Walka o prezydenturę w 1935 roku (1)

avatar użytkownika godziemba
Piłsudski decydując na wiosnę 1933 roku o elekcji Mościckiego, w rozmowie z nim powiedział: „Sądzę, ze gdy będziesz już bardzo zmęczony, to na twoje miejsce powinien przyjść Sławek”. Wedle innej relacji powiedział Mościckiemu, że „moim kandydatem na stanowisko Prezydenta jest Sławek, Sosnkowskiego trzymajcie z dala od polityki – przewiduję go na najwyższe stanowiska na wypadek kryzysu”. Dotyczyć to miało, jak twierdziła marszałkowa Piłsudska, objęcia urzędu Prezydenta przez gen. Sosnkowskiego w wypadku zagrożenia Polski. Celem Piłsudskiego miało być w tej sytuacji powołanie rządu jedności narodowej, analogicznie jak miało to miejsce latem 1920 roku.
 
 Przejęcie władzy w Niemczech przez Hitlera oraz nasilenie propagandy rewizjonistycznej w stosunku do Polski, sprawiło, iż Marszałek zbrojną demonstracją i wpłynięciem kontrtorpedowca „Wicher” do portu gdańskiego poskromił niepokorny Senat Wolnego Miasta Gdańska oraz uświadomił Niemcom, ze gotowy jest nawet do wojny. Przekazał nawet swojemu adiutantowi kpt. Lepeckiemu projekt dekretu „na wypadek wojny z Niemcami”, który przewidywał powołanie rządu jedności i obrony narodowej. W tym samym czasie powiedział Prystorowi i Sławkowi, że Mościcki swój urząd piastować będzie tylko do chwili wprowadzenie w życie nowej konstytucji i że prezydenturę po nim w drodze elekcji obejmie Sławek. Również w 1933 roku Marszałek powiedział – wedle relacji Henryka Józewskiego: „Polską nie może rządzić jeden człowiek. To już się skończyło. Polska już zmądrzała i rządy takie nie są już do pomyślenia. Ja przez pewien czas potrafiłem to robić. Niech nikt nie próbuje mnie naśladować. Rządy jednostki się skończyły. Polską może rządzić jedynie prawo ustalone przez Polaków”.
 
W trakcie prac nad nową konstytucją, Piłsudski wskazywał na konieczność podniesienie roli Prezydenta oraz ścisłego rozgraniczenia kompetencji naczelnych organów państwa. W trakcie wielu rozmów na tematy ustrojowe zaznaczał „że zależy mu bardziej na tym, aby w przyszłości politycy nie mieszali się do wojska, zaś wojskowi do polityki”. Przy tym – jak przedstawia to Bohdan Podoski, jeden z twórców konstytucji kwietniowej - intencją Komendanta było nadanie siłom zbrojnym charakteru odrębnego organu państwa poprzez ograniczenie kompetencji parlamentu w zakresie zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi.      
 
Jak zaświadcza Janusz Jędrzewicz w kwestii wyboru nowego prezydenta Piłsudski nigdy nie wypowiadał się wobec jakiegokolwiek zespołu. Przyznaje jednak, iż Marszałek swojego faworyta upatrywał w osobie Walerego Sławka. Wiedzieli o tym między innymi Aleksander Prystor, marszałkowa Piłsudska, Józef Beck i płk. Tadeusz Schaetzel.
W podobnym tonie wypowiada się brat Janusza – Wacław stwierdzając: „Wszyscy widzieliśmy, ze według wskazań Marszałka prezydent Mościcki powinien zrzec się prezydentury, na którą Piłsudski przewidywał Sławka, zresztą wbrew jego osobistym chęciom. Teraz wydawała się na to odpowiednia pora: wejście w życie nowej Konstytucji, nowy Sejm i Senat były warunkami sprzyjającymi wykonaniu myśli Komendanta”.
Również dla Becka „niewątpliwym było, ze Marszałek nie przewidywał przedłużenia mandatu Prezydenta w nowym ustroju i miał na myśli inne kandydatury – w pierwszej linii płk Sławka”, który „całą myślą zwrócony był w kierunku integralnego zastosowania przepisów nowej konstytucji. Dlatego też, przedwcześnie może, zdecydował rozwiązanie Bloku BB, pozbawiając się tym samym swego głównego oparcia politycznego. Motywem tego działania była zasada, że bloki, stronnictwa czy kluby powinny zniknąć w nowej koncepcji izb parlamentarnych”.
Wedle Henryka Grubera Marszałek mówił, ze prezydent powinien być wybrany na mocy przepisów nowej konstytucji i zdaniem Komendanta winien to być Walery Sławek.
W lutym 1935 zapowiedział Kozłowskiemu, iż we wrześniu odbędą się nowe wybory parlamentarne, a zaraz po nich elekcja nowego prezydenta, o czym wkrótce z ust premiera dowiedział się Mościcki, przyjmując to bez zastrzeżeń. Z powyższych relacji można wysunąć tezę, iż po uchwaleniu nowej konstytucji planował wybór nowego prezydenta.. 
Realizując ten scenariusz Piłsudski spowodował ustąpienie Leona Kozłowskiego z urzędu premiera, aby zrobić miejsce Sławkowi. 
 
