'Krwawa Pascha' doktora Ariela Toaffa, Izrael Szamir

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

Część pierwsza,
 

W losie włoskiego Żyda, doktora Ariela Toaffa, połączyły się krew, zdrada, męki i, na koniec, kapitulacja. Jego, wraz z jego historią, mogłoby stworzyć pióro jego znakomitego ziomka Umberto Eco. Doktor Toaff dokonał odkrycia, które go przestraszyło, lecz mężnie kontynuował rozpoczętą pracę. Potem żydowska społeczność wpłynęła na niego na tyle zdecydowanie, że załamał się i został zmuszony do pokajania i wyrzeczenia się. Wszystko to zdarzyło się nie w średniowieczu, lecz w nasze dni.
 
 
 
Ariel Toaff urodził się w rodzinie głównego rabina Rzymu. Będąc profesorem religijnego uniwersytetu żydowskiego „Bar-Ilan”,znajdującego się w okolicach Tel Avivu, zyskał sławę dzięki fundamentalnym badaniom średniowiecznej historii Żydów. Trzytomowa praca Toaffa „Miłość, praca i śmierć” (podtytuł „Życie Żydów w średniowiecznej Umbrii”) jest prawdziwą encyklopedią tego stosunkowo wąskiego tematu. Pracując nad książką, uczony odkrył, że średniowieczne gminy Żydów aszkenazyjskich w północnych Włoszech praktykowały szczególnie okrutną formę ofiarowywania ludzi. Czarownicy i ich wspólnicy łapali i zabijali chrześcijańskie dzieci, a krew ich wykorzystywali w magicznych rytuałach, starając się sprowadzić ducha zemsty na znienawidzonych Gojów.
 
W szczególności, uczony zajął się sprawą św. Szymona z Trydentu. Tego dwuletniego chłopczyka z włoskiego miasteczka Trydent w roku 1475, w przeddzień żydowskiej Paschy, kilku aszkenazyjskich Żydów uprowadziło z domu. Nocą złoczyńcy zabili dziecko. Spuścili z ciała krew, przebili je gwoździami i ukrzyżowali głową w dół, wołając: „Niech zginą wszyscy chrześcijanie na lądzie i na morzu!”. W ten prymitywnie dosłowny sposób świętowali oni swoją Paschę – archaiczny obrzęd, na pamiątkę przelanej krwi i zabitych dzieci, nie chcąc w zwykły metaforyczny sposób zamienić krwi winem.
 

Morderców złapano, a oni przyznali się do wszystkiego. Biskup Trydentu uznał ich winnymi. Jednak społeczność żydowska zaprotestowała u Papieża, a ten poruczył biskupowi Ventimiglia przeprowadzenie śledztwa. Żydzi przedstawili swoją wersję: „Szymona zabili chrześcijanie w celu prowokacyjnego zdyskredytowania judaistów”, - tak jest napisane w przedwojennej encyklopedii żydowskiej. Autorzy encyklopedii mieli dobre wyczucie: ten sam argument wykorzystali Żydzi w roku 2006, gdy musieli wyjaśnić masowe zabójstwo dzieci w Kafr Qana.
 

W XV wieku Żydzi mieli duże wpływy, ale nie byli wszechmocni. Nie mogli postąpić tak, jak w roku 2002 po masakrze w Jenin’ie, kiedy po prostu kazali wszystkim zamknąć się. Nie mieli amerykańskiego weta w Radzie Bezpieczeństwa. Nie mogli zbombardować Rzymu, a słowo „antysemityzm” wynaleźli dopiero po 400 latach. Przestępcy sądzeni byli sprawiedliwie, a oni przywykli do przywilejów. W celu powtórnego rozpatrzenia sprawy papież Sykstus IV powołał komisję z sześciu kardynałów, na czele z chlubą ówczesnej nauki prawniczej. Najwyższy Sąd powtórnie uznał oskarżonych winnymi zabójstwa. Można prześledzić katolicką (http://www.stsimonoftrent.com/) i żydowską (http://www.jewishencyclopedia.com/view.jsp?artid=803&letter=S) interpretację wydarzeń. Protokóły procesu zachowały się w Watykanie do naszych czasów.
 

