DLACZEGO TAK JEST, JAK JEST?
Czytając Normana Daviesa - część 2
Wspominamy specyficzny czas współczesnej Europy - sierpień i wrzesień - miesiące, które zmieniały nasz kontynent. Wrzesień w kupę gruzów. Sierpień zaś pokazał Europie, że Polska jest jej strażnikiem. Pokazał po trzykroć. W roku 1920, 1944 i 1980.
Czytając „Powstanie 44” Normana Daviesa postanowiłem podzielić się z Wami wnioskami wyciągniętymi z tego dzieła.
Łapanki, w okupowanej Warszawie najbardziej liczne i brutalne, dawały Niemcom przede wszystkim darmową siłę roboczą, ale również dostarczały zakładników do akcji odwetowych. Była to szczególna forma terroru. Poza tym Niemcy wprowadzili system pracy przymusowej. Arbeitsamt, czyli urząd pracy, był znienawidzonym instrumentem przemocy. Urząd ten teoretycznie miał załatwić pracę każdemu dorosłemu człowiekowi, ale praktycznie efektem jego działalności był chaos. A czymże hitlerowski arbeitsamt różni się od dzisiejszego urzędu pracy?
Mam przed sobą decyzję mieszkańca wsi, absolwenta dobrej szkoły z maturą zdaną na „5” i to o rozszerzonym programie. Ten młody człowiek został uznany za osobę bezrobotną bez prawa do zasiłku. Wymienia się kilka paragrafów. Jednak za co ten chłopak ma pojechać do miasta w celu poszukiwania pracy, urząd nie informuje. Mówi mi zrozpaczony: „skręcę jakieś pieniądze i pojadę do Niemiec tam, gdzie byli wywiezieni moi dziadkowie”.
Polski, dzisiejszy „arbeitsamt” również pozoruje działania zapisane w szeregu ustaw. Zachęca młodych ludzi, absolwentów z maturą do przekwalifikowania się na fryzjera, robotnika magazynowego w markecie, komiwojażera wciskającego jakieś azjatyckie buble. To jest aktywizacja pozorowana. Tak organizuje się masowe wywózki młodych ludzi do nowej, IV Rzeszy na roboty w ślad za ich dziadkami w czasach niemieckiej okupacji.
A w czasach tej okupacji stosowano do pracowników barbarzyńskie metody. Umowy o stosunku pracy nie istniały. Nie wykorzystywano też sensownie ogromnej liczby bezrobotnych, jaka się wyłoniła w wyniku zarządzonych przez Niemców konfiskat. Jednak najlepszych pracowników ściągano do Niemiec, do Rzeszy. Innymi słowy, nagrodą za dobrą pracę była wywózka. Powszechnie szerzyły się zatem niechlujstwo i sabotaż. I głęboko zakorzeniony gniew.
Jeśli przyłożymy to do dzisiejszej, pożal się Boże, polityki zatrudnienia, to analogie aż krzyczą za siebie. Prywatyzacja przedsiębiorstw to przecież nic innego jak konfiskata majątku i „produkcja” bezrobocia. Najlepsi fachowcy machają ręką i wyjeżdżają. Niechlujstwo widać na każdym kroku. Złodziejstwo szerzy się z konieczności. Złodziejstwo, które traktuje Polskę już jak nie swój kraj można bez przesady nazwać sabotażem. Bo czymże jest kradzież linii elektrycznej, włazów do studni kanalizacyjnych, elementów wyposażenia i zabezpieczenia kolei? Także ze strony tak zwanych pracodawców i ich „kadry” sabotowanie Polski widoczne jest na każdym kroku. A gniew? No cóż gniew jest tylko przez 8 godzin. Potem jest telewizor, który łagodzi obyczaje.
Taka polityka Niemców sprzyjała powstawaniu buntowniczej, spauperyzowanej klasy społecznej składającej się z półbezrobotnych. Rozbieżności między normami pracy a racjami żywnościowymi, rozbieżności między zarobkami i cenami były tak duże, że posiadanie pracy nie przynosiło żadnej korzyści. Warszawski robotnik zarabiał [równowartość na dziś] 120 - 300 zł miesięcznie, natomiast koszt utrzymania czteroosobowej rodziny wynosił ponad 1500 zł. Czy dzisiaj, w Polsce europejskiej, polski robotnik ma poczucie korzyści z posiadanej pracy? Czy dzisiaj, wzorem lat siedemdziesiątych, nie należy przypomnieć słynnego zakończenia piosenki Bogdana Smolenia: „Ludzie! Coście tacy smutni! Przecież jedziecie do pracy!”? Dzisiejsi półbezrobotni to właśnie taka spauperyzowana klasa pobierająca zasiłek z urzędu pracy i zatrudniająca się dorywczo „na czarno” byle gdzie, byle do tego nędznego zasiłku dorobić.
Do czego taka polityka prowadzi? A trzeba to uświadomić tym wszystkim starym partyjnym wyjadaczom oraz korzystającym z ich „dorobku” młodym wilczkom. Prowadzi taka polityka do wprowadzenia w życie słów Himmlera skierowanych do Hitlera po wybuchu Powstania Warszawskiego: „Mein Fuhrer, moment jest niesympatyczny. Z punktu widzenia historycznego jest jednak błogosławieństwem, że ci Polacy to robią. W ciągu pięciu-sześciu tygodni pokonamy ich. Ale wtedy Warszawa - stolica, głowa, inteligencja tego niegdyś szesnasto-, siedemnastomilionowego narodu Polaków, będzie starta. Tego narodu, który od siedmiuset lat blokuje nam Wschód i od pierwszej bitwy pod Tannenbergiem [Grunwaldem] ciągle nam staje na drodze. Wtedy polski problem dla naszych dzieci i dla wszystkich, którzy po nas przyjdą, a nawet już dla nas - nie będzie dłużej żadnym wielkim problemem historycznym.”
Trzeba im to uświadomić, bo może nie wiedzą, że postępując z Polską tak jak postępują stają się agentami obcych mocarstw, których podziemne sądy Armii Krajowej skazywały na karę główną przez zastrzelenie (właśnie przez zastrzelenie a nie honorowe rozstrzelanie). Trzeba im uświadomić, że ci, dla których ścielą teraz dywany, nie kiwną palcem w ich obronie, kiedy będą opuszczać Polskę tak, jak niedawno opuszczała ją pewna swoich zdobyczy na zawsze, Armia Czerwona…
Norman Davies, „Powstanie 44”, wyd. „Znak”, Kraków 2004, str: 152-153
Część 1 jest pod adresem http://www.blogmedia24.pl/node/17099 a wcześniejsze artykuły na blogu http://morsik60.salon24.pl
Za tydzień część 3 - o sytuacji tych, którzy walczyli wtedy i tych, którzy walczą dziś oraz propozycje powrotu do normalności czerpiące z doświadczeń okupowanej Warszawy.
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz