Polska liderem w walce z kryzysem

avatar użytkownika kokos26
Cała ta dzisiejsza propaganda sukcesu i wtłaczana w głowy polskiej gawiedzi opinia o tym, że Polska sobie radzi w kryzysie lepiej niż reszta Europy to nic innego jak umiejętna żonglerka cyframi. Wszystko to jest możliwe tylko dzięki wysokiemu, bliskiemu 7% wzrostowi gospodarczemu pozostawionemu przez PiS. I tak komunikaty, że na przykład takie Niemcy zanotują w tym roku ujemny wzrost gospodarczy, podczas gdy my, co najwyżej zbliżymy się do zera jest zabiegiem czysto propagandowym. Pół biedy, jeśli w takiej manipulacji uczestniczą tylko rządzący. Można to jeszcze jakoś zrozumieć. Nie wiadomo jednak, co myśleć, kiedy w tej ekwilibrystyce i żonglerce biorą udział media przy ogromnym udziale tak zwanych „wybitnych i niezależnych ekspertów”. Weźmy na przykład taki oto komunikat: „W rezultacie obecnego kryzysu produkt krajowy brutto Niemiec zmniejszy się w 2009 roku o 6 do 7 procent, a nie jak wcześniej prognozowano od 3 do 4 procent - oświadczył Joerg Kraemer, główny ekonomista drugiego największego niemieckiego banku Commerzbank.” Jak widzimy w wypadku Niemiec spadek o te 6-7% powoduje przy niskim w porównaniu z Polską wzroście gospodarczym na koniec 2007 roku, spore zejście poniżej zera, co oznacza recesję. Polska schodząc z prawie 7% wzrostu PKB do zera notuje taki sam lub nawet większy spadek niż Niemcy jednak ten odziedziczony po rządach PiS-u wysoki pułap pozwala na głoszenie chwały w stylu: „Polski rząd świetnie sobie radzi z kryzysem. Podczas gdy większość krajów Unii Europejskiej odnotuje ujemny wzrost gospodarczy i recesję my w najgorszym wypadku zbliżymy się do zera, co może świadczyć jedynie o stagnacji” Coraz częściej pojawiają się informacje, nie tyle o upadku zachodnich firm zlokalizowanych w Polsce, co o przenoszeniu przez nie produkcji do Rumunii, Bułgarii czy na przykład Egiptu. I tu warto przytoczyć kilka informacji, których nie usłyszymy w przychylnych rządowi mediach. Żaden też dziennikarz czy „niezależny ekspert” nie wykorzysta ich do sformułowania kłopotliwych dla Tuska i Rostowskiego pytań. Wnioski, więc proszę sobie wyciągnąć samemu „Polska spadła o 20 pozycji na 38 miejsce w rankingu atrakcyjności dla lokalizacji biznesu. Ranking przedstawiła firma consultingowa A.T. Kearney, który jest częścią raportu o najlepszych lokalizacjach do prowadzenia biznesu (Global Services Location Index)” „Polska spadła na 22. miejsce, z 5. w ub.r., w rankingu atrakcyjności dla bezpośrednich inwestycji zagranicznych - poinformowali we wtorek przedstawiciele firmy A.T.Kearney na konferencji prasowej” „O prawie połowę spadła w I kwartale wartość inwestycji zagranicznych - wynika z danych NBP. Jeszcze gorzej może być w II kwartale, bo inwestorzy wycofali z Polski trzy czwarte swoich zysków. Brakuje też dobrych informacji z gospodarki. Według najnowszych wstępnych danych NBP wartość inwestycji zagranicznych w marcu spadła w porównaniu z ubiegłym rokiem o 56 proc. Wyniosła 407 mln euro w porównaniu z 926 mln euro, jakie zagraniczni przedsiębiorcy ulokowali w Polsce w marcu 2008 roku. Równie kiepsko wyglądają inwestycje podsumowane przez NBP w ciągu 12 miesięcy, w okresie kwiecień 2008 - marzec 2009: wobec podobnego okresu rok wcześniej zmalały z 15, 9 mld euro do 9, 6 mld euro, a więc o 40 proc. W sumie pierwszy kwartał tego roku okazał się prawie o połowę słabszy od ubiegłorocznego.” „Polska spadła przez dwa lata o 17 pozycji, z wysokiego 5. na 22. miejsce w rankingu atrakcyjności A.T. Kearney dla kadry zarządzającej decydującej o bezpośrednich inwestycjach zagranicznych (BIZ). Pierwsze miejsce zajmują Chiny, drugie - Indie, a trzecie - Stany Zjednoczone. Ta trójka nie zmieniła się od czasów poprzedniego wydania raportu, z 2005 roku.” „Polska spadła z 18 miejsca na 38 w rankingu atrakcyjności firm usługowych.” Gdyby odwrócić role i wyobrazić sobie, że te dane dotyczą rządu PiS, który przejął władzę po Platformie Obywatelskiej, która pozostawiła kraj ze wzrostem gospodarczym bliskim 7% to gdzieś w Warszawie tętniłoby już życiem jakieś miasteczko namiotowe, w którym obywatele wzywaliby nieudolny rząd do dymisji. Idę o zakład, że rosół ze swojej restauracji dowoziłby koczującym rodakom niezależny dziennikarz Piotr Najsztub. Hanna Gronkiewicz Waltz dostarczałaby kanapki, Ewelina Flinta dawałaby koncerty, a Marek Kondrat recytowałby protestującym patriotyczne wiersze. Związkowcy nie byliby oczywiście warchołami i zadymiarzami, lecz wspieranymi przez Stefana Niesiołowskiego przedstawicielami zatroskanego o losy kraju ludu pracującego. Nie muszę chyba dodawać z jaką empatią relacjonowaliby przebieg protestu: Maciej Knapik, Jarosław Kuźniar, Justyna Pochanke czy Grzegorz Miecugow?
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz