Wygrać gospodarkę - Supertajny oddział "Y"

avatar użytkownika andruch2001
Wygrać gospodarkę
W połowie lat 80. w służbach specjalnych PRL-u powstał supertajny oddział "Y". Jego zadaniem było przejęcie strategicznych resortów gospodarczych i zabezpieczenie w nich najważniejszych miejsc dla emerytów ze specsłużb. Miało to pozwolić przejąć kontrolę nad biznesem po planowanej transformacji ustrojowej.




Ta sprawa mogłaby nadawać się na fabułę książki Roberta Ludluma. Mając wiedzę o zbliżających się wydarzeniach politycznych, oficerowie tajnych służb wykorzystują swoje kontakty, wiedzę i możliwości operacyjne, aby na trwałe osadzić się w nowych strukturach. W efekcie przynosi im to pełną kontrolę nad krajowym biznesem i znakomite posady po odejściu ze służby. Dlaczego Ludlum nie mógłby tego napisać? Bo to samo życie, a nie książkowa fikcja. Taki scenariusz działań tajnych służb PRL-u odkryła komisja weryfikacyjna z lat 1989 – 1990. Z analizowanych przez nią dokumentów, wynikało, że służby zdawały sobie sprawę z tego, że zbliża się koniec epoki komunistycznej, a transformacja ustrojowa rozpocznie nowy etap w historii Polski. Chciały ją wykorzystać dla siebie i swoich funkcjonariuszy. Dotychczasowi oficerowie służb mieli zostać najważniejszymi rekinami rodzącego się kapitalizmu, zbijać wielkie fortuny i kierować firmami wartymi miliardy złotych. Zachowali by przy tym nie tylko możliwości wykorzystania wielkich pieniędzy, lecz także zakulisowe wpływy na państwo i władzę.

Pierwsza minuta biznesu
Tajne dokumenty MSW i Sztabu Generalnego z lat 1987-1988 wskazują jednoznacznie, że w tamtym czasie w służbach specjalnych PRL-u powstały tajne komórki: "X" (odpowiedzialne za wpływy na władzę), "Y" (odpowiedzialne za gospodarkę) i "Z" (odpowiedzialne za media). Niezależnie od nich powstał jeszcze oddział "C", którego zadaniem jest pomaganie byłym kolegom w unikaniu odpowiedzialności karnej za przestępstwa popełniane po roku 1989. Najważniejszy był oddział "Y" i to również on jako pierwszy rozpoczął działalność.

W połowie roku 1988 komunistyczny rząd Mieczysława F. Rakowskiego zaczął liberalizować prawo gospodarcze, w wyniku czego miał zacząć się w Polsce tworzyć wolny rynek. Jedną z pierwszych zmian było nowe prawo dewizowe. Zakładało ono, że każdy może w dowolny sposób i w dowolnym miejscu prowadzić nieograniczony handel obcymi walutami. Minutę po wprowadzeniu tego prawa, wzdłuż granicy polsko – niemieckiej otwarta została sieć kantorów. Jej właścicielem był dawny funkcjonariusz milicji i poznańskiej SB – Aleksander Gawronik. Rok później tygodnik "Wprost" umieścił Gawronika na swojej liście najbogatszych Polaków. Były esbek stał się multimilionerem w zaledwie kilka miesięcy. Jego sukces wynikał z tego, że jako jeden z nielicznych wiedział o zmianie prawnej kilka miesięcy wcześniej. W tym czasie zdążył przygotować kantory, załatwić wszelkie formalności i zatrudnić ludzi. Gdy wszystko było już załatwione – nowe prawo weszło w życie.

Jak wynika z ustaleń sejmowej komisji ds. służb specjalnych, nad mechanizmem legislacyjnym czuwał wówczas Ireneusz Sekuła – w 1988 roku wicepremier i minister handlu, zwerbowany do współpracy przez SB na początku lat 70. To właśnie jemu przypadła główna rola w działaniach oddziału "Y". Sekuła miał przeforsowywać ustawy i odpowiednie rozporządzenia, aby umożliwić swoim znajomym z bezpieki miękkie wejście do biznesu. Odnalezione w archiwach służb notatki wskazują również, że minister udzielał SB informacji o zbliżających się istotnych zmianach przepisów.

W sektor bankowy
Takich przykładów jak kantory Gawronika, można byłoby wymienić więcej. Wszystkie mają jeden wspólny mianownik: biznesmeni dostawali od "zaufanych" ludzi w służbach informacje o zbliżających się zmianach prawnych, dających możliwość zarobku. Kiedy na niemieckiej granicy świetnie prosperowały kantory Gawronika, w Warszawie dwaj młodzi właściciele spółki Art–B Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski rozpoczynali wdrażać w życie swój słynny "oscylator".

