Janusz! To Ty?” - przywitał naczelnego błazna PO, kandydat na prezydenta.

Wyreżyserowane zapewnie zdziwienie marszałka było spowodowane “odmienionym obliczem” Palikota. Zmieniona fryzura, okulary w grubych oprawach i zapewnienia o tym, że dawny Janusz Palikot umarł 10 kwietnia wraz z Lechem Kaczyńskim miały nas podobno przekonać, że oto kojarzący się z gumowym penisem i chamstwem polityk platformy, pod wpływem wstrząsu przemyślał oto swoje pajacowate życie i doznał nawrócenia.
To, że wątpię w prawdziwość przemiany Palikota chyba nie dziwi, ale dlaczego piszę że to przedstawienie “miały nas podobno przekonać...”?

Pozornej zmianie JP towarzyszyły wypowiedzi na jego blogach na których widzimy jego starą, dobrze znaną twarz. Czyżby więc cała maskarada wzięła w łeb? Może Palikot “nie wytrzymał i wrócił do dawnych nawyków”?  Moim zdaniem zarówno “przemiana” Palikota jak i jej koniec to starannie wyreżyserowana całość. Różne rzeczy można mówić o Palikocie, ale raczej nie to, że jest idiotą. O co więc chodzi?

W ostatnich dniach dużo mówiono o inne przemianie, dawnego Jarosława Kaczyńskiego w nowego Jarosława Kaczyńskiego. Podobieństwo obu sytuacji nie jest moim zdaniem przypadkowe. Uważam, że Palikot po prostu parodiuje Kaczyńskiego a ten cały cyrk ma ośmieszyć kandydata PiS.

Sondaże ostatnio wyraźnie wskazują na możliwość zwycięstwa PiS nie tylko w wyborach prezydenckich ale także w parlamentarnych. W dodatku strategia kampanii nienawiści do PiS i JK nie wypaliła.  Nerwowość w Platformie niewątpliwie narasta, możemy się więc spodziewać coraz bardziej rozpaczliwych i brutalnych prób odzyskania malejącego poparcia.

Obawiam się, że najgorsze jeszcze przed nami.