Mieć nauczanie indywidualne...
njnowak, pt., 02/10/2009 - 20:05
Rachunek sumienia,
czyli sprawdź swoje predyspozycje
Nie możesz się dogadać ze swoimi kolegami i koleżankami? Źle się czujesz w środowisku uczniowskim, wolisz rozmawiać z dorosłymi niż z dziećmi i młodzieżą? Czujesz się szykanowany bądź dyskryminowany przez swoją klasę, popadłeś w głęboki konflikt z innymi uczniami? Jesteś nieśmiały, a przebywanie w dużej grupie ludzi odbiera Ci resztki pewności siebie? Nie masz talentu do pracy zespołowej, wolisz pracować samodzielnie, niezależnie od innych i zgodnie z własną wolą? Uważasz się za indywidualistę, samotnika, wolnomyśliciela, zamkniętego w sobie “szczura”? Posiadasz duszę pustelnika, nie lubisz towarzystwa? A może to towarzystwo nie lubi Ciebie, bo wywołujesz w nim negatywne emocje albo przeszkadzasz mu w spełnianiu codziennych obowiązków? Jeśli tak, to znaczy, że powinieneś zacząć myśleć o nauczaniu indywidualnym!
Droga przez mękę
Wbrew pozorom, nie wystarczy być “outsiderem”, żeby automatycznie uzyskać prawo do nauki w zmienionych warunkach. Walka o nauczanie indywidualne to droga przez mękę. Jeżeli koniecznie chcesz je otrzymać, musisz się nastawić na długie rozmowy z rodzicami, pedagogiem szkolnym, wychowawcą i dyrektorem szkoły oraz na współpracę z Poradnią Psychologiczno-Pedagogiczną. To nie jest łatwe ani przyjemne, zwłaszcza wtedy, gdy jesteś zdesperowany i zniecierpliwiony, a Twoje ewentualne odejście z klasy wciąż stoi pod znakiem zapytania. Nawet, gdy otrzymujesz orzeczenie z sakramentalnym “TAK”, musisz trwać w pokorze i wytrwałości, bowiem nic nie dzieje się z dnia na dzień, a szkoła potrzebuje czasu na opracowanie “strategii edukowania Twojej osoby” oraz na uzyskanie odpowiedniej sumy pieniędzy (wszak trzeba zapłacić nauczycielom za dodatkowe godziny pracy). Kiedy jednak nadchodzi Ten Wielki Dzień, czujesz, iż całe Twoje życie odwraca się do góry nogami!
Mniej lekcji tygodniowo,
czyli jak się wyrobić w ciągu 12 godzin?
Pierwszą zmianą, którą odczuwasz na własnej skórze oraz przyjmujesz z mieszaniną radości i przerażenia, jest skrócenie czasu nauki. Z tych 30-40 godzin lekcyjnych, które każdego tygodnia spędzałeś w szkole, zostaje Ci… tylko 12. Tak! Masz 12 godzin tygodniowo, przy czym “ucieka” Ci tylko jeden przedmiot - nieobowiązkowa religia (no i WF, o ile byłeś z niego zwolniony). Jeśli chodzisz do pierwszej lub drugiej klasy liceum, masz tak dużo przedmiotów, że nie zdołałbyś zrealizować wszystkich w ciągu tych 12 godzin (zwłaszcza, że języka polskiego, języka obcego i matematyki musisz mieć więcej niż pozostałych przedmiotów). Z tego właśnie powodu lekcje mniej istotnych przedmiotów odbywają się raz w tygodniu albo… raz na dwa tygodnie. Przykład: jeśli w “normalnych” warunkach miałeś dwie historie tygodniowo, to teraz będziesz miał tylko jedną. Jeśli zaś miałeś jedną lekcję WOS-u, teraz będziesz miał jedną na dwa tygodnie (szkoła liczy to jako “pół lekcji tygodniowo”, chociaż w rzeczywistości przychodzisz na ten przedmiot co 14 dni. W ogóle wszystkich godzin masz 50% mniej niż pozostali uczniowie). Dopiero w klasie maturalnej, kiedy uwalniasz się od wielu niepotrzebnych przedmiotów (np. od biologii, chemii, geografii) i uczysz się pod kątem matury, Twój harmonogram zostaje dostosowany do planów związanych z egzaminem dojrzałości (otrzymujesz dodatkową lekcję języka polskiego oraz tego przedmiotu, który chcesz zdawać na maturze, np. WOS-u. Jeśli chodzi o mnie, mam obecnie dwie godziny wiedzy o społeczeństwie).