Polegał on na wielokrotnym oprocentowaniu tego samego kapitału dzięki szybkiemu przelewaniu pieniędzy na kolejne konta. Mechanizm ten pomógł spółce wyprowadzić z Narodowego Banku Polskiego równowartość kilku miliardów dolarów. Dopiero po ucieczce obu właścicieli spółki, prokuratura odkryła, że ich firma miała związki ze służbami specjalnymi PRL-u i ZSRS, które sterowały ich działaniem. "W latach 80. Narodowy Bank Polski był bardzo silnie infiltrowany przez służby specjalne, zwłaszcza wojskowe" – uważa Antoni Macierewicz, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. "Bez ich pozwolenia, działania Art.B i „oscylator” byłyby niemożliwe". Jak zauważa Antoni Macierewicz, to również banki (a wraz z nimi duże, zachodnie firmy rozpoczynające inwestycje w Polsce) oferowały posady, które dawnym funkcjonariuszom wydawały się najbardziej lukratywne. W 1988 r. generał dywizji Konrad Straszewski – b. wiceminister spraw wewnętrznych i twórca budzącej grozę sekcji "D", został wiceprezesem zarządu zachodnioniemieckiej spółki Kodakbaum, która kilka tygodni wcześniej rozpoczęła działalność na terenie Polski. Dwa lata później, polskie prawo zlikwidowało monopol NBP i zezwoliło na powstawanie innych banków. Jednym z pierwszych był Kredyt Bank, którego kapitał założycielski wyniósł kilka tysięcy dolarów. Jego twórcą i pierwszym prezesem był Stanisław Pacuk – do końca lat 80. pułkownik I Departamentu MSW (wywiad zagraniczny). Mimo zmiennych okoliczności politycznych, Pacuk utrzymał kontrolę nad Kredyt Bankiem i zapewnił mu w połowie lat 90 pozycje jednego z liderów na rynku polskiej bankowości. Od agenta do poszkodowanego Spośród dawnych funkcjonariuszy specsłużb, wyjątkową karierę medialną robi dziś kapitan Roman Sklepowicz – szef Stowarzyszenia Poszkodowanych Przez Banki. Jako częsty gość programu Elżbiety Jaworowicz "Sprawa dla reportera" wypowiada się o sposobach banków na oszukiwanie klientów. Sam twierdzi, że poznał już mechanizmy działania banków i chce osłonić niewinnych ludzi przed ich konsekwencjami. Sklepowicz ma ciekawą przeszłość. I równie ciekawe poglądy historyczne. Gdy spotykamy się w lokalu na warszawskim Czerniakowie, nie kryje, że sam był kapitanem I Departamentu MSW. "Odszedłem po tym, jak Glemp zamordował Popiełuszkę, a Kiszczak, który wtedy nie był ministrem lecz kierownikiem ministerstwa, nie zdołał mu przeszkodzić i robił czystkę wśród funkcjonariuszy" – opowiada. "Wyjechałem do Szwecji i zająłem się prywatnym biznesem, a po transformacji ustrojowej wróciłem, chcąc budować nową, demokratyczną Polskę". Istotnie, rok 1984 w życiu Romana Sklepowicza był faktycznie przełomowy. Do Szwecji wyjechał jednak nie jako dysydent lecz jako agent wywiadu oddelegowany do sztokholmskiej rezydentury. Zachowane w IPN dokumenty świadczą, że później przebywał w tym samym charakterze w Singapurze, zaś w 1988 r. wyjechał do Ałma- Aty, gdzie otworzył pierwszy w historii Kazachstanu sklep prywatny. Mieścił się on naprzeciwko wejścia do głównego budynku kazachskiej partii komunistycznej. Na początku lat 90. wrócił do Polski, próbując najpierw pracy w bankowości i biznesie. Stowarzyszenie poszkodowanych założył, gdy stracił własne pieniądze przez gigantyczne odsetki bankowe. Ze śledztw w sprawie mafii paliwowej wynika, że Roman Sklepowicz jest bliskim znajomym paliwowych gangsterów. "To łącznik między gangsterami paliwowymi a skorumpowanymi prokuratorami z Prokuratury Krajowej "– mówi Andrzej M. Czyżewski, jeden z głównych świadków w sprawie mafii paliwowej. Sklepowicz odrzuca te zarzuty. "To oczywista nieprawda" – oburza się. "Nie utrzymuję i nigdy nie utrzymywałem kontaktów z żadnymi bandytami". Od Pewexu do spółek paliwowych Mechanizm, dzięki któremu służby przejmowały kontrolę nad głównymi obszarami gospodarki, widać na przykładzie dwóch przedsiębiorstw: Pewex i Polskie Porty Lotnicze. Sieć Pewexów cieszyła się w latach 80. wielkim powodzeniem. Jednak reformy Rakowskiego i zliberalizowanie rynku sprawiły, że Pewexy wkrótce przestałyby być potrzebne. Zmieniono więc zarządzającą nimi kadrę. Prezesem Zarządu został Marian Zacharski – słynny as polskiego wywiadu w USA (zdobył technologię produkcji rakiet "Patriot" ), zaś kierownikami poszczególnych Pewexów zostali starsi wiekiem oficerowie specsłużb. W 1989 r. Pewexy "sprywatyzowano", pozwalając ich kierownikom przejąć je na własność za symboliczne pieniądze. W ten sposób, na początku lat 90. spora część najbardziej luksusowych, renomowanych sklepów stała się własnością byłych esbeków, którzy dzięki nim szybko wzbogacili się. Gdy już ugruntowali swoją pozycję liderów na lokalnych rynkach, przyszło się im martwić o konkurencję ze strony pierwszych, prywatnych sklepów. W tym samym czasie, zlikwidowano ograniczenia w wyjeżdżaniu z Polski, co zaowocowało zwiększeniem ruchu na lotniskach. Konieczna stała się więc rozbudowa portu na Okęciu. Kontrakt wyceniono na ponad 500 mln dol. W 1995 r. był to największy kontrakt inwestycyjny w Polsce. Nadzór nad nim przejął gen. bryg. Henryk Jasik, wcześniej (od lat 60.) oficer I Departamentu MSW, potem szef wywiadu UOP. "W III RP regułą, a nie wyjątkiem było to, że starych esbeków, zasłużonych dla umacniania komunizmu, przenoszono do spółek skarbu państwa, często tych strategicznie ważnych" – mówi Mariusz Kamiński, twórca i szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego. "Między innymi dlatego w spółkach tych miało miejsce tyle nieprawidłowości i afer".

