Czerwony "porządek"

avatar użytkownika Unicorn

Pamiętając o Katyniu i innych miejscach kaźni, należy wrócić pamięcią dwadzieścia lat wcześniej. Na Kresy i zobaczyć jak w chaosie wojny, rewolucji i bandyctwa rodził się "nowy porządek." We wspomnieniach Marii Dunin- Kozickiej z lat 1917-1920 (ta wersja z wyd. II 1925) pojawiają się opisy mocno niewygodne dla dzisiejszych wybielaczy komuny. Pomimo czystek w bibliotekach, przeprowadzanych pod różnymi pozorami (nasycanie treścią marksistowską, europeizacja itd.) i w różnych latach, nadal żyją ludzie, którzy jeżeli nawet nie pamiętają tamtych czasów to dysponują wiedzą przekazywaną z pokolenia na pokolenia. Babcia nie oddała dowodu, babcia podarowała młodym naiwnym historyczną pamięć...

"(...) Zaczęły się nowe rewizje (gdy bolszewicy wkroczyli do Kijowa- Unicorn), niekiedy kilkakrotnie w ciągu jednego dnia, kontrolujące ilość pokoi i zamieszkujących je osób, albowiem rząd wyznaczył trzy arszyny kwadratowe przestrzeni (podłogi) dla jednego lokatora, a pięc arszynów dla całej rodziny, ściśle i lojalnie się tego trzymając. (...)W mieszkaniu Bolesławów Krackiewiczów zainstalowano Żydówkę z najniższej sfery z wrzaskliwą czwórką cuchnącego drobiazgu, surowo nakazując, aby meble w dwóch zarekwirowanych pokojach zostały na miejscu dla jej wygody. Do pani Chojeckiej wpuszczono Chińczyka z czrezwyczajki, który sprowadził do zajętego pokoju jeszcze dwie wesołe damy jako stałe mieszkanki."

Za: M. Dunin- Kozicka, Burza od wschodu. Wspomnienia z Kijowszczyzny (1918-1920), Łódź 1990, s. 159.

Proletariacki raj cierpiał na przejściowe trudności, które staną się jego znakiem rozpoznawczym... "Choć bolszewicy, jako najskrajniejsza partia, mająca ziścić szczytne ideały ludzkości, doszli nareszcie do władzy w całej Rosji i na Kresach, niemniej rząd sowiecki nie mógł dać sobie rady z rozwikłaniem zwyczajnych życiowych trudności. Drożyzna rosła nieustannie i z tak niepohamowaną swobodą, iż wszyscy przestali się dziwić codziennym różnicom w cenach. Chleb wydawano tylko na kartki i nieskończone szeregi służących, robotników i inteligentnego proletariatu, do którego powoli spadały sfery niegdyś posiadające, stały w kolejce przed miejskimi piekarniami, marznąc i moknąc na śniegu lub na deszczu od czwartej z rana", ibidem, s. 160.

Nastała bitwa o handel:

"Pozamykano sklepy i ustał wszelki handel, z wyjątkiem sklepów spożywczych. Jednak nieustanna potrzeba zakupów i obrotów pieniężnych, właściwa ludności wielkiego miasta, zdławiona oficjalnie, przejawiła się samorzutnie w handlu ubocznym. Całe falangi Tatarów i Żydów skupywały po mieszkaniach przyciśniętej biedą inteligencji wykwintne, przedwojenne ubrania, bieliznę i drobiazgi", ibidem, s. 161.

Prawo i lewo, oczywiście słuszne klasowo: "Łamy Izwiestii wypełniały się codziennie coraz to nowymi "zakonami" i rozporządzeniami rządu Sowietów. (...)Nie brakowało temu rządowi rozmachu- brak mu było natomiast powagi. Pojawiło się na przykład rozporządzenie co do rejestracji  fortepianów, maszyn do pisania i szycia i bibliotek, wzmocnione groźbą konfiskaty w razie ukrywania lub niepodania do spisu tych przedmiotów. Stało się jednak wręcz przeciwnie. Wywożono w głąb Rosji to, co zostało zarejestrowane (ze wskazaniem dokładnych adresów), a ocalały biblioteki i fortepiany tych śmiałków, którzy do ich posiadania się nie przyznali. Wydano nakaz zabierania przy rewizjach złota i kosztowności, wzywając przy tym właścicieli sejfów po wszystkich bankach  do otwarcia dobrowolnie skrytek i oddania znaczniejszej części srebra stołowego, a złotych monet w całości, gdyby się w nich znalazły", ibidem, s. 162.

Kamienice zmieniały lokatorów i przeznaczenie:

"Weszliśmy razem do klatki schodowej. Wspaniałe, marmurowe schody były zaplute i brudne do tego stopnia, że wyglądały jak szara mozaika, okna zasnute pajęczynami.

(...)Weszłam do wykwintnego mieszkania eks- właścicieli. Pełno tu było urzędników, wyłącznie Żydów, zajętych pracą przy biurkach lub też rozprawiających z niesłychanym ferworem i charakterystycznym, gardłowym akcentem o sprawach związanych z ich zajęciem. Słowo "towariszcz" latało po tych pięknych salonach prawie bez przerwy niby piłka futbolowa, odbita zawsze w powietrzu przed dotknięciem ziemi. Zewsząd bił zapał, szczery, niekłamany, nie dający się kupić ale wypływający z poznania własnych korzyści lub też z przekonania", ibidem, s. 177.

Nocne rewizje, rozstrzeliwania, terror. Pogrzebani byle jak, w ogrodach, parkach i dołach:

"Odkopywanie mogił szło śpiesznie. Natrafiano na coraz to nowe zagrzebane ofiary. Cały świat umarłych wyrastał spod ziemi. Nieraz stróże przy czrezwyczajkach (nie oprawcy, lecz zwykli dozorcy) wskazywali na miejsca nie wzbudzające dotychczas podejrzeń, tak niczym nie odróżniające się od otaczającej je powierzchni, że szukając trupów, deptano po nich, nic o tym nie wiedząc", ibidem, s. 272.

"Wlokę się dalej...Przede mną piaszczysty pagórek, nagi, bez drzew. Na nim czernieją z dala zwłoki rozstrzelanych...Mój wzrok pada z drżeniem naprzód na nogi...a potem już odważniej idzie aż do głowy. Tu w tyle czaszki okropna rana, rozłupany czerep, wydarte nieraz oko, lecz twarze wszystkich spokojne. Jak stali, tak padli i tak tu zostali; mordercy w popłochu ucieczki nie mieli już czasu zedrzeć z nich ubrań i obuwia", ibidem, s. 247.

tags: , , , , , , ,

napisz pierwszy komentarz