W roku 1965 w Kościele Rzymsko-Katolickim nastąpiła pierestrojka. Podczas burzliwych dni Drugiego Soboru Watykańskiego reformatorzy, chcąc odnowić wiarę i dostosować ją do nowego, wygodnego dla Żydów dyskursu, zniszczyli podstawy tradycji religijnej. Krótko mówiąc, katoliccy hierarchowie szukali poklasku u liberalnej prasy.
 

Zawsze czujni Żydzi wykorzystali pojawiającą się możliwość i zaczęli naciskać na biskupów, aby dekanonizowali świętego Szymona z Trydentu. Biskupi zgodzili się – do tego czasu zdążyli już zdjąć winę z Żydów za ukrzyżowanie Chrystusa i uznali własną winę za prześladowania Żydów. W porównaniu z taką rewolucją zabójstwo włoskiego dziecka było nic nieznaczącym drobiazgiem. Biskupi w trybie pilnym przyjęli rezolucję: przyznania się oskarżonych uważać za nieważne, ponieważ uzyskano je na mękach. A więc oskarżeni byli niewinni. Zaprzestano i zabroniono kultu Szymona, a szczątki zamęczonego dziecka zabrano i schowano w nieznanym miejscu, aby nigdy już nie było do nich pielgrzymek.
 

Wróćmy jednak do dr Ariela Toaffa. Badając dokumenty sądowe, doszedł on do wstrząsającego odkrycia: przyznania się zabójców nie były podyktowane stosującymi tortury fanatycznymi śledczymi; gdyż zeznania zawierały informacje, o których włoscy przedstawiciele Kościoła lub policji absolutnie nie mogli niczego wiedzieć. Przestępcy byli członkami nielicznej gminy Aszkenazyjczyków pochodzących z obcego kraju, która miała swoje własne obrzędy, różniące się od tradycji miejscowych Żydów włoskich. Obrzędy te zostały dobrze opisane w zeznaniach oskarżonych, chociaż początkowo nie były znane ówczesnym kompetentnym organom. Toaff podkreśla: „Te magiczne formuły w języku starohebrajskim, posiadające mocne antychrześcijańskie akcenty, nie mogły powstać w wyobraźni sędziów, ponieważ nie mieli oni pojęcia o tych modlitwach, które wchodziły w skład nieznanej we Włoszech tradycji Aszkenazyjczyków. Przyznanie się do winy jest ważne tylko wtedy, gdy zawiera pewne autentyczne i sprawdzalne szczegóły przestępstwa, o których nie wiedziała policja. Tą żelazną zasadę śledztwa sąd w Trydencie zachował.
 

Podobne odkrycie mogłoby wstrząsnąć, porazić i zmienić Kościół. Uczony, dr Toaff, wskrzesił pamięć o świętym Szymonie, którego dwukrotnie skrzywdzono: w wieku piętnastym padł on ofiarą krwiożerczych czarowników, a w dwudziestym – stał się ofiarą kościelnej pierestrojki. Odkrycie zacnego izraelskiego profesora mogło spowodować skruchę watykańskich uczonych: chcąc być w przyjacielskich stosunkach z ważnymi przedstawicielami amerykańskiego żydostwa, zapomnieli oni o zamordowanym dziecku. Niestety, dotychczas nie przyznają się do swego poważnego błędu.
 

Monsignore Iginio Rogger – historyk Kościoła, który w latach sześćdziesiątych XX wieku prowadził nowy proces w sprawie świętego Szymona, oświadczył, że przyznania się do winy w ogóle nie oznaczają, że trzeba im wierzyć, ponieważ „sędziowie zastosowali tortury”. Oświadczenie to jest całkowicie antysyjonistyczne, a więc i antysemickie, jeśli uzna się za bezpodstawne przyznanie się, uzyskane przy pomocy tortur, to trzeba będzie uwolnić wszystkich więźniów palestyńskich z izraelskich więzień. Oświadczenie to jest ponadto także otwarcie antyamerykańskie, ponieważ USA uznają wartość tortur i stosują je w Guantanamo i w innych miejscach. Składając to oświadczenie Rogger ujawnił się także jako negator holokaustu, ponieważ na Procesie Norymberskim masowo wykorzystywano zeznania uzyskane z zastosowaniem tortur. Wybitny prawnik amerykański, przyjaciel Izraela i zwolennik stosowania tortur, Alan Dershowitz, mógłby sprzeciwić się Roggerowi, lecz z jakiegoś powodu nie uczynił tego.
 

„Nie chciałbym znaleźć się w skórze Toaffa i bronić swoich poglądów przed atakami historyków, którzy dokładnie zbadali dokumenty sprawy”, oświadczył Rogger w wywiadzie dla USA Today. Jednak lepiej znaleźć się w skórze Toaffa, niż w skórze Roggera, który będzie musiał w niebie odpowiadać za obrazę świętego dziecka.
 

Ponadto, morderstwo w Trydencie nie było wyjątkowe. Toaff ujawnił i inne przypadki podobnych krwawych ofiar, składanych w Europie w ciągu pięciu stuleci. Krew, ten magiczny napój, była popularnym lekarstwem w tych, i wszystkich w innych czasach: Herod dążył do zachowania młodości, kąpiąc się we krwi dzieci, za pomocą krwi alchemicy chcieli zamienić ołów w złoto. Zajmujący się magią żydowscy czarownicy, podobnie jak inni, wykorzystywali krew. Na takie delikatesy jak krew, krew suszona i maca z krwią był popyt. Żydowscy handlarze sprzedawali je razem z autoryzującymi zaświadczeniami rabinów; najcenniejsza była krew „goj katan” – chrześcijańskiego dziecka, częściej wykorzystywano krew z obrzezania. Te krwawe ofiary to były „instynktowne, okrutne, złośliwe czynności, w których niewinne, nic nie rozumiejące, dzieci, były ofiarowane w imię Boga i w imię Zemsty”, - pisze Toaff w przedmowie do swojej książki. I kontynuuje: „Krew omywała ołtarze Boga, któremu, jak uważano, należało podpowiadać, a czasami nawet zmuszać do niezwłocznej opieki lub ukarania”.
 

To zaplątane rozumowanie można zrozumieć po przeczytaniu książki izraelskiego profesora Izraela Yuval’a „Dwa narody w łonie twoim”. Yuval twierdził, że w oczach żydowskich magów krwawe libacje były potrzebne dla skierowania gniewu Bożego na głowy Gojów. Podaje niepodważalny (tj. nie negowany przez Żydów) przykład, jak Żydzi składają krwawą ofiarę (można o tym przeczytać w moim artykule „Krwawe oszczerstwo”). Toaff poszedł dalej niż Yuval: podkreślił on, że średniowieczni Żydzi często wykorzystywali krew w magii, i pokazuje antychrześcijańską składową tych obrzędów: krzyżowanie ofiar i przeklinanie Chrystusa i Dziewicy Maryi. Wiarygodność faktów, podawanych przez Toaffa, potwierdza materiał z bardziej umiarkowanej pracy Elliota Horowitza „Szalone rytuały: Purim i spuścizna żydowskich gwałtów”. Autor tej książki opowiada swoim czytelnikom o dziwnych rytuałach biczowania statui Bogurodzicy, niszczenia krzyży, pobiciach i zabójstwach chrześcijan.
 

Obecnie to już czas przeszły. Patrząc w przeszłość, możemy powiedzieć: „Tak, niektórzy czarownicy i mistycy żydowscy, praktykowali składanie ofiar z ludzi. Zabijali dzieci, przelewali ich krew, żeby gniew Najwyższego padł na nieżydowskich sąsiadów. Parodiowali obyczaje chrześcijańskie, wykorzystując krew chrześcijańską zamiast krwi Chrystusa. Kościół i narody Europy miały rację i były sprawiedliwe. Europejczycy (a także Arabowie i Rosjanie) nie byli szalonymi fanatykami: oni adekwatnie pojmowali to, co widzieli. Karali winnych, lecz nie ruszali niewinnych. My, synowie ludzkiego rodu, możemy z dumą spojrzeć na tą straszną stronicę historii i upuścić jedną lub kilka łez nad tymi nieszczęśliwymi dziećmi, zamęczonymi przez monstra, pożądające zemsty. Żydzi mogliby być skromniejsi i nie podsuwać wszystkim pod nos swoich historycznych krzywd: ich przodkom dobrze się powodziło, pomimo strasznych czynów niektórych ich jednowierców. Tymczasem obecnie, w państwie żydowskim, grzechami niektórych Palestyńczyków obarczany jest od razu cały naród palestyński. Możemy z oburzeniem odrzucić skomlenia przyjaciół Izraela, pragnących, byśmy nie zauważali masakry w Jenin’ie lub w Qana. Przecież jest to dokładny odpowiednik „krwawego oszczerstwa”; a więc, nie jest to żadne oszczerstwo.
 

