Dziwne zachowanie ministra Sikorskiego

avatar użytkownika Maryla

Z Witoldem Waszczykowskim, zastępcą szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, rozmawia Anna Wiejak

Dlaczego Amerykanie zdecydowali się poprzeć kandydaturę Andersa Fogha Rasmussena na sekretarza generalnego NATO, nie zaś Radosława Sikorskiego? I dlaczego polski minister zaprzecza, że w ogóle kandydował?
- Nie rozumiem, dlaczego minister Sikorski zaprzeczył, że ubiegał się o stanowisko sekretarza generalnego NATO. Mamy do czynienia z konfudującą sytuacją, która przede wszystkim prezydenta Lecha Kaczyńskiego stawia w dość kłopotliwym położeniu, ponieważ już kilka tygodni temu premier obwieszczał, że zwracał się do prezydenta o pomoc. Dzisiaj jeszcze minister Sikorski, chociaż się zarzekał, że nie kandyduje, wypowiedział się, że liczy mimo wszystko na działanie prezydenta na szczycie. Kilka dni temu, także podkreślając, że nie kandyduje, mówił o jakiejś "oskarowej roli" do odegrania przez prezydenta podczas rozmów w Strasburgu/Kehl. Z jednej strony zatem oczekuje od prezydenta podejmowania działań, a z drugiej - zarzeka się publicznie, że nie tylko nie kandyduje, ale nie kandydował. Nie bardzo rozumiem taką postawę.

W jakim stopniu na decyzję o wyborze nowego sekretarza generalnego NATO miało wpływ lobby rosyjskie?
- W Ameryce, w szczególności teraz, po dojściu do władzy Baracka Obamy, ale również w kilku innych krajach Europy, a w szczególności w Niemczech, jest w tej chwili przyjęte założenie, że trzeba porozumieć się z Rosją, gdyż jest ona wręcz niezbędna do realizacji kilku polityk natowskich, bądź - szerzej - polityk kilku dużych państw europejskich i amerykańskich. Są to kwestie wojny w Afganistanie, walki z terroryzmem, komplikującej się sytuacji na Bliskim Wschodzie. Panuje przekonanie, że Rosja jest istotnym państwem w kwestiach energetycznych oraz że te interesy przeważają nad wartościami. My to krytykujemy, ponieważ, owszem, można zawierać z Rosją porozumienia, ale muszą one przekształcić się w porozumienia oparte na wartościach. Federacja Rosyjska musi ewoluować w kierunku państwa przyjaznego wobec NATO. Ale to jest trudne, gdyż tego kraju się nie zmieni. Uznano, że człowiek taki jak Sikorski, a być może szerzej - człowiek z tego regionu, nie dawałby rękojmi wykonania zadania zbliżenia z Rosją i nawiązania współpracy.

Czy stanowisko premiera, który mówi: "Nie będziemy ponaglać Amerykanów" w kwestii tarczy antyrakietowej, dobrze wróży przyszłości tego projektu?
- Uważam, że jest to zła wypowiedź, dlatego że tarcza antyrakietowa stanowi element szerszego porozumienia polsko-amerykańskiego, które wynegocjowaliśmy w ubiegłym roku. To porozumienie ma charakter sojuszu obronnego, w którym Amerykanie zobowiązują się dodatkowo zagwarantować bezpieczeństwo Polski. Nie zabiegając o to porozumienie, nie zabiegamy o sojusz polsko-amerykański. Jest to zła strategia, ponieważ w tej sytuacji, jaka ma miejsce w Europie, Polska powinna zabiegać o kontakty o charakterze sojuszniczym z Ameryką. Zauważmy, że po 10 latach członkostwa w NATO nie mamy infrastruktury natowskiej, czyli mamy inny status bezpieczeństwa niż państwa Europy Zachodniej.

W jakich kategoriach należy rozpatrywać "nową atmosferę" w stosunkach rosyjsko-amerykańskich?
- Nie przeceniałbym, że jest to jakaś znacząca zmiana. Doszła do władzy nowa ekipa w Waszyngtonie i siłą rzeczy jest otwarty kredyt na rozmowy. Pytanie jednak, jak długo to Amerykanom zajmie, żeby się przekonać, iż takiej chęci do współpracy nie ma po stronie rosyjskiej. Wcześniej czy później USA przekonają się, że polityka rosyjska jednak zmierza do tego, aby odtworzyć swoje miejsce jako supermocarstwa, i zapowiada się bardzo twarda rywalizacja o osiągnięcie przez Rosję ważnego miejsca w międzynarodowym systemie.

Czego należy spodziewać się po rozpoczętym wczoraj szczycie?
- Pamiętajmy, że jest to szczyt jubileuszowy, zatem Sojusz będzie z pewnością "sprzedawał" sukcesy. Na pewno zostanie podjęta decyzja co do koncepcji strategicznej. Nie wiadomo, czy uda się przełamać pewną schizofrenię polegającą na tym, że pod sztandarami NATO się walczy, natomiast pod sztandarem UE te same państwa nie czynią nic. Istotną sprawą będzie również kwestia stosunków z Rosją.

Ambasador Rosji przy NATO Dmitrij Rogozin stwierdził w wywiadzie dla francuskiego radia RFI, iż słyszał od Pana słowa: "Dwa tygodnie temu strona polska oświadczyła, że tarcza jest budowana nie tylko przeciwko Iranowi, ale szczególnie przeciwko Rosji".
- Uczestniczyliśmy w konferencji w Paryżu, problem polega na tym, że w czasie mojej prezentacji pan Rogozin był nieobecny na sali, spóźnił się. Czyli nie mógł słyszeć tego, co ja powiedziałem w głównym wystąpieniu. Poza tym, przychodząc na część dotyczącą pytań i odpowiedzi, usłyszał ode mnie wielokrotne tłumaczenia, iż tarcza nie może służyć jako element uzbrojenia zaczepnego przeciwko Rosji, i to z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że rakiety, które mogą być w Polsce, są nieuzbrojone, więc nie mogą służyć do celów ofensywnych, a po drugie, właśnie ulokowanie ich w Polsce powoduje, że są one nieprzydatne do tego, aby zwalczać rakiety rosyjskie, wystrzeliwane ewentualnie w kierunku Europy czy tym bardziej Stanów Zjednoczonych. Nie wiem, dlaczego pan Rogozin wymyślił sobie taką teorię, bo ja tłumaczyłem mu cierpliwie zupełnie coś innego. Wiem, że w tej sprawie będzie interweniowała Ambasada Polska w Paryżu. Szkoda, że tej klasy dyplomata ucieka się do tanich, przykrych sztuczek.

Pytanie dlaczego?
- Rogozin jest znany z takich prowokacji. Być może też moment jest taki, żeby zamieszać. Jest okres ważnych spotkań, więc postanowił rzucić coś, co wywoła jakiś niepokój, zamieszanie.

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=99127

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz