Po nas choćby potop! [PO nas! Chodź by PO top!]

avatar użytkownika Milton Ha
         Wystawił był Główny Inżynier kRaju Gajowego (nomen omen) na strzał i kazał mu stanąć w szranki z prezesem Prądów i Spięć (PiS) i resztą kontrkandydatów w walce o Pałac. Wiedział bowiem doskonale, że ryzyko przegranej, jest duże. Poza tym, od początku zakładał, że cała walka rozegra się o zdobycie pozycji na stokach Mównicy Wielkiej a nie w Pałacu, który zdyskredytowany zawczasu, długo jeszcze ze swej pozycji „piątego koła u wozu demokracji” się nie podniesie. Kiedy stała się tragedia smoleńska, ryzyko wzrosło niepomiernie więc rzucił Główny Inżynier kRaju Gajowemu na pomoc swoje hufce zbrojne z Prądów Odpływu (PO) w osobach Sztukmistrza z Lublina czy Profesora Owada.  Raz, że mu kazał stawać w szranki bez oręża, bo strzelbę musiał Gajowy zostawić na kołku nad łożem w sypialni, to jeszcze w trakcie pierwszych potyczek wyszło, że Gajowy kontakt i owszem nawiązuje, ale najlepiej ze zwierzyną a nie z ludźmi, jak choćby przykład z bobrami pokazuje, które to indywidua, po krótkiej Gajowego wizycie na wałach, uznał Gajowy za winne powodzi na rozległych obszarach mateczników Prądów i Spięć (PiS). Widać wyraźnie, że musiał Gajowy z bobrami gadać i skutecznie je za język pociągnąć, skoro padło na bobry a bobry nie zaprotestowały. Ale w walce o Pałac znajomość bobrzenia, czyli robienia podkopów w zdrowej konstrukcji ochronnej do niczego innego się nie przydała, no może poza tym, że udało się Gajowemu podkopać koalicję Prądów Odpływu (PO) z Przekształtnikami Sinusoidalno-Liniowymi (PSL) kiedy to wystawił na szefa kRajowego Skarbca uzdolnionego człowieka z Organizacji Narodów Zniewolonych (ONZ), dawniej z Systemu Linii Dosyłowych (SLD). Ale to wszystko mało.
 
