To był po prostu skandal. Tak, wiem. Jestem odosobniony w tym poglądzie.  Bo rozmaitym lewicowcom się bardzo podobało...

Narodowcy ogłosili że będą protestować przed Żydowskim Instytutem Historycznym. Przeciwko Alinie Całej, której wypowiedź na temat tego że "w Polsce międzywojennej hierarchia propagowała wzorzec Polaka katolika, którego wyznacznikiem była nienawiść do Żydów" oraz że w czasie ostatniej wojny polskie oddziały wojskowe złożone z zwolenników ruchów antysemickich wyszukiwały  i mordowały  osoby tejnarodowości, opublikowano w „Rzeczpospolitej”.  
Pod Żydowskim Instytutem Historycznym, niedaleko mojego domu, zebrało się w piątek kilkaset osób, co najmniej 50-krotnie więcej niż demonstrujących. Przyszedłem w przeświadczeniu że będę musiał bronić jakąś historyczkę przed atakiem narodowców. Pani Cała rozesłała list który do mnie też dotarł, pisząc „Zwracam się do was o przybycie w tym czasie na to miejsce, by zaprotestować przeciwko demonstracji faszystowskiej organizacji i próbie ingerencji w wolność badań naukowych.”
Lubię dyskutować, także z narodowcami, choć czasem jest to przykre. Niektórzy z takich ruchów z rzadka urządzają piknik, na stole stawiając krucyfiks. Mówią że są katolikami. Ale są tylko umiarkowanie mili. Rozmawiam z nimi o tym że jesteśmy z różnych wyznań, odpowiadam na ich pytania, uśmiechając się gdy każdorazowo przekręcają nazwę Rastafari. Ale po miłej rozmowie powiedzą komuś, że jest ćpunem, i chyba mają radość mówiąc ludziom niekoniecznie miłe rzeczy.  Tolerancja? Ona ich nie interesuje. Mają swoją „prawdę”, i z rzadka tylko wyjdą z domowego zacisza urządzając piknik na który zaproszą ludność.
Demonstrujący w piątek pod ŻIH krzyczeli jakieś bzdety, byle tylko nie było słychać demonstrantów, tych kilku narodowców trzymających transparent tak nisko, że widać było ledwie czubek napisu. Bo oto nasze „elity” przyszły bronić wolności słowa. Tylko że ową wolność  słowa rozumieją w jednym tylko kierunku- dla poglądów które akceptują. To nie jest liberalizm, to jest totalitaryzm, i chyba takież są te elity.
Był tu i pan Sławek Sierakowski, który „wiedział lepiej” i obrócił się na pięcie gdy zagadnąłem go czy zechce wysłuchać moich argumentów przeciwko państwowym przedsiębiorstwom.  Było sporo osób z partii Zielonych, których nie szło uciszyć. Na moje pytania, czy to aby na tym polega wolność słowa że się kogoś zakrzykuje, usłyszałem że „to fajne”, że „to dobrze” i w ogóle na twarzach widać było wielkie zadowolenie.
Jedyne sensowne hasło (poza tym śpiewano „Gorzko, Gorzko” i „Hej Sokoły” i wołano czerstwe sery) to było „chodźcie z nami”. Jeżeli to ma być popis inteligencji naszych elit, to jest to po prostu przykre, i nie dziwi że np. polska nowa lewica bardziej przypomina jakąś sektę, i w ogóle nie może się wybić na mainstream. Skoro oni w ogóle nikogo nie słuchają? Inni ich zresztą darzą podobną atencją.
Polska to taki kraj gdzie ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać. Nie potrafią się komunikować. Operują stereotypowymi fiszkami, mechanizmami opisywanymi w podręcznikach jako uproszczenia typu „klik- wrr….”, schematy myślowe. Cała ta zadowolona, wrzeszcząca lewica to raczej przykry dowód sekciarstwa. Występującego po obu stronach barykady, i charakteryzującego się tym że z adwersarzami dyskutować nie trzeba. Bo się wie lepiej, dużo lepiej.
Ta grupka to także p. Agnieszka Holland, to prof. Ireneusz Krzemiński, to także tutejszy rabbi, to jacyś szacowni panowie z małym symbolem żydowskiego świecznika w klapie garnituru. Żaden nie wybuchł gniewem, nie zbeształ zebranych za szczeniackie wychowanie i brak szacunku. Obojętne kto miał rację w tej dyskusji, zebrani kontdemonstranci czy narodowcy, to szło przecież o wolność słowa. A skończyło się tym że miał ją ten kto zgromadził się w większości. Ci ludzie, ta grupa, chciała kogoś uczyć poszanowania dla wolności słowa, odmawiając mu jej? Z czym do ludu?