Mamy nadzieję, że wybitny i śmiały czyn profesora Toaffa będzie punktem zwrotnym w życiu Kościoła. Proces, który zaczął się po II Soborze Watykańskim, zaszedł za daleko. Przypomnijmy sobie: pierestrojka w Rosji zakończyła się rozpadem całego systemu. Antypapiści obawiali się, że na tronie świętego Piotra zasiądzie Antychryst, teraz na niego może wstąpić Gorbaczow.
 

We włoskim miasteczku Orvieto Żydzi zażądali zlikwidowania wystawy dzieł sztuki i zabronienia procesji na pamiątkę cudu w Trani. Tysiąc lat temu pewna Żydówka ukradła święte sakramenty z miejscowego Kościoła, po czym postanowiła usmażyć opłatek w kipiącym maśle, lecz w cudowny sposób opłatek zmienił się w ciało i zaczął krwawić tak obficie, że Święta Krew rozlała się wkrótce po całym domu. Przypadki bezczeszczenia świętych sakramentów miały miejsce w całej Europie – dobrze je opisali Yuval, Horowitz i Toaff. Przypadki takie miały rzeczywiście miejsce, niestety, działając w duchu sławetnej żydowskiej hucpy, Rzymskie Stowarzyszenie Przyjaciół Izraela napisało do Papieża apel z żądaniem zniesienia procesji mających tysiącletnią historię. I Papież zgodził się. Kościół ukorzył się; wystawę zlikwidowano, procesję skasowano, a Żydów uroczyście przeproszono – ku wielkiemu zadowoleniu ambasadorów Izraela: w Rzymie, Gideona Meira, oraz w Watykanie, Odeda Ben Hura, którzy podyktowali warunki kapitulacji.
 

„Żyjemy w dziwnym świecie, - pisze Domenico Savino we wspaniałym dzienniku internetowym Effedieffe. - Znieważono wiarę chrześcijańską, lecz o wybaczenie prosi się tych, którzy ją znieważyli”. Savino zastanawia się: przecież można było uprzejmie zignorować żądanie Przyjaciół Izraela; następnie cytuje kardynała Waltera Kaspera, reprezentującego na tej kapitulacji Watykan. W swojej mowie Kasper wywiesił białą flagę: zanegował, że Kościół jest jedynym prawdziwym i wybranym Izraelem, głosił religijną równoważność judaistów jako „starszych braci”, odrzucił potrzebę Chrystusa, prosił od Żydów przebaczenia i obiecał „nową wiosnę dla Kościoła i całego świata”.
 

„Wiosna dla Kościoła?! – krzyczy Savino. – Ten film już oglądaliśmy! Po II Soborze Watykańskim Papież powiedział: „Oczekiwaliśmy wiosny, lecz nadleciał huragan”. Mamy już dosyć wiosny, i po takim pojednaniu w Orvieto już więcej nie chcę słyszeć słowa „wiosna” i widzieć obleśnych uśmieszków na twarzach „starszych braci” - Gideona Meira i Odeda Ben Hura!”
 

Pierestrojka przyśpiesza nie tylko we Włoszech i nie tylko w kościele katolickim. W Niemczech przygotowywany jest nowy akt świętokradztwa – „politycznie poprawna Biblia”, gdzie Mękę Pańską przedstawiono w taki sposób, aby u Żydów nie powstawały negatywne skojarzenia. Nazwa jest myląca: manipulatorzy nie mogą swojej podróbki nazywać „nowym niemieckim tłumaczeniem Biblii, wolnym od dyskryminacji ze względu na płeć i antysemityzmu”, podobnie jak nie można ścieków nazywać „winem bez substancji alkoholizujących”. Zmiana w Biblii jednej litery jest równoznaczna zmianie całego świata – mówi Talmud, gdzie także opowiedziano o zwoju Tory, w tekście której słowo „meod” (bardzo) zamieniono na „mavet” (śmierć). Taka „śmiercionośna” Tora oczywiście zburzy nasz świat. „Wolne od antysemityzmu” Pismo Święte, skoncentruje się oczywiście na opisie cierpień Żydów, a Kościół otrzyma rolę nikczemnika. Wywyższy ono Judasza i odrzuci Chrystusa. Likwidacja „dyskryminacji ze względu na płeć” pozbawi sensu Zwiastowanie – tą wielką granicę pomiędzy ścisłą judejską monokazualnością i chrześcijańskim spotkaniem Ziemi z Niebem. Model chrześcijański okazał się na tyle dobry, że Żydzi przyjęli go w swojej Kabale, i chyba teraz postanowili podrzucić obumarłą doktrynę Niemcom.
 

W Anglii stary liberalny tygodnik The Observer zmienił image, przekształciwszy się w gniazdo neokonów i organ popierający wojnę i alians Bush-Blair. Z żelazną logiką gazeta ta potępia Chrystusa i wywyższa Żydów. Adam Mars-Jones woli Oskara Schindlera od generała Adama von Trotta, który został zgładzony za uczestnictwo w spisku generałów w roku 1944. „Lista Schindlera” (pisze on) wstrząsa tym, że odpowiada ona żydowskiej etyce. Pokazuje jedynie zewnętrzne działania bohatera, a nie jego duchowy rozwój. Oczywiście, z moralnego punktu widzenia bohater nie był bez wad – i co z tego? Jest to jego prywatna sprawa. Najważniejsze, że ratował Żydów. Te szlachetne czyny – micwa – czynią go „Gojem sprawiedliwym”. Więcej nie trzeba wymagać, ponieważ judaizm nie zna szczęścia po śmierci. Myślmy więcej w tym duchu a mniej twórzmy kultów męczenników (kontynuuje Mars-Jones). Oddawanie czci ofiarom i symbolicznym zwycięstwom może zniekształcić czyny bardziej pożyteczne i może ubliżyć martwym – a oni już nie mogą się bronić”.
 

Komentator „Observera” wyjaśnił swój wybór na korzyść Judasza lub Kajfasza („choć miał wady, to jednak ratował Żydów”) i odrzucił Chrystusa, który był Ofiarą. „Mniej kultu męczeństwa, mniej czczenia ofiar i jedynie symbolicznych zwycięstw”. Wezwanie to prowadzi do Golgoty bez późniejszego Zmartwychwstania. Komu jest potrzebna chrześcijańska cnota? Ludzkie błędy i wady – „to jego prywatna sprawa, najważniejsze, że ratował Żydów”; największe marzenie Goja – zostać „Gojem sprawiedliwym”. Z tego punktu widzenia, święty Szymon i inne dzieci zginęły nie na darmo: one pomogły judaistom przy wzywaniu Zemsty Bożej. Ich los jest najcudowniejszym, jaki mogły sobie wyobrazić. Analogicznie, żołnierze brytyjscy nie mogą oczekiwać lepszego losu, niż śmierć za Izrael na ulicach Basry lub Teheranu…
 

Tak więc, w Rzymie, Berlinie i Londynie Żydzi wygrali jedną lub dwie rundy w sporze z Kościołem. Schwycili żelaznym uściskiem i, nigdy nie żałując, nigdy nie przepraszając, prowadzą nieustanną wojnę z chrześcijaństwem. Udało im się zmienić wizerunki Drogi Krzyżowej, Golgoty i Zmartwychwstania w świadomości wielu prostodusznych ludzi, narzucając fałszywy pogląd na historię ludzkości, która jakoby kręci się wokół wiecznych cierpień niewinnych Żydów, krwawych oszczerstw, holokaustów i syjonistycznego zbawienia w Ziemi Świętej. Pomimo tego, że chrześcijanie przestali obwiniać Żydów o mękę Chrystusa, pojawiła się jeszcze bardziej absurdalna koncepcja o winie Kościoła w prześladowaniu Żydów.
 