Z ustaleń komisji do spraw specsłużb i komisji śledczej ds. banków wynika, że po 1990 roku byli funkcjonariusze MSW i II Zarządu Sztabu Generalnego stale obejmowali kluczowe stanowiska w polskiej gospodarce. Dał się tutaj zauważyć pewnie nieformalny podział: "wojskowi" wzięli banki, PZU i paliwa. "Cywilni" całą resztę – mówi w rozmowie z nami członek komisji likwidacyjnej WSI. Jego zdaniem, potwierdza to tajny raport Macierewicza, z którego wynika, że służby przejęły kontrolę nad tymi branżami i wykorzystywały ją nie zawsze zgodnie z interesem państwa.

Pokazuje to przykład PZU, którego prezesem zarządu został w 2002 r. Zdzisław Montkiewicz (były oficer wywiadu wojskowego) a dyrektorem do spraw bezpieczeństwa (mającego dostęp do wszystkich danych firmy i klientów) Kazimierz Głowacki – również były oficer wywiadu wojskowego PRL, późniejszy szef WSI.

"Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja w przemyśle paliwowym, który był całkowicie opanowany przez "wojskowych"" – opowiada nasz rozmówca z komisji weryfikacyjnej. "Tam dawni esbecy, a potem ludzie związani z ABW nie mieli nic do powiedzenia". O prawdziwości jego słów świadczy choćby fakt, że Kazimierz Trębacz (szef Rafinerii Trzebinia) i Robert Bałabanow (szef CIECH-u) wyprowadzili ze spółek pieniądze, dzięki którym podstawiona przez WSI firma Sur5net miała otrzymać kredyt na zakup akcji tych spółek, aby mogli je przejąć ludzie związani z WSI (zobacz tekst: Biznes wg WSI). Wcześniej, spółki te otrzymywały zamówienia od PKN Orlen, którym – jak wynika z raportu komisji Macierewicza – rządziły niepodzielnie wojskowe służby specjalne. Kontrola nad gospodarką Proces przejmowania gospodarki przez służby specjalne PRL-u przebiegał trójetapowo. Najpierw, emeryci ze służb objęli kierownicze stanowiska w państwowych przedsiębiorstwach, które potem kupowali za bezcen, zostając w ten sposób pionierami biznesu III RP. Inni dowiadywali się o zbliżających się zmianach prawnych, zezwalających zarobić miliony. Kolejni uzyskiwali koncesje na działalności gospodarcze (handel bronią, ochrona, koncesje na eksploatacje złóż w innych krajach). Potem, gdy na rynku wykrystalizowały się najbardziej dochodowe branże i najwięcej warte państwowe spółki, kluczowe stanowiska w nich zajęli ludzie związani ze służbami. Trzecim etapem było zmonopolizowanie najważniejszych segmentów rynku i uzyskanie nad nimi pełnej kontroli. Działo się to przy cichym wsparciu służb specjalnych III RP. Długofalową konsekwencją tego było zagrażające bezpieczeństwu państwa uzależnienie kluczowych dziedzin gospodarki od specsłużb. Było to tym bardziej groźne, że po 1990 r. wojskowe służby specjalne III RP były przedłużeniem sowieckiego GRU. Jak dowiedzieliśmy się ze źródeł związanych z Kolegium ds. Służb Specjalnych, przed rokiem 2005 służby państw NATO wielokrotnie alarmowały polskich kolegów, że bezpieczeństwo naszego kraju jest zagrożone przez to, że kontrolę nad