Na targu w Nuwara Eliya

avatar użytkownika igorczajka
Nasz hotel w Nuwara Eliya był chyba najbardziej wypasionym hotelem, w jakim spaliśmy w trakcie tej podróży. Urządzony w kolonialnym stylu, z kominkiem (którego jednak nie rozpaliliśmy, choć w nocy było całkiem chłodno!) z zewnątrz nie sprawiał wrażenia jakiegoś najwyższego standardu. Właściciel był całkiem miły, czuliśmy zresztą do niego wdzięczną sympatię, z powodu ratowania z opresji naszego kierowcy.


Wieczorem zaczynało się chmurzyć, ale poranek znowu był słoneczny. Poszliśmy zjeść śniadanie do miasta. Trafiliśmy do knajpy, gdzie wszyscy klienci patrzyli na nas jakbyśmy mieli co najmniej zielone czułki zamiast uszu. Energiczny "kelner" nakładał ręką na metalowe talerze grube naleśniki. Do tego dostaliśmy miseczki z porządnie ostrymi sosami i po butelce coli. Cena, podobnie jak standard była miejscowa. Za śniadanie dla dwu osób zapłaciliśmy 130 rupii czyli nieco ponad 1$. Był to chyba nasz najtańszy posiłek. Po śniadaniu poszliśmy sprawdzić dalsze połączenia i przespacerować się po okolicy. Trafiliśmy na miejscowy bazar, gdzie weseli sprzedawcy machali do nas byśmy zrobili im zdjęcie.


Na rozłożonych na ziemi straganach było mnóstwo różnych warzyw i owoców, z których rozpoznawaliśmy tylko niektóre. Kilka rodzajów krótkich bananów, dziwnie wyglądająca cebula, ananasy czy kokosy jeszcze byłem w stanie rozpoznać. jednak do czego służyły dziesiątki innych warzyw - nie byliśmy w stanie dociec. Tym bardziej że sprzedawcy posługiwali się angielskim ograniczonym w zasadzie do liczebników. Niemniej bazar był bardzo ciekawy i potrzeba obejrzenia egzotycznego handlu została w pełni zaspokojona.

napisz pierwszy komentarz