Ostry galop
Drugą zmianą, która następuje w Twoim życiu, jest przyśpieszenie tempa nauki oraz obciążenie dodatkowymi pracami domowymi (nieraz groteskowo obszernymi). Wynika to z prostego faktu, iż masz mniej lekcji tygodniowo, ale materiał do zrealizowania - taki jak pozostali uczniowie. Właśnie dlatego na lekcjach harujesz w pocie czoła, realizując niekiedy po dwa lub trzy tematy (i nie zatrzymując się nawet na chwilkę). Na języku polskim omawiasz więcej wierszy lub fragmentów prozy, na matematyce - poznajesz więcej wzorów i rozwiązujesz więcej zadań. Zawsze dostajesz coś do zrealizowania w domu, np. zostajesz poproszony o znalezienie informacji, które - w “normalnych” warunkach - poznałbyś dopiero na następnej lekcji. Wielu rzeczy uczysz się we własnym zakresie, ale zaręczam, że nie masz prawa narzekać z tego powodu. Wszak jesteś uczniem indywidualnym, czyli takim, który zdecydował się na samotne życie. Reasumując: uczysz się tyle samo, co przed zmianą trybu edukacji, ale w zupełnie innych warunkach.
Nie jesteś “wolnym strzelcem”!
Oczywiście, nauczanie indywidualne nie czyni Cię “wolnym strzelcem” ani - jak ja to nazywam - “posłem niezrzeszonym”. Formalnie wciąż należysz do danej klasy, masz tego samego wychowawcę, jednak uczysz się w osobnej sali. Masz nawet tych samych nauczycieli; zmieniają się tylko pojedyncze osoby, które naprawdę nie mogły sobie pozwolić na dodatkowe godziny pracy. Korzystasz z tych samych podręczników, prowadzisz te same zeszyty, za to wychowawca zakłada Ci nowy dziennik. Co najśmieszniejsze, oceny z tego nowego dziennika i tak trafiają później… do oficjalnego dziennika klasowego. Jakbyś się uczył razem z innymi.
Masz prawo do kontaktów z klasą
Przeraża Cię fakt, że uczeń indywidualny zostaje trwale odseparowany od swojej klasy? Boisz się, iż w końcu zatęskniłbyś za nauką w towarzystwie koleżanek i kolegów? Nie ma powodów do obaw - uczeń, korzystający z nauczania indywidualnego, ma prawo przychodzić do swojej klasy jako “wolny słuchacz”, a nawet uczestniczyć w różnych fakultetach. Oczywiście, może sobie na to pozwolić tylko wtedy, gdy nie ma indywidualnych zajęć z nauczycielami (innymi słowy: nie może chodzić do klasy na wagary). Prawo do spędzania czasu z klasą i przysłuchiwania się wykładom to świetny sposób na tzw. “okienko”, jednak ja z niego nie korzystam. Wolę w tym czasie czytać lektury, powtarzać wiadomości ze zbliżających się przedmiotów, rozmyślać albo jeść drugie śniadanie.
“Dziurawe” plany lekcji.
To, co tygrysy lubią… najmniej.