kluczowymi dziedzinami gospodarki wciąż sprawują osoby związane z komunistycznymi służbami. Jednak polskie władze ignorowały te ostrzeżenia. W tym samym czasie, wielu agentów trafiało do najważniejszych polskich spółek, gdzie realizowało interesy służb. Tego stanu nie zmieniła nawet niedawna weryfikacja i likwidacja komunistycznych służb wojskowych. Bowiem likwidacja WSI zakończy się pełnym sukcesem dopiero wtedy, kiedy zakończą się wpływy tej instytucji na gospodarkę. Leszek Szymowski źródło : http://www.polskieradio.pl/media/artykul.aspx?id=241
Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika andruch2001

1. Roman Sklepowicz

STOWARZYSZENIE POKRZYWDZONYCH PRZEZ SYSTEM
Bank zabija powoli


Do Romana Sklepowicza, w ciągu niespełna roku,
zgłosiło się blisko 800 ludzi pokrzywdzonych przez banki.


Roman Sklepowicz: „Ofiary systemu bankowego umierają w ciszy. Niegdyś energiczni, aktywni ludzie. Dziś samobójcy, powieszeni, powaleni zawałami, ciężką depresją, obłędem. To co robię, robię właśnie dla nich.”

Z Romanem Sklepowiczem, prezesem Stowarzyszenia Pokrzywdzonych Przez System Bankowy rozmawiam w jego poznańskim biurze w Pasażu Handlowym 222. Odkąd szefowie Banku Zachodniego WBK S.A. przejęli majątek Sklepowicza, pasaż nie jest już jego własnością a wszelkie wpływy z obiektu wędrują do komornika i bankowych windykatorów. Choć nad Sklepowiczem wisi 26 milionów złotych długu, eksmisja z dwupokojowego mieszkania i perspektywa kolejnego zawału, od roku pomaga ludziom równie jak on doświadczonym przez banki.

Skoro banki bywają tak bezkarne wobec swoich klientów, to jakimi metodami chcecie walczyć – jako Stowarzyszenie – o swoje, nasze, prawa?
Przede wszystkim – informować. Na pewno nie odmówimy pomocy nikomu, kto prowadząc uczciwy interes, uczciwie liczył na pomoc banku, a bank go skrzywdził. W miarę naszych możliwości udzielamy pomocy prawnej, współpracujemy z organami ścigania i wymiaru sprawiedliwości, z mediami. Wbrew pozorom, nie wszyscy są skorumpowani. Wszędzie zdarzają się porządni ludzie i do nich staramy się dotrzeć. Poza tym, dysponujemy olbrzymim bankiem informacji na temat nieuczciwych bankowców, metod jakimi się posługują – są więc coraz częściej rozpoznawalni. Repertuar „przekrętów” jest, proszę mi wierzyć, dość prymitywny i można go skatalogować.

Przed czym chciałby pan przestrzec zarówno bankowców, jak i ich klientów?
Przed ludzką krzywdą. Powtórzę to, co już powiedziałem: bank zabija powoli, a jego ofiary umierają w ciszy. Niegdyś energiczni, aktywni ludzie. Dziś samobójcy, powieszeni, powaleni zawałami, ciężką depresją, obłędem. To co robię, robię właśnie dla nich. Aby ktoś usłyszał ich krzyk.

Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał: Witold Bachorz

źródło : http://bezcenzury.net/index.php?main=article&action=view&article=77&images=thumb180&PHPSESSID=52e5f330cbc98165aab912a76c2c8fd4

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com