Konsekwencje przekraczają ramy teologii. Wielka Brytania, Włochy, Niemcy milczą, gdy Żydzi dławią chrześcijańską Palestynę, organizują blokadę Gazy, zabierają kościelne ziemie w Betlejem i Jerozolimie. Kraje te wspierają amerykański Drang Nach Osten. Gorzej, tracą one łączność z Bogiem, tracą możliwość wczuwania się w uczucia innych ludzi, jak gdyby owładnął nimi ślepy duch zemsty, wzbudzony niewinnie przelaną krwią.
 

Publikacja książki doktora Toaffa mogłaby być przełomowym punktem w historii Zachodu, przejściem od usprawiedliwienia Judasza do uwielbienia Chrystusa. Niestety, na razie opowieść uczonego o zabitych dzieciach spowodowała jedynie niewielkie pękniecie w monolicie żydowskiej wyjątkowości, wzniesionym w wyobraźni Europejczyków. Lecz nawet niewzruszone monolity mogą natychmiast się zawalić, co zobaczyliśmy 11 września.
 

Prawdopodobnie Żydzi wyczuli to i rzucili się na Toaffa, na podobieństwo oszalałego roju owadów. Znany historyk żydowski, syn rabina, napisał o wydarzeniach sprzed pięciuset lat; czy warto z tego powodu tak się gorączkować? W Średniowieczu krew, nekromancja i czarna magia nie były wyłącznym przywilejem Żydów – wiedźmy i czarownicy, nie będący Żydami, także tym „się zabawiali”. Powiedzcie, że jesteście tacy sami, jak wszyscy ludzie, z ich zaletami i wadami! Lecz nie, jest to zbyt poniżające dla nadętych Wybrańców.
 

„Nie chce się wierzyć, aby ktokolwiek, tym bardziej izraelski historyk, udowadniał zasadność fałszywych oskarżeń o krwawe mordy rytualne, które w ciągu wieków były przyczyną cierpień Żydów i napaści na nich”, - ogłosił przewodniczący Ligi Antydefamacyjnej Abe Foxman. Liga określiła pracę Toaffa jako „bezpodstawną i pobłażającą antysemitom”.
 

Nie będąc ani historykiem ani rabinem, Foxman, w oparciu o własną wiarę i przekonania, wie a priori, że praca jest „bezzasadna”. Nawiasem mówiąc, to samo mówił o masakrze w Jenin’ie.
 

W komunikacie dla prasy uniwersytet Bar-Ilan „wyraża głębokie ubolewanie i wielkie niezadowolenie z Toaffa, który wykazał brak taktu, publikując swoją książkę o oskarżeniach o krwawe mordy rytualne. Wybranie przez niego prywatnej firmy wydawniczej we Włoszech, prowokacyjny tytuł pracy i przedstawienie jej treści w środkach masowego przekazu obraziło uczucia Żydów na całym świecie i uczyniło szkodę w delikatnej materii stosunków żydowsko-chrześcijańskich. Uniwersytet Bar-Ilan zdecydowanie potępia i odrzuca wszystkie rzekome domysły książki Toaffa i materiałów w środkach przekazu, dotyczących jej treści, że jak gdyby istnieją podstawy wierzyć oskarżeniom o krwawe mordy rytualne, które były przyczyną śmierci milionów Żydów”.
 

Są to porażające słowa. Społeczeństwo żydowskie zaczęło naciskać na Toaffa: mając 65 lat on omalże mógł znaleźć się na ulicy, bez środków do życia, bez starych przyjaciół i uczniów, poddany ostracyzmowi i wyklęty. Możliwe, że zagrożone było jego życie: Żydzi tradycyjnie wykorzystują tajnych zabójców, aby zlikwidować podobne problemy. W dawnych czasach nazywano ich rodef, teraz mają nazwę kidon, jednak we wszystkich czasach byli oni jednakowo skuteczni: zatrzymywano ich o wiele rzadziej niż krwiożerczych maniaków. Zniszczono by mu opinię; Sue Blackwell, „po naradzeniu się ze swoimi żydowskimi przyjaciółmi”, nazwałaby go nazistą, wydawnictwo Searchlight, sponsorowane przez Ligę Antydefamacyjną, zajęłoby się szczegółowym opisem jego życia osobistego, mnóstwo szeregowych Żydów zaczęłoby oczerniać go w swoich blogach i w swojej chlubie – Wikipedii. Kto by go bronił? Na pewno, ani jeden Żyd i bardzo nieliczni chrześcijanie.
 

