyma przywództwo duchowe w rodzinie, zapewniając jej bezpieczeństwo w wymiarze psychicznym; nawet jeśli nie będzie jej jedynym żywicielem. (Nie znaczy to oczywiście, że nie powinien starać się zapewnić własnej rodzinie bezpieczeństwa materialnego.)

Rycerska sztuka wychowywania syna

Wypracowując powyższe cnoty będzie mógł przekazać synom wzorzec męskości wraz z określonym kodeksem postępowania. Ale to nie wszystko. Robert Lewis twierdzi, że wychowanie syna przez ojca powinno zmierzać do czegoś więcej: do przekazania chłopcom - jak się wyraża - “transcendentalnej idei”. Dlatego nie wystarczy: odrabianie z dzieckiem lekcji, spędzanie czasu w domu czy czytanie bajek przed zaśnięciem. Trzeba jeszcze wyrobić w dorastającym synu przekonanie o tym, czym tak naprawdę jest męstwo i ojcostwo?

Autor wspominanej wyżej książki, pt. “Warto być rycerzem”, proponuje przywrócenie w wychowaniu chłopców rytuałów akcentujących moment stawania się przez nich mężczyznami. W tradycyjnych kulturach takie rytuały były powszechne i wyrażały się na przykład poprzez pasowanie na wojownika czy rycerza. Lewis uważa, że współczesny świat wyzbył się rytuałów i przez to (między innymi) nie jest odpowiednio zaznaczony w wychowaniu chłopców pierwiastek męski. Otrzymanie dowodu osobistego czy prawa jazdy nie wypełnia bowiem warunków klasycznego rytuału. W związku z tym autor proponuje przywrócenie dawnych rytuałów rycerskich i włączenie ich w wychowanie synów (oczywiście odpowiednio je uwspółcześniając).

Odrzucić ideologizację ojcostwa

Jak już wspomniano na wstępie, dwudziestowieczna psychologia wraz z modnymi nurtami politycznej poprawności ostatnich dekad, usiłuje zmienić model ojcostwa, a właściwie całkowicie go zniszczyć. Zazwyczaj kreuje się wizerunek mdławego i sentymentalnego tatusia, przypominający niedoskonałą kopię matki. Ten nowy, ojciec ma być przede wszystkim “czuły i wrażliwy”, czyli ma powielać kulturowe archetypy kobiece. Oczywiście wszelka przesada jest niebezpieczna. Ojciec zimy i emocjonalnie odległy staje się wypaczeniem ojcostwa, ale równocześnie, gdy powiela w swej emocjonalności matkę, wypacza go tym bardziej.

Sprowadzanie jego zadań do spełniania roli drugiej mamy, „czułej i przytulającej” oraz krzątającej się przy zlewozmywaku, wpisuje się w linię propagandową środowisk feministycznych. Rozmycie płci i sfeminizowanie mężczyzny prowadzi bowiem do przerwania transmisji kulturowej określonych postaw definiowanych dotychczas jako męskie. Wschodzące pokolenia będą wtedy dorastały bez rozróżnienia i wyakcentowania tego, co typowo męskie i typowo kobiece. Zjawiska te zresztą w dużym stopniu już mają miejsce.

Takie okrojenie syna z tego co typowo męskie w jego psychice, ograniczające go tylko do bycia “wrażliwym”, “współczującym”, “otwartym na inność”, sprzyja także utrwalania ideologii lansowanych w ostatnim czasie przez środowiska homoseksualne, które zmierzają na przykład do legalizacji związków jednopłciowych. Skoro bowiem nie ma już tak naprawdę matki i ojca, bo ojcowie stają się jedynie “duplikatami matek”, wówczas argument o potrzebie wychowywania dzieci przez obojga rodziców różnych płci traci na wyrazistości. W takiej sytuacji przynajmniej teoretycznie “wystarczy” już dwóch wrażliwych “tatusiów” o matczynych cechach. Nowy związek będzie uważany nawet za lepszy, gdyż wyzbyty z tradycyjnie męskiego pierwiastka opartego na walce.

* * *
Problem, jak widać ma doniosłe znaczenie wychowawcze i społeczne. Jego rozwiązanie niesie daleko idące konsekwencje dla funkcjonowania społeczeństw w przyszłości. Mamy do czynienia z rewolucją społeczną, ale nie można zapominać, iż jest to również rewolucja moralna. Następuje tu zetknięcie zjawisk obyczajowych (funkcjonowanie ojca w rodzinie), moralnych (próby zmiany modelu rodziny przez środowiska homoseksualne) i politycznych (choćby reformy lansowane przez grupy feministyczne).

Obrona powinna polegać na kontrrewolucyjnych działaniach w wymienionym obszarze. Jeśli nawet w danym momencie historycznym słabsze są możliwości skutecznych oddziaływań stricte politycznych, to zawsze środowiska konserwatywne i katolickie mogą organizować się i wpływać na zmianę świadomości społecznej, choćby poprzez pracę w ramach stowarzyszeń i propagowanie tradycyjnych wzorów ojcostwa.

Przytoczone wyżej przykłady takiej działalności są dowodem na to, że odzyskanie swojej tożsamości przez zagubionych ojców jest nie tylko konieczne, ale również możliwe.


1 komentarz

avatar użytkownika manna

1. Autorze,

bardzo się cieszę, że trafilam na ten blog. Będę sobie pomalutku czytać kolejne teksty. Inspirujące są!

Serdecznie...