Skoro jesteśmy przy temacie “okienek“, powinniśmy spojrzeć prawdzie w oczy - nigdy ich nie brakuje. Twój plan lekcji często się zmienia, co doprowadza do szewskiej pasji zarówno Ciebie, jak i Twoich nauczycieli. Zdarza się nawet, iż “belfrowie” - w wyniku różnych harmonogramowych zawirowań - nie są w stanie ułożyć planu korzystnego dla obu stron, bo np. nie pasuje im określona godzina. Wówczas okazuje się, że Twój plan lekcji jest “dziurawy” i wygląda np. tak: trzecia godzina lekcyjna - język polski, czwarta - “okienko” (ponieważ nikt nie może do Ciebie przyjść), piąta - WOS. To bardzo frustrujące, ale trzeba się do tego przyzwyczaić - nawet, jeśli ma się dwa “okienka” pod rząd. W życiu ucznia indywidualnego mogą też się zdarzyć takie “kwiatki” jak… połączenie jego lekcji z lekcją innego “outsidera” (układ: 2 uczniów + 1 nauczyciel). Ale to tylko wtedy, gdy obu uczniom lub nauczycielom pomylą się godziny albo nastąpi nieoczekiwana zmiana harmonogramu, o której nikt nas nie poinformował. Tego typu “rewolucje” przydarzyły mi się tylko 3 razy (stan z 2 października 2009 roku). Ani ja, ani ten drugi uczeń nie byliśmy zadowoleni z takiego stanu rzeczy, ale jakoś wytrzymaliśmy te wspólne zajęcia. Najczęściej jest jednak tak, że kiedy niespodziewanie zmienia się plan lekcji, “outsider” zostaje odesłany do domu lub idzie na zajęcia bez potrzebnego podręcznika i zeszytu (naturalnie, nie ponosi za to żadnych konsekwencji, bowiem nauczyciel także jest nieprzygotowany i zdezorientowany). Myślę, że o nagłych przekształceniach harmonogramu można powiedzieć to samo, co o Sądzie Ostatecznym: “nie znacie dnia ani godziny”.
Twarzą w twarz z paradoksem
To chyba wszystko, co mogę napisać o trybie edukacji zwanym nauczaniem indywidualnym. Kiedy uczeń odchodzi z klasy i rozpoczyna naukę w osobnym pomieszczeniu, staje twarzą w twarz z paradoksem: “niby zmieniło się wszystko, a nie zmieniło się nic”. Osoby, które zdecydowały się na to rozwiązanie, nie należą ani do wyrzutków społecznych, ani do VIP-ów. Są to po prostu ludzie, którzy stwierdzili, że dla ich dobra (i dla dobra całego świata) konieczna jest radykalna reforma stylu życia. Wyjątek stanowią osoby, które otrzymały nauczanie indywidualne ze względu na zły stan zdrowia - uczniowie przewlekle chorzy, niepełnosprawni, poszkodowani w wypadkach itp.
czyli sprawdź swoje predyspozycje
Nie możesz się dogadać ze swoimi kolegami i koleżankami? Źle się czujesz w środowisku uczniowskim, wolisz rozmawiać z dorosłymi niż z dziećmi i młodzieżą? Czujesz się szykanowany bądź dyskryminowany przez swoją klasę, popadłeś w głęboki konflikt z innymi uczniami? Jesteś nieśmiały, a przebywanie w dużej grupie ludzi odbiera Ci resztki pewności siebie? Nie masz talentu do pracy zespołowej, wolisz pracować samodzielnie, niezależnie od innych i zgodnie z własną wolą? Uważasz się za indywidualistę, samotnika, wolnomyśliciela, zamkniętego w sobie “szczura”? Posiadasz duszę pustelnika, nie lubisz towarzystwa? A może to towarzystwo nie lubi Ciebie, bo wywołujesz w nim negatywne emocje albo przeszkadzasz mu w spełnianiu codziennych obowiązków? Jeśli tak, to znaczy, że powinieneś zacząć myśleć o nauczaniu indywidualnym!
Droga przez mękę
Wbrew pozorom, nie wystarczy być “outsiderem”, żeby automatycznie uzyskać prawo do nauki w zmienionych warunkach. Walka o nauczanie indywidualne to droga przez mękę. Jeżeli koniecznie chcesz je otrzymać, musisz się nastawić na długie rozmowy z rodzicami, pedagogiem szkolnym, wychowawcą i dyrektorem szkoły oraz na współpracę z Poradnią Psychologiczno-Pedagogiczną. To nie jest łatwe ani przyjemne, zwłaszcza wtedy, gdy jesteś zdesperowany i zniecierpliwiony, a Twoje ewentualne odejście z klasy wciąż stoi pod znakiem zapytania. Nawet, gdy otrzymujesz orzeczenie z sakramentalnym “TAK”, musisz trwać w pokorze i wytrwałości, bowiem nic nie dzieje się z dnia na dzień, a szkoła potrzebuje czasu na opracowanie “strategii edukowania Twojej osoby” oraz na uzyskanie odpowiedniej sumy pieniędzy (wszak trzeba zapłacić nauczycielom za dodatkowe godziny pracy). Kiedy jednak nadchodzi Ten Wielki Dzień, czujesz, iż całe Twoje życie odwraca się do góry nogami!
