z rprl, z warszawki, kawałek analizy

avatar użytkownika nissan
ZNACIE, ALE POSŁUCHAJCIE ******
( ) "lewica laicka" powinna zakwestionować albo
spostrzegawczość Kapuścińskiego, albo jego idealizm. O to drugie zresztą
nietrudno, bo Domosławski dostarcza nam całej masy faktów pozwalających ocenić
Kapuścińskiego jako - w najlepszym razie - "idealistę eksportowego": w Ameryce
Łacińskiej entuzjazmował się różnymi rewolucjami, a w PRL trzymał z władzą. Z
każdą władzą, bo gdy nadeszła "transformacja ustrojowa" Kapuściński przestaje
poznawać część dawnych znajomych, entuzjazmuje się Mazowieckim, chwali
Balcerowicza, głosuje na Unię Demokratyczną i wyrzuca ze słownika terminy w
rodzaju "imperializm"... W zamian dostaje to, co zawsze to jest: status gwiazdy
i autorytetu. I - oczywiście - brak pytań o przeszłość. Swoją drogą, ciekawe ile
zostałoby z tego statutu Kapuścińskiego, gdyby choć raz w życiu postanowił nie
płynąć z prądem i począł - z pozycji "lewicowego idealisty" - piętnować
"transformację ustrojową". A miał do tego pewien potencjał. Weźmy taki kawałek
analizy Kapuścińskiego napisanej niegdyś dla Biuletynu PAP: "Istota problemów w
Ekwadorze (jak i całej Ameryce Łacińskiej) polega na tym, że historycznie
biorąc, najpierw istniała w tych krajach oligarchia, a dopiero potem powstały
niepodległe (czy tzw. niepodległe państwa). Oligarchia więc mogła budować model
i strukturę władzy wedle własnych potrzeb i interesów. W tej dziedzinie
szczególną wagę miało stworzenie mechanizmów, które trzymałyby to państwo na
usługach oligarchi..." (Artur Domosławski, Kapuściński non-fiction, s.309). Opis
wydaje się dziwnie znajomy. Wystarczy wsadzić Polskę w miejsce Ekwadoru, a
"oligarchię" zmienić w "monopartię" czy "oligarchię partyjną"... No tak, ale w
PRL i III RP oligarchami byli kumple... Nawiasem mówiąc, dzięki książce
Domosławskiego raz jeszcze możemy się przekonać jak małym światkiem była (jest?)
Warszawa. Wszyscy się tam znali z uniwersytetu (jeśli nie z przedszkola...),
ZMP, partii, redakcji paru pism i z knajp, a gdyby dokładniej zrekonstruować
sieć kochanek i kochanków to też pewnie dostalibyśmy ciekawy obrazek. Efekt tego
był - na przykład taki - że o Kapuścińskim nie można było przeczytać złego
słowa, bo znał on wszystkich "ważniejszych recenzentów". Rzecz jasna owe sitwy i
kliki przeszły tanecznym krokiem z "Polski Ludowej" do III RP i mają się po dziś
dzień jak pączki w maśle, ale o tym już - niestety - Domosławski nie pisze. ( )
++++++++++++
http://perlyprzedwieprze.salon24.pl/

napisz pierwszy komentarz