Z początku uczony trzymał się bardzo mężnie: „Pozostanę wierny prawdzie i wolności badań naukowych, nawet jeśli świat ukrzyżuje mnie”. Na początku tygodnia, w wywiadzie dla Haaretz, Toaff oświadczył, że w dalszym ciągu przekonany jest o prawdziwości swojej książki, że niektóre związane z krwią średniowieczne oskarżenia Żydów miały mocną podstawę faktów.
 

Lecz Toaff nie jest z żelaza. Podobnie jak Winston Smith, główny bohater powieści Orwella „Rok 1984”, załamał się, poddany psychologicznym naciskom żydowskiej inkwizycji. Wyraził publicznie skruchę, zaprzestał sprzedawania własnej książki, obiecując poddać ją żydowskiej cenzurze, i, prócz tego, „wszystkie środki, otrzymane ze sprzedaży jej wydania, obiecał przekazać na fundusz Ligi Antydefamacyjnej” dobrego Abe Foxmana.
 

Końcowa część jego oświadczenia była równie wzruszająca, jak wyznanie winy Galileusza: „Nigdy nie pozwolę żadnemu wrogowi Żydów wykorzystywać mnie lub moje badania w charakterze narzędzia do nowego rozpalania nienawiści, która doprowadziła do śmierci milionów Żydów. Z całego serca przepraszam wszystkich tych, którzy zostali obrażeni przez artykuły i zniekształcone fakty, przypisane mnie lub mojej książce”.
 

Tak więc, Ariel Toaff nie wytrzymał ogromnego kolektywnego nacisku. To, co mówi on teraz, nie ma znaczenia. Nie wiemy, jakie psychologiczne tortury były przygotowywane dla niego w żydowskim Gestapo – Lidze Antydefamacyjnej, w jaki sposób zmuszono go do wyrażenia skruchy. Wystarczy nam to, co zdążył nam przekazać. Lecz co, właściwie on nam przekazał?
 

W pewnym sensie, zasługi Toaffa można porównać z zasługami Benny Morrisa i innych izraelskich „nowych historyków”: w swoich pracach wykorzystywali oni dane ze źródeł palestyńskich, a mianowicie prace Abu Lughuda i Edwarda Saida. Źródłom palestyńskim nie wierzono: w naszym judeocentrycznym świecie za wiarygodne uważane są tylko źródła żydowskie. Morris pozwolił milionom ludzi uwolnić się od narzuconego syjonistycznego narratywu. Badania takie nie byłyby potrzebne, jeśli moglibyśmy, nie oglądając się na Żydów, wierzyć opowiadaniu Araba o wygnaniu w roku 1948, relacji Włocha o świętym Szymonie i, być może, nawet wspomnieniom Niemca o powojennych deportacjach. Teraz Ariel Toaff uwolnił wiele umysłów z niewoli, przypomniawszy o tym, co dobrze wiedzieliśmy z mnóstwa źródeł włoskich, angielskich i rosyjskich. Jeśli „oskarżenie o krwawe mordy rytualne” nie okazało się oszczerstwem, a przedmiotem zwykłej sprawy kryminalnej, to czy i inne pretensje Żydów nie będą bezpodstawne? Być może, niesłusznie obarcza się winą Rosjan za pogromy? Może, Ahmadineżad – to nie nowy Hitler, zwariowany na punkcie niszczenia? Może, muzułmanie nie są zajadłymi antysemitami?
 