Mniej lekcji tygodniowo,
czyli jak się wyrobić w ciągu 12 godzin?
Pierwszą zmianą, którą odczuwasz na własnej skórze oraz przyjmujesz z mieszaniną radości i przerażenia, jest skrócenie czasu nauki. Z tych 30-40 godzin lekcyjnych, które każdego tygodnia spędzałeś w szkole, zostaje Ci… tylko 12. Tak! Masz 12 godzin tygodniowo, przy czym “ucieka” Ci tylko jeden przedmiot - nieobowiązkowa religia (no i WF, o ile byłeś z niego zwolniony). Jeśli chodzisz do pierwszej lub drugiej klasy liceum, masz tak dużo przedmiotów, że nie zdołałbyś zrealizować wszystkich w ciągu tych 12 godzin (zwłaszcza, że języka polskiego, języka obcego i matematyki musisz mieć więcej niż pozostałych przedmiotów). Z tego właśnie powodu lekcje mniej istotnych przedmiotów odbywają się raz w tygodniu albo… raz na dwa tygodnie. Przykład: jeśli w “normalnych” warunkach miałeś dwie historie tygodniowo, to teraz będziesz miał tylko jedną. Jeśli zaś miałeś jedną lekcję WOS-u, teraz będziesz miał jedną na dwa tygodnie (szkoła liczy to jako “pół lekcji tygodniowo”, chociaż w rzeczywistości przychodzisz na ten przedmiot co 14 dni. W ogóle wszystkich godzin masz 50% mniej niż pozostali uczniowie). Dopiero w klasie maturalnej, kiedy uwalniasz się od wielu niepotrzebnych przedmiotów (np. od biologii, chemii, geografii) i uczysz się pod kątem matury, Twój harmonogram zostaje dostosowany do planów związanych z egzaminem dojrzałości (otrzymujesz dodatkową lekcję języka polskiego oraz tego przedmiotu, który chcesz zdawać na maturze, np. WOS-u. Jeśli chodzi o mnie, mam obecnie dwie godziny wiedzy o społeczeństwie).
Ostry galop
Drugą zmianą, która następuje w Twoim życiu, jest przyśpieszenie tempa nauki oraz obciążenie dodatkowymi pracami domowymi (nieraz groteskowo obszernymi). Wynika to z prostego faktu, iż masz mniej lekcji tygodniowo, ale materiał do zrealizowania - taki jak pozostali uczniowie. Właśnie dlatego na lekcjach harujesz w pocie czoła, realizując niekiedy po dwa lub trzy tematy (i nie zatrzymując się nawet na chwilkę). Na języku polskim omawiasz więcej wierszy lub fragmentów prozy, na matematyce - poznajesz więcej wzorów i rozwiązujesz więcej zadań. Zawsze dostajesz coś do zrealizowania w domu, np. zostajesz poproszony o znalezienie informacji, które - w “normalnych” warunkach - poznałbyś dopiero na następnej lekcji. Wielu rzeczy uczysz się we własnym zakresie, ale zaręczam, że nie masz prawa narzekać z tego powodu. Wszak jesteś uczniem indywidualnym, czyli takim, który zdecydował się na samotne życie. Reasumując: uczysz się tyle samo, co przed zmianą trybu edukacji, ale w zupełnie innych warunkach.
Nie jesteś “wolnym strzelcem”!
Oczywiście, nauczanie indywidualne nie czyni Cię “wolnym strzelcem” ani - jak ja to nazywam - “posłem niezrzeszonym”. Formalnie wciąż należysz do danej klasy, masz tego samego wychowawcę, jednak uczysz się w osobnej sali. Masz nawet tych samych nauczycieli; zmieniają się tylko pojedyncze osoby, które naprawdę nie mogły sobie pozwolić na dodatkowe godziny pracy. Korzystasz z tych samych podręczników, prowadzisz te same zeszyty, za to wychowawca zakłada Ci nowy dziennik. Co najśmieszniejsze, oceny z tego nowego dziennika i tak trafiają później… do oficjalnego dziennika klasowego. Jakbyś się uczył razem z innymi.