         TuskVision Network, oficjalna stacja programowa Prądów Odpływu (PO), choć stara się jak może, we współpracy z  SamiMożemyGdybać/KorygującRankingiCelowo (SMG/KRC), musiała jednak pokazać, że Gajowemu spada, choć miało rosnąć. Biorąc pod uwagę zamęt, pojękiwania i popłoch w sztabie wyborczym Gajowego, wszystko wskazuje na to, że wyniki pokazywane oficjalnie i tak są lepsze niż rzeczywistość. Ruszył więc Gajowy do szturmu i za jednym zamachem, w jednym dniu dokonał kilku rzeczy niemożliwych. Po pierwsze zakończył powódź w kRaju, co się była zaczęła miesiąc temu, a której prawdziwego końca, dotknięci nią powodzianie wypatrują najwcześniej gdzieś w okolicach Wszystkich Świętych, a otrzymania obiecanej pomocy finansowej, gdzieś na „święty nigdy”. Zakończył, nagrodził kogo trzeba i kogo nie trzeba, optymistycznie osuszył jednym ruchem cały zalany kRaj i przeszedł nad powodzią do porządku dziennego, pozostawiając resztę porządków zrozpaczonym powodzianom. W drugim ruchu zakończył Gajowy żywot Rady od Szkiełka i Oka oraz innych Mediów, choć może nie definitywnie ale jedyne co mu pozostało, to złożyć podpis, a jak już wiemy pisanie idzie mu znacznie lepiej niż mówienie. Szczególnie z sensem, choć w samym podpisie sensu ci raczej niewiele, ale za to jaka waga! W trzecim ruchu doprowadził Gajowy do szczęśliwego końca misternie uknuty plan wystrychnięcia na dudka Napierdalskiego z Systemu Linii Dosyłowych (SLD) oraz jego kolegów, za wyłączeniem towarzysza byłego Prezydenta, który pomysł z Dźwigarem, sam Gajowemu, do spółki z Głównym podsunął. W trzecim ruchu, bowiem, Gajowy jednym ruchem uzdrowił kRajowy system finansowy powołując ostatecznie na szefa kRajowego Skarbca pana Dźwigara (dla budowlańców vel belka), uzdolnionego człowieka z Organizacji Narodów Zniewolonych (ONZ), dawniej z Systemu Linii Dosyłowych (SLD). Jakby tego wszystkiego było mało, złożył Gajowy do własnej laski (tu proszę beż żadnych obleśnych skojarzeń) pakiet specustaw i innych rozporządzeń, co to z Głównym i kolegami z Prądów Odpływu trzymał w zamrażarce, by czasem podczas gorącej debaty nie odtajały za wcześnie i by nie wypłynęła z nich woda, której do ich treści uprzednio wlano. Tak oto, w kilku ruchach, Gajowy, co to tymczasowo w Pałacu się był rozsiadł, siedząc na dwóch a czasem i trzech stołkach, wali na prawo i lewo pomysłami, ustawami, inicjatywami nagrodami dla zasłużonych i pieniędzmi dla powodzian. A wszystko po to, by wygrać nadchodzące wybory, zgodnie z zdaniem jakie mu Główny postawił. Żeby zaś głośno wszem i wobec było, że do wyścigu w szranki stanął i taki strasznie zaangażowany i skuteczny jest, wysłał do boju, na rynek lubelski, zaufanego Sztukmistrza z Lublina, żeby prawdę o konkurentach, a głównie o prezesie z Prądów i Spięć (PiS) światu wieścił. Po cichu licząc, że go celnym słowem, na opozycyjnie stojącej mównicy, skutecznie ustrzeli. To jednak Gajowemu i jego umyślnemu nie wyszło i trzeba było wrócić do metod skutecznych wcześniej, czyli robienia wszystkiego tak, jakby jutro kRaj miał zatonąć w powodzi zastępów zwolenników Prądów i Spięć (PiS), lub jakby zgodnie z przysłowiem, które, nomen omen, strasznie teraz pasuje: „Po nas choćby potop”.
 
         Tymczasem, wokoło powódź, a jakże, ale ta prawdziwa. Prądy i Spięcia (PiS) jakieś takie wyciszone i spokojne, znaczy nieprawdziwe albo może chore. Prezes ich też całkiem inny i nawet zaklinanie przez głównych agitatorów z Plebiscytowej i TuskVisionNetwork nie pomaga tego wizerunku zmienić. Więcej, jawi się całkiem nowy obraz Prądów Odpływu (PO). Agresywny, krzyczący i wygrażający prezesowi , jak na rynku w Lublinie. A miało być zupełnie odwrotnie. W całym tym zamieszaniu potencjalny wyborca niczego pojąc nie może. Zastanawia się, o co w tym wszystkim chodzi? Kto dzisiaj pokazuje swoja prawdziwą a kto odmienioną twarz? Skoro bowiem aktualna twarz Prądów i Spięć oraz ich prezesa to maska to dla równowagi czym jest aktualna twarz Prądów Odpływu? Li tylko chwilową niedyspozycją potulnych baranków?
 
         Naród jednak nie głupi i lipy nie kupi. Obudzi się Gajowy z ręką w nocniku. Obudzi się z ręką, w tym samym nocniku, Główny i jego Prądy Odpływu (PO), bo to strasznie duży nocnik będzie a woda w nim powodziowa, mętna i cuchnąca. I nie wyłowi już nikt z tej mętnej wody żadnej złotej rybki ani na nic się zda zaklinanie rzeczywistości, by zmienić bieg zdarzeń. Po nas choćby Potop, zamieni się w zawołanie: PO nas! Chodź by PO top! A na nad tym całym rozlewiskiem popowodziowym, w którym zatoną Prądy Odpływu (PO) z Gajowym na czele, pełnym kąśliwych meszek i komarów, unosić się będzie profesor Owad bzycząc pod nosem swoje inwektywy i brednie.

napisz pierwszy komentarz