Ariel Toaff odsłonił zasłonę, zakrywającą procesy, zachodzące wewnątrz żydostwa. Dzięki niemu zobaczyliśmy, jak utrzymywana jest dyscyplina w Kahale, jak karze się ludzi o odmiennych poglądach, w jaki sposób osiąga się jednomyślność. Żydostwo to wyjątkowy fenomen: uczony chrześcijański (lub muzułmański), który odkryje mroczną stronę w historii Kościoła, może ujawnić swoje odkrycie, nie bojąc się konsekwencji, nie będzie terroryzowany; nie jest poddawany ostracyzmowi, także jeśli będzie mówił najzuchwalsze rzeczy. Nawet wyklęty uczony lub pisarz znajdzie odpowiednie wsparcie, jak Salman Rushdie, Wolter i Tołstoj. Ani Kościół, ani wierzący muzułmanie (Umma) nie mogli stworzyć takiej ślepej dyscypliny; ani Papież, ani Imam nie dysponują taką władzą nad swoimi jednowiercami, jak Abe Foxman.
 

Foxmanowi nie jest potrzebna prawda, potrzebne jest mu tylko to, co (według niego) jest dobre dla Żydów. Ani świadkowie, ani nawet bezpośrednia transmisja ze składania ofiar z ludzi nie zmuszą go do przyznania gorzkiej prawdy; wykręt zawsze znajdzie. Obserwowaliśmy to już w przypadku bombardowania Qana, kiedy izraelskie samoloty zniszczyły budynek, zabijając około 50 znajdujących się w nim dzieci – o wiele więcej, niż czarownicy zamęczyli w Umbrii. Dlatego nie należy myśleć, że książka Toaffa może przekonać Żydów – nic nie może ich przekonać.
 

Nie należy także zazdrościć żydowskiej jednomyślności: odwrotna strona tej jednomyślności polega na tym, że ani jeden Żyd nie jest wolny. Człowiek zostaje Żydem z woli rodziców, nie może on swobodnie myśleć w ciągu całego swojego życia, musi wykonywać rozkazy. Mój żydowski czytelniku, jeśli czujesz, że jesteś niewolnikiem, to czytałeś ten artykuł nie na darmo. Dopóki na retoryczne pytanie „Czy jesteś Żydem?” nie odpowiesz po prostu „nie”, będziesz więźniem, zwolnionym za kaucją, lub przywiązanym do słupa jeńcem. Wcześniej czy później oni pociągną za sznurek. Wcześniej czy później będziesz musiał kłamać, wykręcać się i negować to, co dla Ciebie jest prawdą. Wolność pod twoimi drzwiami: wyciągnij rękę i otrzymasz ją. Na podobieństwo Królestwa Niebieskiego, wolność jest Ci darowana, tylko poproś o nią. Wolność to Chrystus, przecież człowiek wybiera Chrystusa swoim sercem, a nie napletkiem. Jesteś wolny, gdy przyjmujesz Chrystusa i mówisz za Ewangelią (Mt, 5:37): „Niech mowa wasza będzie: „tak” – „tak, jestem chrześcijaninem” i „nie” – „nie, nie jestem Żydem”. Na szczęście, jest to możliwe. Toaff mógł osiągnąć prawdę; niestety, nie starczyło mu męstwa!
 

Los tego uczonego przypomina mi Uriela (prawie imiennika!) Acosta, urodzonego w roku 1585 w Oporto w Portugalii i zmarłego w roku 1640 w Amsterdamie. Wybitny poprzednik Spinozy, Acosta, za krytykę tradycyjnego judaizmu został wygnany z gminy żydowskiej. „Przewrażliwiona natura Acosty nie wytrzymała samotności na wygnaniu, i on pokajał się – pisze Encyklopedia Britannica. – Wykluczony ponownie za odradzanie chrześcijanom przejścia na judaizm, nie wytrzymał lat ostracyzmu i jeszcze raz pokajał się. Upokorzenie wpłynęło bardzo na ambicję Acosty, i zastrzelił się”. Błąd Acosty polegał na tym, że zaszedł daleko, ale niedostatecznie daleko…
Tłumaczył: Roman Łukasiak
(http://www.israelshamir.net/Polish/Polish10.htm)
[Ariel Toaff, „Krwawa Pascha”, po włosku:
http://www.laboratorio99.com/upload/Pasque%20di%20Sangue.pdf
i po angielsku: http://www.israelshamir.net/BLOODPASSOVER.pdf ]
 
______________
tekst pochodzi z serwisu www.polskiejutro.com
© FRAPCO 2002-2008
verte:
 
 

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz