Bonnie i Clyde polskiego dziennikarstwa-kolejna odsłona

avatar użytkownika chinaski
Agnieszka Kublik i Wojciech Czuchnowski to taki Bonnie i Clyde polskiego dziennikarstwa.M. Cichy, długoletni publicysta "Gazety", nazwał ten duet 'cynglami'. Inni mówią o "gazetowych hienach", "specach od brudnej roboty".Nie wiem, które określenie najbardziej pasuje do tej dwójki, wszystkie mniej więcej oddają sens odgrywanych przez nich ról. Kublik i Czuchnowski zdają się zupełnie nie martwić gromem krytyki wylewanej pod ich adresem. Wręcz przeciwnie, traktują ją jako zaszczyt, nobilitację. Dowodem jest ich najnowszy tekst. Artykuł przedstawia kolejne informacje na temat nieprawidłowości w zarządzaniu radiową Trójką. Jest swoistą odpowiedzią "Gazety" dla tych wszystkich, którzy kilkanaście dni temu zechcieli zaprotestować przeciwko odwołaniu Krzysztofa Skowrońskiego z funkcji. Teraz cytaty: "Raport (na temat nieprawidłowości-przyp. chinaski) powstał na zlecenie zarządu zaniepokojonego wynikami wcześniej przeprowadzonego w radiu audytu. Firma Morison Finansista Audit wykryła nieprawidłowości przy wypłacie honorariów. Kontrola wewnętrzna potwierdziła: w "Trójce" było wiele przypadków wypłaty dziennikarskich honorariów za "pracę, która nigdy nie została wykonana". "Takie działania mogą być poczytane jako rażące naruszenie zasad obowiązujących w Spółce oraz potwierdzenie nieprawdy, a tym samym stanowić mogą działanie na szkodę Polskiego Radia" - czytamy w dokumencie.(...)Honoraria dziennikarskie w 2008 r. (oprócz pensji) dostawali też inni pracownicy promocji. Doradca ds. marketingu dyr. Skowrońskiego za trzy miesiące pracy w radiu - 33 tys. zł. Sekretarka szefa "Trójki" - 27 tys. zł. Logopeda - 25 tys. zł. Niepokój kontrolerów wzbudziły też honoraria sekretarza programu. Oprócz 6 tys. zł pensji dostawał 8 tys. zł honorarium za jedną półgodzinną audycję w tygodniu." http://wyborcza.pl/1,75248,6426733,Fikcyjne_honoraria_w__Trojce__.html Pięknie. Firma Morison Finansista Audit zdała egzamin. Wykryła te wszystkie okropności obciążające ówczesne szefostwo Programu Trzeciego PR. Pomijając kwestię rzetelności powyższego raportu, warto zastanowić nad wykazanymi nieprawidłowościami i ich konsekwencjami. Tak się składa, że od jakiegoś czasu pracuje w publicznej placówce. Starsi stażem pracownicy, prócz pensji zasadniczej, zarabiają pieniążki dzięki zawieranym z pracodawcą -nadzwyczaj często- umowom (o dzieło, zlecenia). Zdarza się iż dochody uzyskiwane z tego źródła przekraczają zwykłą pensję. Przedmiotem tych umów są najczęściej bardzo ogólnie określone zadania, ich wykonanie (np. przygotowanie prezentacji, wykonanie raportu, etc). Co ciekawe (wynika to z moich obserwacji), ów czynności pracownicy wykonują w czasie godzin pracy (za które to godziny otrzymują-poza tym- normalną pensję). Dlaczego tego rodzaju czynności pracownicy (wybrani) nie mogą robić w ramach normalnej umowy o pracę? Przecież te wszystkie zadania mieszczą się w szeroko określonej "pracy administracyjno-biurowej". Chodzi oczywiście o dodatkowy, łatwy zarobek. Podejrzewam, że tego rodzaju formalnie robionych 'przekręcików' w budżetówce jest całe mnóstwo. W ten sposób pensje są niskie, ale pełne zarobki wcale już nie. Wracając do publikacji Kublik i Czuchnowskiego. Jeśli zarzuty się potwierdzą, jeśli Skowroński złamał świadomie prawo, to jest sprawa. Należy o niej pisać. Należy podjąć też ewentualne kroki prawne. Mam jednak całe mnóstwo wątpliwości. Przede wszystkim w samym raporcie mówi się jedynie o "możliwości naruszenia zasad obowiązujących w Spółce". Nie ma więc w tym zakresie żadnej pewności. Nie ma też twardych dowodów na to, iż Krzysztof Skowroński złamał prawo. Jakże łatwo jest snuć insynuację i dopatrywać się u kogoś winy. Wydaje się jednak, że "Gazeta" swój wyrok wydała. Nie snuje żadnych wątpliwości, dla niej ich nie ma, WSZYSTKO JEST JASNE. Dziś próbuje za wszelką cenę dowieść, że miała do wyrokowania pełne, uzasadnione prawo, że miała rację. Wykorzystuje do tego ludzi szczególnie wątpliwych moralnie: mroczny duet-Kublik&Czuchnowski. I znów termin i okoliczności publikacji nie są przypadkowe. Dramatyczna wręcz nieudolność rządu zbiera coraz większe żniwo. Tusk obiecywał reformę naszego kraju, miało się żyć lepiej, WSZYSTKIM. Dziś żyje się lepiej wyłącznie kolesiom z PO (ostatni przykład-Misiak). Wykorzystywanie środków unijnych jest mizerne. Polska zamiast zyskiwać w przeróżnych statystykach (przecież jesteśmy 'wyspą spokoju na wzburzonym oceanie kryzysu') doznaje degradacji. Oto najnowszy przykład: "Pod względem dostępu do sieci i jej wykorzystania nasz kraj wyprzedziły nie tylko państwa UE, ale nawet Ukraina.(...)„Pozycja Polski wśród krajów regionu się pogarsza” – czytamy w raporcie. – Dzieje się tak mimo dobrych tendencji, jak np. rosnąca liczba internautów (ostatnio w Polsce zbliżyła się do 17, a według Komisji Europejskiej nawet do 20 mln) – mówi „Rzeczpospolitej” Irene Mia ze Światowego Forum Ekonomicznego. – Aktywność polskiego rządu w stymulowaniu rozwoju technologii i społeczeństwa informacyjnego jest zbyt mała. Wasz kraj mógłby być regionalnym technologicznym i internetowym liderem, ale nie wykorzystuje swojego ogromnego kapitału ludzkiego – dodaje Irene Mia.(...) Wnioski są smutne, ale prawdziwe. Od kilku lat pod względem rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce nic się nie dzieje, mimo że mamy na to pieniądze z UE – przyznaje Zbigniew Kądzielski, dyrektor Instytutu Łączności. http://www.rp.pl/artykul/2,282042_Polska_maruderem_Internetu.html "Gazetę", największego piewcę obecności Polski w UE, te sprawy zdają się mniej interesować.

napisz pierwszy komentarz