Po śmierci Piłsudskiego rola Ignacego Mościckiego znacznie wzrosła. W coraz większym stopniu zaczął oddziaływać na pracę rządu. Równocześnie zainicjował nowy obyczaj polityczny – spotkania z udziałem nowego Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, Rydza-Śmigłego, premiera Sławka oraz szefa MSZ, Becka, dla omawiania bieżących problemów. Równocześnie po zasięgnięciu opinii specjalistów od prawa konstytucyjnego, orzekł, ze sprawa jego ustąpienia aktualna będzie dopiero w 1940 roku. „Był to piękny – opisuje prezydenta Olchowicz – rasowy okaz Polonusa z mlecznobiałą czupryną i takimż wąsem, jakby żywcem z dawnych wieków we współczesność przeniesiony, dopiero co z kontusza w modnie skrojony frak, czy żakiet przebrany, obdarzony przy tym szlachetną wyniosłością postawy i dostojeństwem w posuwistych (…) polonezowych ruchach”. Jednak starzy piłsudczycy odnosili się do niego z lekceważeniem, a wielokrotny premier Kazimierz Bartel zwykł przypominać pod jego adresem jędrne porzekadło ludowe – Tyle znacy, co Ignacy, a Ignacy gówno znacy”.
  
Tymczasem Pułkownik Walery Sławek, najbliższy współpracownik Marszałka, szanowany za „niezłomny charakter, absolutną bezinteresowność, osobistą, głęboką acz pozbawioną zewnętrznych efektów myśl państwową, umiejętność wzbudzania dla siebie szacunku, nawet u przeciwników politycznych”, nie przewidując kłopotów, począł umacniać nowy porządek konstytucyjny. W lipcu 1935 roku stwierdził: „Wódz odszedł. - Kto Go zastąpi?. Próby szukania innego człowieka, któryby przez swą wielkość mógł mieć tak pełną władze moralną – nie dałyby wyniku. Gdybyśmy chcieli innych do tej roli przymierzać, łatwo byśmy spostrzegli, ze ta potęga autorytetu nie może być nikomu dana. Prawo – jako naczelny regulator ma nami rządzić”. Słowa te jednoznacznie świadczą, iż Sławek pragnął skwapliwie wcielić w życie „testament” Marszałka, nie podejrzewając braku zrozumienia ze strony innych piłsudczyków. Był również przekonany, iż możliwości poszerzenia bazy rządzenia nie w oparciu o partie polityczne lecz o istniejące społeczne organa samorządowe i tym podobne struktury. W oparciu o ten daleko idący idealizm przygotował ordynacje wyborczą ograniczając rolę stronnictw politycznych.
 
Jednocześnie nie starał się wzmocnić swej pozycji w obozie. „Zbytnio zaufał w dobrą ludzką wolę – pisze bliski mu Janusz Jędrzejewicz – a przez to stał się obiektem cudzej gry politycznej zamiast (…) samodzielnie stwarzać nowe sytuacje, które całkowicie leżały w jego możliwościach. (…) Zaniedbał kontaktów ze światem politycznym i to wtedy, gdy kontakty te były najpotrzebniejsze. Doszło do tego, ze nawet wierni jego przyjaciele zaczęli się niepokoić zupełnym brakiem kontaktu z rządem”.
Zimnym prysznicem dla premiera był sierpniowy wywiad Mościckiego dla IKC, którego pierwsze słowa brzmiały: „Dziś gdy nie stało marszałka Piłsudskiego, oczy całej Polski wpatrzone są w Zamek. Pan prezydent przez wiele lat współpracował z Marszałkiem Piłsudskim i znane mu są, jak rzadko komu w Polsce, myśli Marszałka”. Na pytanie czy w związku z wyborami i nową konstytucją złoży władzę, Mościcki odpowiedział wymijająco: „Zawsze robię to, co jest potrzebne państwu – jedynie pod tym kątem widzenia uczynić mogę jakieś kroki w przyszłości”. Wywiad ten dobitnie świadczył, iż Mościcki nie zamierza zrezygnować ze swojego urzędu, zaś sugestie Marszałka uważa za nieobowiązujące, jako przedstawione w luźnej formie i nie mające charakteru nakazu. Sławek wyraźnie nie docenił prezydenta, który u boku Piłsudskiego wiele nauczył się i wiedzę tę miał użyć dla utrzymania władzy.
 
Grono zwolenników Sławka – Janusz Jędrzejewicz, Aleksander Prystor, Józef Beck, Bogusław Miedziński chcieli udać się do Prezydenta i przypomnieć mu, iż Piłsudski zapowiadał elekcję nowego prezydenta bezpośrednio po wyborach i ostrzec, że w razie trwania przy swoim stanowisku, wszyscy ustąpią na znak protestu z zajmowanych stanowisk. Jednakże Sławek taką propozycję, a przede wszystkim sposób wywierania nacisku na głowę państwa uznał za niedopuszczalną i oświadczył, ze sprawę tę w sposób dyskretny będzie próbował załatwić osobiście. Po dłuższej rozmowie z Beckiem, nie zrezygnował i z tego, motywując to faktem, „że jego kandydatura na stanowisko Prezydenta wchodzi tu w grę”. Beck wspomina, że starał się „przedstawić mu, ze tego rodzaju jakby wstydliwość nie może być argumentem w tak ważnych sprawach publicznych. Znając jednak wielka delikatność uczuć Sławka, zrozumiałem, że nie pójdzie on na tę kombinację”.
 
Jedną z możliwości, jaka wedle Janusza Jędrzejewicza skłonić mogła Mościckiego do ustąpienia, było zwołanie Zgromadzenia Lokatorów (nieformalnego ciała, złożonego z byłych premierów), którego członkowie orzekliby o konieczności złożenia urzędu przez Prezydenta. Podówczas pozycja Sławka była jeszcze bardzo silna, jako że był on jednym z najbliższych współpracowników Komendanta, premierem, szefem BBWR oraz współtwórcą konstytucji kwietniowej. Jednakże nie udało się Jędrzejewiczowi nakłonić Sławka do zwołania tego ciała, gdyż jego zdaniem nie był to organ prawnie przewidziany do akcji politycznej o tak doniosłej wadze.  Sławek gotów był nawet zaakceptować Mościckiego na stanowisku prezydenta, byle tylko dane mu było dokończyć dzieła wprowadzenia założeń nowej konstytucji. Liczył przy tym – zdaniem Jędrzejewicza -  na lojalną współpracę Prezydenta przy realizacji tego dzieła.
 
Prezydent zyskał w rozgrywce o władzę sojusznika w osobie Rydza-Śmigłego, który został owacyjnie powitany na XIII Zjeździe Związku Legionistów Polskich w Krakowie. Obecny również Sławek, pozostawał wyraźnie w cieniu. W imieniu Rydza, red. Spiczyński przekonywał Mościckiego do „pozostania na urzędzie – z większym nawet, niż zwykle, ogniem w słowach”.
 
 
Cdn.
 

napisz pierwszy komentarz