Masz prawo do kontaktów z klasą
Przeraża Cię fakt, że uczeń indywidualny zostaje trwale odseparowany od swojej klasy? Boisz się, iż w końcu zatęskniłbyś za nauką w towarzystwie koleżanek i kolegów? Nie ma powodów do obaw - uczeń, korzystający z nauczania indywidualnego, ma prawo przychodzić do swojej klasy jako “wolny słuchacz”, a nawet uczestniczyć w różnych fakultetach. Oczywiście, może sobie na to pozwolić tylko wtedy, gdy nie ma indywidualnych zajęć z nauczycielami (innymi słowy: nie może chodzić do klasy na wagary). Prawo do spędzania czasu z klasą i przysłuchiwania się wykładom to świetny sposób na tzw. “okienko”, jednak ja z niego nie korzystam. Wolę w tym czasie czytać lektury, powtarzać wiadomości ze zbliżających się przedmiotów, rozmyślać albo jeść drugie śniadanie.
“Dziurawe” plany lekcji.
To, co tygrysy lubią… najmniej.
Skoro jesteśmy przy temacie “okienek“, powinniśmy spojrzeć prawdzie w oczy - nigdy ich nie brakuje. Twój plan lekcji często się zmienia, co doprowadza do szewskiej pasji zarówno Ciebie, jak i Twoich nauczycieli. Zdarza się nawet, iż “belfrowie” - w wyniku różnych harmonogramowych zawirowań - nie są w stanie ułożyć planu korzystnego dla obu stron, bo np. nie pasuje im określona godzina. Wówczas okazuje się, że Twój plan lekcji jest “dziurawy” i wygląda np. tak: trzecia godzina lekcyjna - język polski, czwarta - “okienko” (ponieważ nikt nie może do Ciebie przyjść), piąta - WOS. To bardzo frustrujące, ale trzeba się do tego przyzwyczaić - nawet, jeśli ma się dwa “okienka” pod rząd. W życiu ucznia indywidualnego mogą też się zdarzyć takie “kwiatki” jak… połączenie jego lekcji z lekcją innego “outsidera” (układ: 2 uczniów + 1 nauczyciel). Ale to tylko wtedy, gdy obu uczniom lub nauczycielom pomylą się godziny albo nastąpi nieoczekiwana zmiana harmonogramu, o której nikt nas nie poinformował. Tego typu “rewolucje” przydarzyły mi się tylko 3 razy (stan z 2 października 2009 roku). Ani ja, ani ten drugi uczeń nie byliśmy zadowoleni z takiego stanu rzeczy, ale jakoś wytrzymaliśmy te wspólne zajęcia. Najczęściej jest jednak tak, że kiedy niespodziewanie zmienia się plan lekcji, “outsider” zostaje odesłany do domu lub idzie na zajęcia bez potrzebnego podręcznika i zeszytu (naturalnie, nie ponosi za to żadnych konsekwencji, bowiem nauczyciel także jest nieprzygotowany i zdezorientowany). Myślę, że o nagłych przekształceniach harmonogramu można powiedzieć to samo, co o Sądzie Ostatecznym: “nie znacie dnia ani godziny”.
Twarzą w twarz z paradoksem
To chyba wszystko, co mogę napisać o trybie edukacji zwanym nauczaniem indywidualnym. Kiedy uczeń odchodzi z klasy i rozpoczyna naukę w osobnym pomieszczeniu, staje twarzą w twarz z paradoksem: “niby zmieniło się wszystko, a nie zmieniło się nic”. Osoby, które zdecydowały się na to rozwiązanie, nie należą ani do wyrzutków społecznych, ani do VIP-ów. Są to po prostu ludzie, którzy stwierdzili, że dla ich dobra (i dla dobra całego świata) konieczna jest radykalna reforma stylu życia. Wyjątek stanowią osoby, które otrzymały nauczanie indywidualne ze względu na zły stan zdrowia - uczniowie przewlekle chorzy, niepełnosprawni, poszkodowani w wypadkach itp.
- njnowak - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz