Kiedyś napisałem tekst „Bezradność wykształciucha” porównujący jak zachowali się po burzy ludzie ze wsi i inteligenci z miejskiego osiedla. W ciągu ostatnich tygodni znowu mogę obserwować bezradność inteligentów a przynajmniej ludzi pragnących za takich uchodzić.

Ludzie którzy uważają siebie za elitę polskiego dziennikarstwa, producenci, pisarze, aktorzy oraz słuchacze radiowej „trójki” uważający się za tą lepiej wykształconą, ambitniejszą i bardziej przedsiębiorcza część społeczeństwa kolejny raz pokazują że są tylko bezradnymi dziećmi na łasce państwa, potrafiącymi tylko tupać gdy zabierze się im ulubioną zabawkę. Jak to możliwe że prosty zakonnik razem z zastępami „moherowych babć” często wyśmiewanych przez liberalnych ( w różnych odmianach) wnuczków potrafili zorganizować coś o czym nawet bają się myśleć obrońcy redaktora Skowrońskiego ?

Jak to możliwe że jedynym na co było stać dziesiątki dziennikarzy pierwszej ligi ( fakt że ta pierwsza liga gorsza często jest od okręgówki ale to inny temat) oraz tysiące sympatyków „nowej trójki” stać tylko na napisanie kilku listów błagalnych oraz zorganizowanie czegoś na kształt wiecu związkowców broniących swoich ciepłych posadek finansowanych z podatków.

Gdzie ta wasza przedsiębiorczość, inteligencja, ambicja, wiedza i wykształcenie, skoro jedynym co potraficie robić to wyciągnąć rękę po kasę z abonamentu marudząc „my chcemy niebieskiego misia, nie żółtego eeeeee......, my chcemy Skowrońskiego i jego wizję radia łeeeeee”

Panie i Panowie, chcecie waszego radia z redaktorem Skowrońskim mającym wpływ na jego kształt, uważacie że jest świetnym fachowcem, dalej do roboty. Tyle sław bez problemu może założyć fundację lub stowarzyszenie, znaleźć sponsorów, zachęcić miłośników „trójki Skowrońskiego” do płacenia składek. W czym problem ? Najpierw nadawać w internecie, potem odkupić jedną z istniejących koncesji lub uzyskać koncesję na nadawanie.

Nie podoba się wam jak wydawane są pieniądze z abonamentu ? Tyle sław dziennikarskich z pewnością nie będzie miało problemu z propagowaniem akcji obywatelskiego nieposłuszeństwa polegającego na zawieszeniu opłacania abonamentu. Jeśli naprawdę zależy wam na kształtowaniu mediów, za przeproszeniem, publicznych taki protest będzie skuteczniejszy niż zbiegowisko pod budynkiem Polskiego Radia.

Ale wy niczym opisani we wspomnianym na początku tekście, wolicie patrzeć na drzewo tarasujące przejazd, narzekać i czekać aż państwo usunie przeszkodę. Beznadzieja, Bezradność. Moherowe babcie biją was na głowę w każdej kategorii.

UPDATE II.

24 listopada 2009
Media epatują informacjami o końcu kryzysu. Do niedawna politycy i dziennikarze byli o tym „przeświadczeni” na podstawie badań opinii przedsiębiorców lub konsumentów. Od opinii, dodajmy podejrzanych, do realnego wzrostu gospodarczego droga daleka. Ale... w końcu jest coś namacalnego.
W dniu dzisiejszym Bureau of Economic Analysis ogłosiło korektę dynamiki Produktu Krajowego Brutto w USA w trzecim kwartale 2009 r.
PKB wzrósł aż o 2,8 %. Hurra koniec recesji. Optymizm troszkę przygasiła informacja, że pierwotne szacunki rządu mówiły o wzroście 3,5 %. Sytuację określono jako anemiczne ożywienie. Lepszy rydz niż nic.
Nie wierząc politykom i dziennikarzom ani na jotę, postanowiliśmy sprawdzić jak to jest z amerykańskim wzrostem gospodarczym. Analizując ten przypadek posiłkujemy się oryginalnymi danymi Bureau of Economic Analysis. Wartości PKB w poszczególnych kwartałach znajdują się w tabeli nr 3.
  
