Podżegacz do mordu

avatar użytkownika godziemba

 

12 września 1984 roku rozpoczęła się nowa faza ataków na księdza Popiełuszkę. Sygnał dała sowiecka Izwiestija. Warszawski korespondent gazety Leonid Toporkow napisał wtedy między innymi: „(...) przekształcił swoje mieszkanie w składnicę literatury nielegalnej i ściśle współpracuje z zaciekłymi kontrrewolucjonistami. Ma się wrażenie, że nie czyta z ambony kazań, lecz ulotki napisane przez Bujaka. Zieje z nich nienawiść do socjalizmu Rząd stawia więc pytanie, czy możliwe jest, aby Popiełuszko i podobni mu duchowni mogli zajmować się rozrabiacką działalnością polityczną wbrew woli wyższej hierarchii kościelnej”.
 
Wkrótce potem do akcji włączyły się polskie służby. Następnego dnia na spotkaniu najważniejszych komunistycznych przywódców, Jaruzelski powiedział do Kiszczaka: „Załatw to, niech on nie szczeka”. Kilka godzin później, Kiszczak wezwał do siebie na naradę generałów Ciastonia i Płatka. Razem ustalili dalszy plan działań przeciwko księdzu.
 
19 września Jerzy Urban, piszący pod pseudonimem Jan Rem napisał w Tu i teraz jeden z najbardziej haniebnych tekstów - Seanse nienawiści:
 
W inteligenckiej części warszawskiego Żoliborza stoi kościół księdza Jerzego Popiełuszki – obok św. Brygidy w Gdańsku najbardziej renomowany klub polityczny w Polsce. (...) Co tam więc robi natchniony polityczny fana­tyk, Savanorola antykomunizmu? (...). Jednym słowem, ten mówca ubrany w liturgiczne szaty nie mówi niczego, co byłoby nowe lub ciekawe dla kogokolwiek. Urok wieców, jakie urządza, jest całkiem odmiennej natury. Zaspo­kaja on czysto emocjonalne potrzeby swoich słuchaczy i wyznawców politycznych. W kościele księdza Popiełuszki urządzane są seanse nienawiści. Mówca rzuca tylko kilka zdań wyzbytych sensu perswazyjnego oraz wartości informacyjnej. On wyłącznie steruje zbiorowymi emocjami.
 
Uczucie nienawiści politycznej do komunistów, do władzy, do wszystkiego, co jest powojenną Polską, przy­noszone na tę salę przez bywalców, a pod dyrygencją księdza Popiełuszki, przestaje być wewnętrznym robakiem drążącym człowieka. Polityczne uczucia doznają publicznego wyładowania w tłumie podobnie czujących. Wyznawcy sfanatyzowanego ks. Popiełuszki nie potrzebują argumentów, dociekań, dyskusji, nie chcą poznawać, spierać się, zastanawiać i dochodzić do jakichś przekonań. Chodzi tylko o zbiorowe wylanie emocji. Ks. Jerzy Popiełuszko jest więc organizatorem sesji politycznej wścieklizny. Mylił się bowiem Orwell, gdy sądził, że seanse nienawiści można urządzać poprzez telewizyjne emisje pobudzające emocje każdego z widzów osobno, w jego czterech ścianach. Ludzie porozdzielani od siebie ścianami podatni są na perswazje, argumenty i wzruszenia, ale zbiorową nienawiść podniecać mogą tylko w tłumie. Charyzmatyczny strój, który wodza i przewodnika z tłumu wyróżnia i wywyższa ponad masę ludzką, zapewnia ks. Popiełuszce przewagę nad słuchaczami, której nie trzeba wypracować.
Cóż z tego, że ks. Popiełuszko mierzi, skoro w dzisiejszej wykształconej Polsce polityczni magicy są wciąż sku­teczni. Podobnie: cóż z tego, że nie istnieje nic takiego jak ludzka dusza, skoro walka o rządy dusz trwa realnie. Gdyby Telewizja Polska mogła mieć na swoje usługi jakiegoś Rasputina, byłaby to niestety oferta do rozważenia. Bardzo to smutne, ale prawdziwe, póki ma swoją klientelę ks. Popiełuszko i wzięciem cieszą się jego czarne msze, do których Michnik służy i ogonem dzwoni.
 
Ta kampania nienawiści wydała owoce, 19 października 1984 roku – w dniu urodzin szefa MSW Czesława Kiszczaka - ksiądz Jerzy Popiełuszko został zamordowany przez komunistycznych siepaczy.
 
W grudniu 2002 roku w trakcie wywiadu udzielonego Teresie Torańskiej Urban powiedział:
 
I nie żałuje Pan, że zabito ks. Popiełuszkę?

Nie ja go zabiłem, jeśli o to pani chodzi, i nie czuję się za jego śmierć odpowiedzialny.

Za co nienawidził Pan ks. Popiełuszki?

Traktowałem go jako naszego przeciwnika politycznego. Był to działacz opozycyjny, bardzo radykalny, o dwoistym zresztą sposobie funkcjonowania.

Na czym ta dwoistość polegała?

No, miał na przykład dwa mieszkania.

Nie wolno?

Wolno, ale nam chodziło o pokazanie, że nie taki on święty. Że jedno mieszkanie służyło do jednego, a drugie do drugiego. Mieszkał na plebanii, a kawalerkę ukrywał.


Napisał Pan na miesiąc przed śmiercią ks. Popiełuszki, że jest on "organizatorem sesji politycznej wścieklizny".

I seansów nienawiści. W tygodniku "Tu i teraz", pod pseudonimem Jan Rem. Zgadza się, bo urządzał.

Na czym to polegało?


Grał na emocjach. MSW miało spis czarnych owiec w Kościele, księży prowadzących walkę polityczną, których śledziło.

Jaruzelski powiedział, że przeprasza, a Pan?


Nie mam za co. Postawa Jaruzelskiego i jego kajanie się bardzo mi nie odpowiadają.


I taki osobnik uważany jest za autorytet III RP, a przyjaźnią darzy go redaktor największej gazety, uważający się za przyjaciela ks. Jerzego.
 
 
 
 
 
 

napisz pierwszy komentarz