Wartości w niej ujawnione są w cenach stałych 2005 r. W III kwartale 2009 r. PKB wyniósł 12,9903 bln dolarów. Tymczasem za cały 2008 r. wartość PKB wyniosła 13,3122 bln dolarów. Jak to możliwe, że PKB za jeden kwartał odpowiada całemu PKB za poprzedni rok. To nie cud eksplozji dynamiki gospodarczej. Tylko jeden zwrot w opisie kolumny: „annual rates”. Amerykańscy statystycy faktyczny PKB w danym kwartale wymnażają automatycznie przez cztery (cztery kwartały), dzięki czemu dokonują „rocznych porównań”. Pytanie kolejne do czego porównują? W komunikacie prasowym wskazano, że porównanie jest w stosunku do drugiego kwartału tego samego roku. Sprawdźmy. Iloraz 12,9903/12,9015 daje wskaźnik dynamiki 1,00688, tj. wzrost o 0,688 %. Ponieważ porównujemy kwartał bieżący z poprzednim wymnażamy ten wzrost przez 4 (względnie wskaźnik dynamiki podnosimy do potęgi czwartej) i otrzymujemy 2,8 % z komunikatu. Tylko w takim razie co ten wskaźnik tak naprawdę oznacza. Oznacza on, że gdyby PKB przez cały rok rósł z kwartału na kwartał o 0,688 % to PKB wzrósłby w ciągu roku owe 2,8 %. A zatem 2,8 % to nie wskaźnik, a prognoza i to oparta na fałszywych założeniach. PKB w I i II kwartale przecież spadało.
Trzymając się porównań z kwartału na kwartał, bez statystycznej sztuczki otrzymamy następujące wskaźniki dynamiki amerykańskiego PKB.
 
W tej sytuacji wzrost PKB w trzecim kwartale jest nawet mniej niż anemiczny. Jest niebezpiecznie bliski zeru. PKB w wartościach bezwględnych jest zdecydowanie mniejszy niż w trzecim i czwartym kwartale 2008 r. Prawdę o dynamice amerykańskiego PKB w pełne krasie pokazuje inny wskaźnik roczny. Gdy porównamy PKB z trzeciego kwartału 2009 r. z analogicznym kwartałem roku ubiegłego otrzymamy smutną prawdę. PKB w USA w takim ujęciu nadal spada o 2,5 % (12,9903/13,3246) rocznie. To dopiero osiągnięcie statystyczne ze spadku 2,5 % rocznie zrobić oficjalny wzrost o 2,8 %.
Nie ukrywamy wzmogło to naszą ciekawość. Skoro zachachmęcono ze „wzrostem” to... Zajrzeliśmy do tabeli nr 2, w której przedstawiono wkład poszczególnych branż do dynamiki PKB. I co znaleźliśmy na czele? Spadek zapasów, sprzedaż samochodów, wydatki na obronę, usługi medyczne. Nie ma co „zdrowe” podstawy wzrostu. Wolniejsze opróżnianie magazynów, sprzedaż samochodów nakręcana ulgami podatkowymi które skończą się, arcyciekawe wydatki militarne (a konto Nobla?) oraz leczenie zapewne z dużym udziałem pandemicznym. Jak kształtowałby się PKB w III kwartale, gdyby wymienione wydatki pozostały na poziomie II kwartału 2009 r.?
  
Wzrost PKB w cenach stałych 2005 wyniósł (ujęcie roczne) 88,8 mld dolarów. Natomiast wzrost analizowanych części składowych PKB wyniósł z kwartału na kwartał 94,6 mld dolarów. Stąd gdyby te nadzwyczajne wydatki kształtowały się na poziomie drugiego kwartału PKB w III kwartale spadłby o 5,8 mld dolarów do kwoty 12,8957 bln dolarów. Tym samym zamiast wzrostu o 0,688 % mielibyśmy do czynienia ze spadkiem o 0,04 % w stosunku do drugiego kwartału 2009 (stagnacja) i spadkiem o 3,2 % w stosunku do trzeciego kwartału 2008 r.
W takiej sytuacji trudno mówić nawet o przywiędnięciu zielonych pędów. One gniją.
Tomasz Urbaś